Aadhi Bhagavan (Indie 2013 - tamilski)
Aadhi Bhagavan (Indie 2013 - tamilski)
11-06-2013
- bóg Mumbaju nie przebacza
Reżyser: Ameer Sultan (Raam, Mounam Pesiyadhe, Paruthi Veeran)
Scenariusz: Ameer Sultan
Muzyka:Yuvan Shankar Raja (7/G Rainbow Colony, Yaradi Nee Mohini)
Zdjęcia: R.B. Gurudev (Yogi), K. Devaraj (debiut)
Premiera:2013
Język:tamilski
Ocena: IMDb 5.6
Bracia Rao (mimo opłacania chroniących ich polityków) przeżywaja w domu najazd policji i wydziału do spraw podatków. Skonfiskowano im sztaby złota i ogromne ilości nieopodatkowanych rupii. Wkrótce okazuje się, że oszuści dali się okraść innym oszustom. Robią teraz wszystko, by trafić na ślad kierującego akcją mężczyzny, który nazwał siebie w tej akcji Afzhar Hussain (Jayama Ravi). Z innych powodów ukrywającego się w Bangkoku w rzeczywistości Adhi Shanmugama poszukuje też oficer policji mumbajskiej Rana. Tym czasem sam Adhi zraniony odrzuceniem matki (nie chce syna bandyty) szuka pocieszenia w ramionach
wykupionej od prostytucji Tamilki Karishmy (Neetu Chandra).
Pojawia się z nią w Mumbaju....
Zaczyna się trochę jak niedawno przeze mnie widziany Special Chabbis. Najazd na dom wysoko postawionych złodziei, konfiskata państowego mienia. Przez oszustów. I dalej mamy przed sobą historię ze świata gangsterów a to w Bangkoku, a to w Mumbaju. Do pełnej kolekcji stereotypu gangsterskiego świata Indii brakuje tylko Dubaju. Na początku patrzyłam na tę historię gangstersko-miłosną (jak w Gangster: a Love Story) znanego mi z
Mounam Pesiyadhe Ameera
z zainteresowaniem. Zaciekawił mnie nieznany mi odtwórca głównej roli (potem się okaże, że podwójnej) - Jayam Ravi.
Rzeczywiście przykuwał uwagę w obu rolach (także w parze z Neetu Chandrą),
ale z czasem zaczęłam patrzeć, na dół ekranu, ile mi jeszcze zostało do końca. Historia mnie znużyła, choć było w niej wszystko: i nadużycia polityków i pobicia na komisariacie, przekupni policjanci, wykorzystanie młodziutkiej acz biednej piękności, porachunki gangów, pielęgnowanie obolałego od ran postrzałowych miłego, daremne błaganie o miłość matki,
która w zamian za miłość żada nawrócenia bandyty, specyficznie okazana troska starszego brata o los swojej siostry, zdrady, sobowtór, zemsta, złota zasada: nikt nie powinien umierać nie znając powodu swojej śmierci, podpalanie ludzi, bójki z lataniem w powietrzu, w których nogi biją częściej niż ręce. Zauważyłam, że gdy piją i palą, to na ekranie towarzyszy bohaterom zakaz, ostrzeżenie, że to szkodzi, ale gdy biją (także mężczyzna kobietę, choć tu ten watek wypadł trochę mniej typowo) - zakazu nie ma. Pewnie musiałby być obecny w większości scen. Na koniec ożywiłam się. Mam słabość do ruin kościoła świętego Augustyna, w których doszło do przedostatniej walki. A właśnie kto wie, gdzie odbyła się ostatnia bójka? Nie znam miejsca. Też na Goa, ale gdzie?
P.S. Mariolę ujął w tym filmie Ravi jako gangster i tamilski rap. Rzeczywiście zniewieściałość w połączeniu z okrucieństwem, sentymentalizm wobec Rani plus beztroska i szybkość w zabijaniu boga Mumbaju odegrana przez Jayama Ravi ciekawiła mnie.
Scenariusz: Ameer Sultan
Muzyka:Yuvan Shankar Raja (7/G Rainbow Colony, Yaradi Nee Mohini)
Zdjęcia: R.B. Gurudev (Yogi), K. Devaraj (debiut)
Premiera:2013
Język:tamilski
Ocena: IMDb 5.6
Bracia Rao (mimo opłacania chroniących ich polityków) przeżywaja w domu najazd policji i wydziału do spraw podatków. Skonfiskowano im sztaby złota i ogromne ilości nieopodatkowanych rupii. Wkrótce okazuje się, że oszuści dali się okraść innym oszustom. Robią teraz wszystko, by trafić na ślad kierującego akcją mężczyzny, który nazwał siebie w tej akcji Afzhar Hussain (Jayama Ravi). Z innych powodów ukrywającego się w Bangkoku w rzeczywistości Adhi Shanmugama poszukuje też oficer policji mumbajskiej Rana. Tym czasem sam Adhi zraniony odrzuceniem matki (nie chce syna bandyty) szuka pocieszenia w ramionach
wykupionej od prostytucji Tamilki Karishmy (Neetu Chandra).
Pojawia się z nią w Mumbaju....
Zaczyna się trochę jak niedawno przeze mnie widziany Special Chabbis. Najazd na dom wysoko postawionych złodziei, konfiskata państowego mienia. Przez oszustów. I dalej mamy przed sobą historię ze świata gangsterów a to w Bangkoku, a to w Mumbaju. Do pełnej kolekcji stereotypu gangsterskiego świata Indii brakuje tylko Dubaju. Na początku patrzyłam na tę historię gangstersko-miłosną (jak w Gangster: a Love Story) znanego mi z
Mounam Pesiyadhe Ameera
z zainteresowaniem. Zaciekawił mnie nieznany mi odtwórca głównej roli (potem się okaże, że podwójnej) - Jayam Ravi.
Rzeczywiście przykuwał uwagę w obu rolach (także w parze z Neetu Chandrą),
ale z czasem zaczęłam patrzeć, na dół ekranu, ile mi jeszcze zostało do końca. Historia mnie znużyła, choć było w niej wszystko: i nadużycia polityków i pobicia na komisariacie, przekupni policjanci, wykorzystanie młodziutkiej acz biednej piękności, porachunki gangów, pielęgnowanie obolałego od ran postrzałowych miłego, daremne błaganie o miłość matki,
która w zamian za miłość żada nawrócenia bandyty, specyficznie okazana troska starszego brata o los swojej siostry, zdrady, sobowtór, zemsta, złota zasada: nikt nie powinien umierać nie znając powodu swojej śmierci, podpalanie ludzi, bójki z lataniem w powietrzu, w których nogi biją częściej niż ręce. Zauważyłam, że gdy piją i palą, to na ekranie towarzyszy bohaterom zakaz, ostrzeżenie, że to szkodzi, ale gdy biją (także mężczyzna kobietę, choć tu ten watek wypadł trochę mniej typowo) - zakazu nie ma. Pewnie musiałby być obecny w większości scen. Na koniec ożywiłam się. Mam słabość do ruin kościoła świętego Augustyna, w których doszło do przedostatniej walki. A właśnie kto wie, gdzie odbyła się ostatnia bójka? Nie znam miejsca. Też na Goa, ale gdzie?
P.S. Mariolę ujął w tym filmie Ravi jako gangster i tamilski rap. Rzeczywiście zniewieściałość w połączeniu z okrucieństwem, sentymentalizm wobec Rani plus beztroska i szybkość w zabijaniu boga Mumbaju odegrana przez Jayama Ravi ciekawiła mnie.