Sloneczniki

Pranayam (Indie 2011 - malajalam)

Pranayam (Indie 2011 - malajalam)

12-07-2013
 - choć piosenka się kończy, muzyka trwa
Reżyseria:Blessy (Bhramaram, Thanmathra)
Scenariusz: Blessy
Język: malajalam
Premiera: 2011
Tytuł: miłość
Ocena: IMDb 6.9/10

പ്രണയം


Achutha Menon (Anupam Kher) ma coraz większe problemy z sercem, więc syn przywozi go do swego domu w Ernakulam. Sam pracuje w Dubaju, zatem jego ojciec ma pozostać pod opieką synowej. Pewnego dnia Achutha spotyka w windzie sąsiadkę, której widok wstrząsa nim. Grace (Jayapradha), dziś żona unieruchomionego na wózku profesora filozofii Mathewsa (Mohanlal)  (Jayapradha) budzi w nim wspomnienia sprzed lat.



W młodości  łączyła  ich miłość.



Poślubili siebie mimo, że pochodzili z różnych światów. Narodziny syna ich jednak poróżniły. Hindus Achutha nie chciał wychowywać syna w chrześcijańskiej wierze Grace. Teraz po latach Achutha i Grace z mężem zaczynają się spotykać ze sobą, przyjaźnić, co budzi zgorszenie u ich dzieci...

Patrzyłam na tę historię naprawdę poruszona. Trzy osoby, które właściwie już przeżyły swoje życie. Czasu im zostaje co raz mniej. Czy zdążą go użyć do uleczenia do dziś bolesnych relacji? W Pranayam przyszłość się kurczy, przeszłość wypełnia historię życia bohaterów. To wspaniałe w konfrontacji ze zbliżającą się śmiercią podjąć decyzję cieszenia się tym tu i teraz, które jest jeszcze naszym udziałem, przeżywać je z osobami, które nas rozumieją,



których obecność wnosi radość w nasze życie.


Nawet jeśli przyjaźń miedzy Grace i jej ex i obecnym mężem oburza ludzi przyrównujących łączącą ich więź do relacji legendarnej Draupadi żyjącej w małżeństwie z pięcioma Pandawami.
Czy ubierając się w róż powstrzymamy nadejście nocy? - tym słowom piosenki z filmu towarzyszą obrazy rosnącej niemocy i ograniczeń, związanych ze starzeniem się coraz bardziej chorych bohaterów. Coraz mniej można, a jeszcze tyle się pragnie. Częściowo sparaliżowanemu profesorowi (znów bardzo prawdziwy Mohanlal) choroba odebrała możliwość przezywania namiętności, okazywanej w ciele zmysłowości, ale w relacji z żoną i tak oboje zachowali to, co najważniejsze, a co Stanisław Grochowiak wyraził w swojej poezji słowami przecież mnie czułość nigdy nie opuści.



Ze wzruszeniem patrzę na tę parę słuchając śpiewanej przez Mohanlala żonie piosenki Cohen I'm your man.
Grany przez, zawsze z przyjemnością widzianego przeze mnie, Anupama Khera


Achutha Menon wnosi w tę więź radość życia, szukanie nowych wyzwań, nawet jeśli z racji ograniczeń wieku i choroby tym wyzwaniem ma być tylko możliwość spojrzenia na morze z nowego miejsca, która wymaga dźwigania profesora na wózku.

Trójka bohaterów w ciałach, które lada moment spodziewają się zawału serca lub udaru mózgu, żyje w pewnym stopniu w cieniu śmierci.  Widać to wyraźnie w lęku Grace, że jej wejście w śmierć postawi  męża wobec perspektywy  braku opieki, bezbronnej samotności.

 Inną stroną tej nadchodzącej w ich życiu zmiany jest pytanie: czy zdążymy stanąć w prawdzie wobec siebie, ujawnić ją przed najbliższymi, mimo strachu, że może ona nam przynieść odrzucenie. To wyzwanie czeka na Achuthe i Grace, którzy przed laty pokłóciwszy się pokaleczyli swoim rozstaniem  syna.
Jak rozmawiać z dorosłym już synem, którego dzieciństwo minęło bez ciebie, który sam buduje już życie swojej rodzinie, pozostając w głębi serca wciąż osieroconym, stęsknionym za matką? Słuchaj go i proś o wybaczenie, mówi mąż bohaterki profesor Mathews.


Inne relacje pokazane w tym filmie to relacja między dorosłymi dziećmi, a ich starymi rodzicami. Bohaterowie wyrażają odwieczny lęk starzejących się ludzi, by nie być dla kogoś niechcianym obciążeniem, by nie być zdanym w swej bezsilności tylko na cudzą opiekę, choćby była to opieka najbliższych. W filmie padają słowa Ciężarem jest się, gdy  troska o rodzica staje się obowiązkiem.

Śmierć, o której się tu mówi jak o podróży w nieznane, oznacza tylko, że piosenka się kończy, ale muzyka trwa dalej.

P.S.
W ostatniej scenie motyl - mimo że jest symbolizuje zmartwychwstanie, przemianę,  trwanie mimo przemijania znanej nam formy życia, lot mimo ulotności -  wydał mi się niepotrzebnym dopowiedzeniem.

W filmie, którego reżyserem jest Blessy (moja wdzięczność za Thanmathra i Bhramaram,  też z Mohanlalem)



  - obrazy morza i deszczu lubiane przeze mnie. Nie do nasycenia. I pozostawiony na brzegu pusty wózek inwalidzki w ogromnej przestrzeni morza i nieba.  I cytat z listu do Efezjan, komentujący relację męża i żony: Mężowie powinni tak miłować swe żony, jak swe własne ciała, kto miłuje swą żonę, miłuje siebie samego.