Sloneczniki

Samsara (2011 - USA)

Samsara (2011 - USA)

21-11-2012
Reżyseria: Ron Fricke ("Chronos", "Baraka")
Zdjęcia: Ron Fricke
Premiera: 2011
Produkcja: USA
Język: żaden
Nagroda: w Dublinie za film
GAtunek: film dokumentalny
Ocena: IMDb 8.4/10



Do kina w porcie wybrałam się z pewnymi watpliwościami. Ze sto minut tylko obraz i muzyka. Czy mnie to nie znuży? Przed wejściem zdumiał mnie widok kolejki. Po raz pierwszy w klubie nie dla wszystkich wystarczyło biletów.


"Samsara" to opowieść o naszej planecie, o jej cywilizacji. Sfilmowana w sposób zapierający dech, często z lotu ptaka. Nasze oczy - za okiem kamery - wędrują od obrazów pustyni i wybuchów wulkanów poprzez starożytne miejsca sakralne, a w nich dzień rozpoczynany modlitwami buddyjskimi i mozolnym układaniem kolorowej mandali, symbolicznego orazu świata.


Kamera pokazuje nam świat ludzi szukających odpowiedzi w modlitwie do Allaha, Buddy i Chrystusa.  Wyrazili oni swoją wiarę w pięknie tworzonej sztuki.


Stopniowo jednak ład świata


 duchowego wypierają w tej historii porażające obrazy rosnącej konsumpcji. Jeden z obrazów przedstawia setki tysiecy stłoczonych kurczaków, które zagarnięte przez maszynę na naszych oczach na taśmie produkcyjnej przemieniają się w towar, w kawałki mięsa. Pakowane w folie, wrzucane do lodówek supermarketów.
Obrazów niepotrzebnego mnożenia potrzeb, zwycięstwa materii nad duchem jest coraz więcej. Nakładają się na siebie. Równolegle widzimy świat unifikacji.



Mundury, które czynią anonimowe numery z więźniow, żołnierzy, pracowników, uczniów.
Innym wymiarem zunifikowanego i zmaterializowanego świata jest seks i przemoc. Też wyrazone w towarze: dziesiątki seks-lalek zapełniających pustkę po braku miłości i ogrom produkcji automatów, w które uzbrajamy też plemiona pierwotne.



Wszystko to Ron Fricke pokazuje w bardzo sugestywnych, często przejmująco pięknych obrazach. Dopełniając je muzyką.
Co pewien czas kamera zatrzymuje się dłużej na czyjejś twarzy. Pozwala uważnie spojrzeć w oczy czyjemuś smutkowi.
Niektóre miejsca można rozpoznać z nazwy. Bardzo poruszył mnie widok ludzi na wysypiskach śmieci Manili. Ci, co wyrzucają i ci, którzy potrzebują.
Tylko w dwóch momentach reżyser decyduje się wprowadzic coś w rodzaju fabuły, czy performance. Jedna z tych scen może się kojarzyć ze współczesną sztuką wyrażającą świat spostrzegany jako absurdalny, ziejący rozpaczą chaos lub wyobrażenie naszej cywilizacji, w której spod cienkiej warstwy kultury łatwo może na powierzchnię wydobyć się pierwotna dzikość, barbarzyństwo.
I znów powrót do tych, w ktorych trwa jeszcze tęsknota za Absolutem, Kimś większym ode mnie samego.




Czuję zbędność tych słów wobec wielkiego wrażenia, jakie na mnie wywarł pozbawiony słów obraz Samsary.