Sloneczniki

Esther - Stefan Chwin

Esther - Stefan Chwin

30-07-2015

Stefana Chwina



 znam tylko z "Hanemanna". Tu wzbudził we mnie podobny podziw pietyzmem tworzonych obrazów Warszawy  z przełomu XIX i XX wieku.



Opowieść przedstawiająca losy ludzi związanych z panną Esther Simmel rozgrywa się na przestrzeni czasu od początku stulecia do pierwszych lat powojennych, a miejscem akcji jest przede wszystkim Warszawa, ale mowa też o Wiedniu, Zurychu, Bazylei, Petersburgu, ale i Gdańsku. Wszystkie te miejsca przedstawiono w trakcie zmian także tych tak  dramatycznych jak rewolucja październikowa, powstanie warszawskie,



czy germanizacja i faszyzacja Wolnego Miasta Gdańsk.



W tle losów bohaterów pojawiają się postacie prawdziwe: Nietzsche,



nie wprost Papusza


 i Witkacy.


Na początku podziwiając sugestywność odtwarzanych światów nie byłam pewna, czy chcę czytać dalej. Czułam się jak przy oglądaniu albumu ze starymi zdjęciami obcych mi osób. Przecież to minęło, przecież to nie moje. Z czasem jednak bohaterowie przestali być mi obcy i wciągnęła mnie ta historia młodzieńczej fascynacji dwóch braci piękną Esther Simmel, której zdjęcie przyczyni się w bolszewickiej Rosji do czyjejś klęski,


a w okupowanej przez Niemców Polsce ocali czyjeś życie.

W książce

- motyw choroby i szukania zeń ocalenia choćby u osób przypominających Rasputina

- motyw Cyganów



- i motyw szantażu, przy czym szantażystę Stefan Chwin przedstawia w duchu Dostojewskiego.

Opowieść zamkniętą klamrą współczesności  ilustrują czarno-białe zdjęcia Warszawy i Gdańska sprzed stu lat.


Dopełniają one  bardzo wiarygodne obrazy przemijania. Ktoś tu odjeżdża, ktoś umiera. Po kimś pokój zostaje wysprzątany aż po anonimowość, czyjś dom mebel po meblu ginie opuszczany pod białymi pokrowcami.

Ciekawe.

CYTATY:

"Przecież nic nas nie potrafi nasycić. To może być dowód, że istnieje inny świat. Bo dusza zawsze rwie się tam, gdzie nas nie ma. Ten świat jej nie smakuje."

"Lecz w jakiej chwili życie przełamuje się w nas i to, co dotąd radowało przestaje cieszyć?"

proroctwo na temat przyszłości:
"Każdy będzie wierzył w to, co będzie chciał wierzyć, bo nikt nie będzie naprawdę wierzył w cokolwiek. A wierz sobie, powiedzą ci, człowieku, w co chcesz! Chcesz w Buddę? Proszę bardzo. W Jezusa? Jeszcze lepiej. W Allaha? Ależ oczywiście, wierz sobie w Allaha! A co z Prawdą?  - zapytasz. Prawda? Państwo stanie na straży wielości wiar nie dopuszczając, by ktokolwiek żarliwie spierał się o to, która z wiar prawdziwa... Prawdziwym Bogiem będzie społeczna harmonia wiary w wielu bogów.  Samo słowo Prawda stanie się nieprzyzwoite...Zobaczysz, prawdziwą cnota przyszłości będzie obojętność w sferze Prawdy."

"Jak Tertulian uwierzył, że Chrystus był ułomny i miał szpetną twarz, w czym świętość Boża najpełniej się objawiła."


u karmelitów "Miser res sacra... Ubogi rzecz święta."

"Czyż dziesięcioro przykazań nie jest obcesowe? Bo jakże to tak: Najwyższy na "ty" do ciebie od razu!  Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną...Czcij ojca swego...Nie zabijaj...nie kradnij... Nie cudzołóż...To dusze szlachetna, co wolność uważa za swój święty obowiązek, zrazić może. Delikatności większej tu potrzeba, bośmy już nie tacy jak dawniej, odkąd Bastylię zburzono! Nowe czasy! A gdyby Pan nasz zechciał się do nas dajmy na to tak:
Primo: Uprzejmie uprasza się Szanownych Państwa o nie posiadanie bogów cudzych przede mną... Quinto: Uprzejmie proszę, byście Państwo zechcieli nie mordować bliźniego swego."

"O, to palenie rzeczy po najbliższych. To przebieranie, co zostawić, co wrzucić w ogień. To łowienie ciepłego zapachu w zimnych już kieszeniach.... Te płaszcze, których nikt już nie włoży. Te starzejące się w oka mgnieniu krawaty i kokardy. Te okulary pasujące tylko do tamtych oczu. Te niczyje grzebienie, na których lśni skręcony włos 2 z przysypanej piaskiem głowy."


TROCHĘ INDII, a więc o Romach:



- Pogląd czyjś o Cyganach:

"Bezbożność - wiadomo- szerzy się wśród ludzi bez domu własnego i stałego zajęcia. Dom rzecz święta, duszę człowieka buduje."

- o traktowaniu Cyganów:
"Izabela Kastylijska, królowa katolickiej Hiszpanii kazała ich bić batem, zakuwać w kajdany i obcinać uszy. Anglicy wieszali nawet cygańskie dzieci. W krajach niemieckich chłosta, rozdzieranie nozdrzy i warg, wypalanie piętna na twarzy... A hrabiowie znad Renu polowania sobie urządzali na cygańskie tabory... Arcykatolicka Maria Teresa, sławna cesarzowa Austrii, kazała Cyganom dzieciom odbierać i dawać je na wychowanie chłopom... I jak tu po czymś "takim mogą nie mieć się za ludzi wyższych lepszych od wszystkich. Kto zgnieciony,



pogardą odpłaca ...To piękny lud,



choć dziwny trochę i może przeminie w jak wszystko".