Wilcza krew (Rosja 1995)
Wilcza krew (Rosja 1995)
Волчья кровь
Język rosyjski
1995
Do filmów z czasu porewolucyjnych walk białych i czerwonych wciąż powracam. Ten czas określił przyszłą tożsamość Rosji. W rodzinie moich przodków zdecydował o wygnaniu. Wilcza krew dotyczy walk na Syberii (dokładnie na Uralu),
które znam przede wszystkim z "Admirała" i "Isajewa". Zaczyna się od wyroku, decyzji o rozstrzelaniu.
Swojego. Zamroczony wódką bolszewik wypuścił na wolność jeńców z Białej Armii. Jego śmierci z rąk swoich towarzyszy komentarz: "революцией поставлен, революцией снесен".
Zabijanie beztroskie, lekkie jak zmiana figury w tańcu. Pod skoczną muzykę pędzą między drzewami jeźdźcy na koniach.
Jakby zrośnięci ze zwierzęciem.
Swobodni w ruchach, radości w zabijaniu. Jeśli nie uda Ci się trafić w komandira czerwonych, powiesisz jego ojca.
Jeśli przez pomyłkę ostrzelasz oddział swoich, bez mrugnięcia okiem dobijesz ostatniego z nich, by nie zostawić świadka.
Gdy w rozmowie z czekistami poczujesz, że właśnie zapada wyrok na twoją głowę, strzelisz pierwszy. Jak w westernach. Bo w takim duchu pokazano tu rozgrywki przegrywających już carską Rosję Kozaków,
wprowadzających nowy krwawy ład czerwonych i mieszkańców wiosek łupionych równo przez jednych i drugich. Komandir czerwonych, wyluzowany, uśmiechnięty
przy podejmowaniu najbardziej brutalnych decyzji mówi: в военное время право заменил приказ - мой!. Kiedy opowie się za życiem, o mało co nie zapłaci za to własnym życiem. Miłosierdzie jest wartością niedocenianą przez czerwonych.
W lekkiej przygodowej formie - ciężka mroczna treść.
Grany w pół spojrzeniach bardzo powściągliwie przez Jewgienija Sidichina komandir otriada osobowo naznaczenia to dawca śmierci. Może w każdej chwili rozstrzelać. A zabija jak w zabawie
ledwie podnosząc jedna ręką strzelbę. Bo jak mówi bohater: Boga nie ma, więc i od sumienia łatwiej się uwolnić. Słowa spróbuj ich zrozumieć, bohater kwituje wypowiedzią Mam inna zasadę: ja ich unicestwiam.
W kontekście niedawnej kaźni na carze gorzko brzmi komentarz do decyzji bohatera: syna nazwę Mikołajem- царское имя как не так.
I dialog o jego przyszłości:
- syn za ojca do końca będzie walczyć
I wątpliwości bohatera: bywa, że i syn pójdzie na ojca. I tak tu się dzieje. Smutek przelewania krwi swoich. W braterskiej wojnie.
Stąd dwuznaczność nadziei, jaką pojawia się w filmie wraz z narodzinami dziecka
przywitanego radosnymi strzałami w niebo. Niepewność jego losu punktowana zamykającym opowieść śpiewem: проподет твоя буйная голова (propodziot twoja bujanaja gołowa) z pieśni Stieńki Riazina Mnie małym mało spałoś, da wo snie priwidiełoś ( мне малым мало спалось да во сне привиделось).
Tu nie ma nawet westernowej solidarności kumpli, a jeśli jest, to w cynicznym cieniu słów na samogon posporili, szlopniet tiebia ataman iii niet (założyliśmy się o samogon, zastrzeli cię ataman, czy nie).
Film jest ekranizacją powieści Romana Monczinskiego Прощёное воскресенье (Niedziela przebaczenia). Zatrzymałam się przy tytule. W Niedzielę Odpuszczenia Grzechów, sławną Maślenicę hucznie obchodzony ostatni dzień beztroskiego, zapustnego tygodnia, po którym następował post i modlitwy. W tym dniu ludzie prosili siebie o przebaczenie słowami Прости меня, i słyszeli w odpowiedzi Бог простит и я прощаю (Bóg wybaczy i ja wybaczam). Sednem tego oświadczenia jest świadomość, że nie jesteśmy sędzia dla kogoś i że zawsze mamy za co przepraszać i przyjmować cudze przebaczenie.
Czemu taki tytuł tej historii, w której wg mnie tak niewiele przebaczenia?