Sloneczniki

Pogorzelisko - w poszukiwaniu syna, ojca i brata

Reżyseria:    Denis Villeneuve
Scenariusz:  Denis Villeneuve wg sztuki Wajdi Mouawada
Muzyka:       Gregoire Hetzel
Zdjęcia:       Andre Turbin
Obsada:       Lubna Azabal, Mélissa Desormeaux-Poulin,
                    Maxim Gaudette
Premiera:     2010
Produkcja:     Kanada
Tytuł:           Incendies
Gatunek:      thriller, dramat rodzinny i wojenny
Język:          francuski, arabski, angielski
Nagrody:      26 nagród (za film, reżyserię, zdjęcia, montaż,
                    dźwięk, make up, scenariusz, rolę - Lubna,
                    3 nominacje (za film do Oscara)
Ocena:          IMDb 8.2/10, Tamanna 7.8/10

  

Kanada. Quebec. Po śmierci Nawal Marfan (Lubna Azawal) notariusz przedstawia jej dorosłym dzieciom, bliźniętom Jeanne i Simonowi


 


ostatnią wolę zmarłej. Oboje są wstrząśnięci jej decyzją pochowania jej pod bezimienną płytą. Dopóki nie spełnią jej obietnicy - nie odnajdą swojego ojca i brata.Dotychczas Jeanne i Simone byli przekonani, że ich ojciec nie żyje.Nie wiedzieli też nigdy, że mają brata.


Rozżalony Simon odrzuca wolę matki, ale Jeanne wyrusza na Bliski Wschód poszukać nieznanych sobie bliskich. Na miejscu dowiaduje się, że tak naprawdę nigdy nie znała swojej matki,


 


nie wiedziała jaka tragedia stała się jej udziałem....


Film od początku mnie zaintrygował. Nieznany brat, nieznany ojciec. Lubię takie poszukiwania,odnajdowania się. Odkrywanie siebie, pojednanie.To mój żywioł. Podróż Jeanne,


  


wspomnienie podróży jej matki Nawal. Kilka płaszczyzn czasowych.  Szukanie kogoś kogo kocham, szukanie odpowiedzi na pytanie, kim jestem.

 

I napięcie konfliktów między chrześcijanami i muzułmanami.

 

„Pogorzelisko” jest adaptacją sztuki pochodzącego z Bejrutu Wajdi Mouawada,



wydaje się więc, że przedstawianemu światu najbliżej do stolicy Libanu, choć reżyser wolałby pokazać nam niezlokalizowaną do końca historię świata owładniętego nienawiścią.


  

   

Obozy uchodźców palestyńskich widziałam tylko w Bejrucie. Na tle jego kolorowego bogactwa nawet widziane z zewnątrz przez siatkę i druty kolczaste przedstawiały sobą bolesny widok. Ściśnięci na małej powierzchni ludzie. Uciekałam wzrokiem od ich spojrzeń. Oskarżały tych, którzy poza obozem sprawiali wrażenie wolnych, zabezpieczonych, nierozumiejących czym jest wygnanie i oddzielenie. Bejrut, stolica kulturalna Bliskiego Wschodu, stracił swoją pozycję



przemieniony wojną.


  

img64.imageshack.us


Najpierw z powodu libańskiej wojny domowej (1975-1992)


 

img201.imageshack.us


przedstawionej w "Pogorzelisku", potem w 2006 w na skutek wojny z Izraelem. Tu na blogu do tej części historii Libanu nawiązuje film "Walc z Bashirem". "Pogorzelisko" odnosi się do wojny domowej


 

1.bp.blogspot.com


- walk między falangami chrześcijańskimi a popierającymi palestyńskich uchodźców muzułmanami libańskimi. Rozumiem jednak, że reżyser wolał unikać konkretnego kontekstu politycznego związanego z tragedią relacji izraelsko-palestyńskich.


W tym filmie najbardziej poruszyły mnie sceny z przeszłości.


Chrześcijanie i muzułmanie –wyznawcy jednego Boga. Wywodzący się razem z judaizmu. Podobieństwo, wizja Boga jako Kogoś, Kto daje nam doświadczyć miłości przebaczającej, wszystko to znika wobec ognia nienawiści do Obcego, Innego. Odpowiedzią obu stron jest ogień i krew.


 

Obrazy przemocy w tym filmie porażają. Świat, w którym na zmianę trzeba chować krzyżyk, i zawiązywać sobie chustę na głowie,



by znowu po chwili ocalać swoją skórę pokazując krzyż, przeraża. Ten film pokazuje, że każdej religii można użyć jako pretekstu do mordu za odmienność. Przykładem wcale niepokojowi buddyści na Sri Lanka.


Nieznany mi reżyser, Denis Villeneuve przedstawił to przejmująco.


 
Pomogła mu w tym bardzo rola Lubny Azabal

 

 i  kamera Andre Turbina. Zarówno dramat wojny, współczesne slumsy arabskie,  jak i piękno przejeżdżanych pustkowi (Jordanii grającej bliskowschodnie Nigdzie)

 

pokazał on w swoich  obrazach  bardzo realistycznie. Poruszając mnie. Szczególnie w scenach na Bliskim Wschodzie.

   

Krytycznie natomiast odnoszę się do ostatecznego wyjaśnienia tajemnicy matki bohaterów. Wiem, że można je rozumieć symbolicznie, ale zapachniało mi odbierającą wiarygodność przesadą.