Sloneczniki

Sanai Choughade - poszukiwany mąż dla matki z dzieckiem

Reżyseria:                 Rajiv Patil ("Jogwa")
Scenariusz i dialogi:  Sanjay Pawar

Obsada:                    Sai Tamhankar, Shreyas Talpade, Tushar Dalvi,

                                 Shilpa Tulaskar, Subodh Bhave, Santosh
Juvekar   Muzyka:                    Avdhoot Gupte.
Premiera:                  2008
Język:                       marathi
Ocena:                     Tamanna 6/10
                        
 

सनई चौघडॅ
 

W huku grzmotów umiera matka Sai,wymuszając na niej obietnice zachowania przed wszystkimi w tajemnicy jej miłości do Aniketa. Wybłagawszy u Shri i Urmi Deshpande uznanie jej za córkę i oddanie jej pod opiekę wyszukanego troskliwie męża. Zaczyna się więc akcja aranżowania małżeństwa.Urmi i Shri spieszą się, bo on właśnie finalizuje  wyjazd do pracy w Ameryce. Ale znalezienie odpowiedniego kandydata okazuje się niełatwe. Stroną wybrzydzająca jest rodzina męża. Sai (Sai Tamhankar)




w ich oczach okazuje się a to za niska, a to za ciemna, a to okaleczona sieroctwem. Jak mówi swatka „Jest wielu mężczyzn w wieku odpowiednim do ożenku, ale ich matki myślą, ze ich synowie to połączenie Ramy, Kriszny i Arjuny". Sai nie śpieszy się. Mogłaby poczekać i ze trzy lata, ale w wieku 27 lat może sobie pozwolić na małżeństwo Madhuri Dixit, ale nie zwykła dziewczyna. Trzeba się spieszyć. Umęczeni upokorzeniami kolejnych wizyt, podczas których rodziny przypatrują się, jak przebrana w sari Sai podaje im herbatę, Shri i Urmi zwracają się o pomoc w szukaniu do nowoczesnego biura prowadzonego przez Rahula Borgaonkara. Mimo obietnicy złożonej matce, Sai jest gotowa swojemu przyszłemu narzeczonemu wyznać tajemnicę o swym związku z Aniketem (Shreyas Talpade), nawet jeśli  to prawda, że jak mówi jej przyjaciółka " przeszłość dziewczyny może zrujnować jej przyszłość”....


Jak to się dzieje, że nagle spośród setek filmów, jakie masz na dysku zaczynasz oglądać właśnie ten, a nie jakiś inny? Może dzięki recenzji z Meridunya (dzięki, Nati:), na pewno porwana innym filmem tego reżysera „Jogwą”. To wcześniejszy film Rajiva Patila.




Ten nie dotknął tak mego serca jak „Jogwa”, ale obejrzałam go z ciekawością.

Film zaczyna się bardzo bolli (chociaż jest w marathi). W huku grzmotów. Od obietnicy i tajemnicy. Bohaterowie związani, my zaciekawieni. Potem śmieszny i drapieżny obraz sprzedawania dziewczyny obcym, wybrzydzającym ludziom. Przyszły jak kukła ciągnięta za sznureczki przez rodziców. Ona taksowana spojrzeniami, upokarzana wydętymi na znak niezadowolenia ustami. Od razu człowiek myśli o statystykach na temat  spalonych w kuchni młodych mężatek. Tym smutniejsze, że bohaterka ma jeszcze w pamięci tego, którego serce wybrało, granego przez Shreyasa Talpade ("Iqbal", "Dor", "OSO") Aniketa.




Kształty ciała ukrywane pod swobodnym sari, tradycyjnie dmuchany ryż , "nie chcemy sieroty za synową! chcecie pozbyć się ciężaru!" I komentarz piosenki: "Na targu relacji tylu kupców, a mówią, że związki powstają w niebie!"
Biuro matrymonialne ubierające stare tradycje aranżowania małżeństwa w nową formę marketingu i doboru na zasadach naukowych wydaje się być odpoczynkiem po całym tym korowodzie ze swatką i oceniającymi jak na targu niewolników rodzicami.  "Łączymy rozdzielonych!" Coś w tym z reality show, z Big Brothera. Zbierzemy was wszystkich razem i zobaczymy co z tego na oczach kamer wyniknie. Bardzo współczesne.



 Na ekranie każdy z bohaterów może  zobaczyć swoje własne oczekiwania wobec tego jedynego: kasta , religia - nieważne, ale musi być bogaty. Ta sama kasta i niech lubi muzykę. Nie chcę żyć w rodzinie pokoleniowej z mężem jako mym panem. Niech się ubiera tak, jak ja lubię.
Film ma zabawne dialogi ("nie chcę męża z Zachodu, tak jak Indie nie chcą za premiera cudzoziemca"- aluzja do Włoszki Soni Gandhi?; "Najciemniejszy chce jasnej żony, czy nie rozumie tego, ze to pogarda dla własnej skóry?"). Podkreślające różnice w zmieniających się właśnie Indiach - "ty chcesz amerykańskiej wolności, a ja spokoju w świetle lampy i obchodzonego w modlitwie drzewka bazylii". Seks przedmałżeński jako znak przekształcającej się pod wpływem  globalizacji obyczajowości Indii. jak daleko jesteśmy od niepodnoszących na mężczyznę oczu bohaterek tylu filmów Indii!
Ciąża przed ślubem określona tu jako kradzież u społeczeństwa, okradanie go z honoru i wartości. W obronie praw kobiety sięga się tu do skojarzeń z "Ramajany" i "Mahabharaty". Do obrazów udowadniającej w próbie ognia swoją czystość Sity i do Kanti, matki pięciu Pandawów, każdy z innego boga. Czy urzeczenie Adityi (
Santosh Juvekar) przetrwa próbę. Czy jest w stanie stawić czoła wobec nacisku społecznego?



W miarę filmu problem zaaranżowania małżeństwa staje się problemem walki o równe prawa kobiety. Także do niejednego związku z mężczyzną. Nabiera znaczenia manipulowanie opinią publiczną, wykorzystanie mediów do promowania niezamężnych matek, także w reklamach towarów dla niemowląt. "Użyj haseł Matki Boskiej i Kunti!. Potem poszerzymy to na wdowy i rozwódki". Firma liczy na tysiące maili podtrzymujących. Na pomoc przywoływany jest obraz Draupati z "Mahabharaty", żony pięciu mężczyzn.
Tę historie przedstawia cała grupa bohaterów, wśród nich bardzo naturalna Sai Tamhankar w roli Sai, Shreyas Talpade jako pierwsza miłość Aniket



Subodha Bhave jako szef biura matrymonialnego,



Tushar Dalvi i
Shilpa Tulaskar jako opiekujące się Sai małżeństwo Deshpande.
                                


 Ciekawie się ogląda ten film mimo, że wierząc w problem dziewczyny nie dawałam wiary budowanym przez nią w pośpiechu związkom. A koniec? Bez sensu!