Sloneczniki

Mungaru Male - nawet jeśli zapomnisz mnie, zapamiętasz

Reżyseria:      Yograj Bhat ("Gaalipata")
Scenariusz:   Yograj Bhat
Obsada:        Ganesh (debiut), Pooja Gandhi, Anand Nag
Język:           kannada (Karnataka)
Gatunek:       Komediodramat miłosny i rodzinny
Zdjęcia:        S Krishna
Muzyka:          Mano Murthy ("Amrithdare", "America, America")
Tytuł:            Monsunowy deszcz / południowo-zachodni monsun
Premiera:      2006
Oceny:          IMDb 7.4/10, Tamanna 7.5/10

 

Bangalore. Preetam (Ganesh) to radosny lekkoduch, któremu krzykliwy ojciec zarzuca brak chęci do pracy. Najważniejszą w jego życiu osobą pozostaje zawsze występująca w jego obronie matka. Rozumieją się w pół słowa. Pewnego dnia jednak ktoś staje się dla niego jeszcze ważniejszy. Spotkaną przypadkowo Nandini (Sanjana Gandhi) uznaje on za wyznaczoną mu przez los przyszła żonę. Przeszkodą na drodze ku wspaniałej przyszłości jest to, ze dziewczynę trzeba w sobie rozkochać i przekonać jej rodzinę, by zrezygnowała z zaplanowanego ślubu z innym...

Skądś to znamy? Może DDLJ z podniesioną poprzeczką (obojętność dziewczyny)?  A może coś całkiem innego. Aby śmiać i płakać przy tym filmie (a płakałam), trzeba to lubić. Chłopaka, który tak zapatrzy się w porywistym wietrze na pierwszy raz w życiu widzianą dziewczynę, że wpadnie do studzienki kanalizacyjnej (czy podobnie romantycznego użycia  kanalizacji nie znamy z filmu "Kandukondain, Kandukondain"?).  Trzeba to lubić. Okazywanie ukochanej czułości i troski przez wniesienie dziewczyny schodami do świątyni na wysokiej górze. To też trzeba  lubić. A przecież jest jeszcze wyznanie miłości w miejscu, gdzie przyroda śpiewa najwspanialszy hymn pięknu - w bajecznym huku przelewających się srebrzystym światłem wodospadów Dźog


(czemu zrezygnowałam z wędrówki ku nim?)
Obrazów (S Krishna), które w tym filmie porywają, jest wiele.


 Niektóre bardzo mnie poruszały. Jak scena wyznania bezsilności, której czasem doświadczamy kochając. W strugach deszczu.
Indie na swoich ekranach oswoiły nas z tym, że nie ma nic bardziej obnażającego uczucia bohaterów, jak poddać ich ulewie monsunowego deszczu.


 I taniec zyska na sile. I ciała na atrakcyjności. A na twarzach bohaterów czy odróżnimy łzy od kropel deszczu?


Tu dodatkowym wyzwalaczem prawdy okazuje się alkohol. Bohater, który ze swoim krągłym typem urody bawi,

 

zaczyna mnie też naprawdę wzruszać. Razem z nim czuję dotkliwie smutek, zdając sobie sprawę, "że jej może nie być w jego życiu".
To piękna historia miłosna - pokazano nam opowieść o tym, że można kogoś zobaczyć i od pierwszego spojrzenia zacząć żyć nim. Nie wyobrażając sobie pustki, jeśli się tę osobę straci. Co może stanąć na drodze tak wielkiej miłości? Miłość i szacunek do innych? Ich zaufanie do nas? Ich zobowiązania wdzięczności? Historia rozwija się dramatycznie. I tak dalece wierzymy (bardzo szczerze zagranemu przez Ganesha) bohaterowi, że częścią historii staje się nawet królik, na cześć mitycznego w Indiach kochanka, który zapija się z tęsknoty za ukochaną, z którą nie może dzielić życia, nazwany zabawnie Devdas. To jemu Preetam zawierza radość zakochania


 

ale i smutek niepewnej przyszłości.


Symbolizuje ją też moknący na deszczu (być może głównym bohaterze tego filmu), szarpany wiatrem sznur zawiązany z sari. Zwisa z balkonu bohaterki zostawiając jej wolność wyboru w miłości. Aż po ucieczkę od rodziców.

Mój krytyczny rozum powinien wyśmiać tę historię, ale moje serce w pełni ją kupiło. Pewnie dzięki rolom nieznanego mi dotychczas Ganesha (czy to jego debiut?) i zapamiętanego przeze mnie z "Anaahat", "Yuva" i "Maya" Ananta Naga, w roli ojca dziewczyny.



Ale i na mamusie młodych patrzyło mi się dobrze (
Padmaja Rao i Sudha Belavadi).



Tylko Pooja Gandhi w roli Nandini mniej mnie do siebie przekonała. Podobnie jak potem w "Milanie".



Opisałam wcześniej wrażenia z "Prarambhy" i "Milany", ale "Mungaru Male" to mój pierwszy film w kannada. Całkiem nieźle się zaczęło. Tylko skąd teraz wziąć kolejne?! Np
"Gaalipata"  też Yograja Bhata,



 z Ganeshem? A może prezentowany w Cannes "Mathad Mathad Mallige"? Albo coś Girisha Karasawalli ? "Ghatashraddha", "Dweepa", "Thai Saheba", czy "Gulabi Talkies"? W jakich historiach powędrować dalej poznaną przez mnie w Badami, Hampi i Gokarnie, Karnataką?

P.S. Dzięki, Kikimoro!:)






Film kręcony w Karnatace - Bangalore, Shimoga, w okolicy wodospadów Dźog.



farm1.static.flickr.com