Mohenjo Daro - sen o jednorożcu
Lagaan, Swades, Jodha Akbar, Khelein Hum Jee Jaan Sey)
2016
język hindi
2 nominacje (za role - Kabir Bedi i Puja Hedge - debiut w hindi)
IMDb 6/10
W 1920 roku w dolinie Indusu natrafiono na ruiny cywilizacji z 3000 do 2500 lat p.n.e.
Nie miała nic wspólnego z aryjskimi najeźdźcami Indii. Od tych pastersko-koczowniczych ludów różnił ją miejski charakter cywilizacji od odnalezionych miast nazwanej cywilizacją Harappy l i Mohendżo Daro.
Miasta te zbudowano ze znormalizowanych w wielkości cegieł, zabudowano wielopiętrowymi budynkami o przestronnych pokojach. zaopatrzonych w kanalizację. Byk, bawół,
owca, wielbłąd, a nawet słoń były już w czas tej kultury oswojone. Kobiety ozdabiały się biżuterią inkrustowaną kamieniami szlachetnymi,
ceramika odznaczała się wyrafinowanym pięknem. Rzeźby wyrazistością.
Ashutosh Gowariker to reżyser, który lubi tematem swoim uczynić Indie. Widać to w Swades, ale też w filmach z tłem historycznym.
W Lagaan i Khelein Hum Jee Jaan Sey umieścił on akcję w czasie kolonizacji brytyjskiej, w Jodha Akbar głębiej, bo w epoce panowania muzułmańskiej dynastii Mogołów, tu próbuje przed naszymi oczyma wyczarować Indie sprze czterech, pięciu tysięcy lat.
Harappa i Mohenjo Daro już samą nazwą, a co dopiero tajemnicą swego istnienia i zniknięcia urzekają mnie. Marzy mi się, by stanąć wśród tych kamieni, cegieł, ulic, domów z niebem zamiast dachów. Niepokoi mnie jednak myśl, że kolebka indyjskiej cywilizacji od brytyjskiego Podziału Indii w 1947 znajduje się w Pakistanie. Bardzo chciałabym powędrować po Pakistanie, ale z racji nie najlepszych stosunków między obydwoma krajami, obawiam się, czy nie miałabym potem kłopotów z uzyskaniem wizy indyjskiej.
Tym więcej wdzięczności poczułam do Gowarikera, że chce mnie zabrać w głąb czasu. Zaczarować obrazami rekonstrukcji zaginionej przeszłości, zaciekawić historią kogoś, kto nie zna tajemnicy swego królewskiego pochodzenia, kto śni obrazy obcego mu miasta, a potem rozpoznaje je przybywszy doń. Jeśli jest on młodym człowiekiem (Hrithik Roshan), to dobrze jeśli jest tak odważny, że nie przestraszy go bunt przeciw tyranowi (Kabir Bedi),
który zastraszył wszystkich. W chwilach wolnych od walki o sprawiedliwość społeczną, może też ratować córkę kapłana, najpierw od rozszalałych koni,
a potem od obiecanego jej za męża niekochanego syna tyrana (Arunoday Singh). Rozkochując ja tym w sobie.
Tańce,
śpiewy, westchnienia, pościgi i walki łącznie z na modlę Gladiatora walka na arenie znużyły mnie.
Urok pierwszych obrazów Mohenjo Daro spowszedniał.
Zostało mi jeszcze 20 minut filmu, ale nie wiem, czy go doogladam.
Reż. Ashutosh Gowariker (2016
język hindi
2 nominacje (za role - Kabir Bedi i Puja Hedge - debiut w hindi)
IMDb 6/10
W 1920 roku w dolinie Indusu natrafiono na ruiny cywilizacji z 3000 do 2500 lat p.n.e.
Nie miała nic wspólnego z aryjskimi najeźdźcami Indii. Od tych pastersko-koczowniczych ludów różnił ją miejski charakter cywilizacji od odnalezionych miast nazwanej cywilizacją Harappy l i Mohendżo Daro.
Miasta te zbudowano ze znormalizowanych w wielkości cegieł, zabudowano wielopiętrowymi budynkami o przestronnych pokojach. zaopatrzonych w kanalizację. Byk, bawół,
owca, wielbłąd, a nawet słoń były już w czas tej kultury oswojone. Kobiety ozdabiały się biżuterią inkrustowaną kamieniami szlachetnymi,
ceramika odznaczała się wyrafinowanym pięknem. Rzeźby wyrazistością.
Noszono szaty z bawełny i wełny. Grano w kości. Dzieci bawiły się przemyślnymi zabawkami. Z wykopanych pieczęci
można było wnioskować o kulcie bogini i lingi, o tym, że medytowano już wówczas w pozycji lotosu, że ołtarze z ogniem i sakralne kąpiele w świętych zbiornikach wodnych miały już miejsce. Jak dziś w Indiach. Centrum tej cywilizacji znajdowało się Dolinie rzek Indusu i Saraswati, która z czasem zniknęła. Podobnie jak cywilizacja. Do dziś nie wiadomo, czy przyczyną jej zniknięcia była zmiana biegu rzeki i brak wody, czy najazdy. Mówi się nawet o zniszczeniu jej przez... bombę atomową.
Ashutosh Gowariker to reżyser, który lubi tematem swoim uczynić Indie. Widać to w Swades, ale też w filmach z tłem historycznym.
W Lagaan i Khelein Hum Jee Jaan Sey umieścił on akcję w czasie kolonizacji brytyjskiej, w Jodha Akbar głębiej, bo w epoce panowania muzułmańskiej dynastii Mogołów, tu próbuje przed naszymi oczyma wyczarować Indie sprze czterech, pięciu tysięcy lat.
Harappa i Mohenjo Daro już samą nazwą, a co dopiero tajemnicą swego istnienia i zniknięcia urzekają mnie. Marzy mi się, by stanąć wśród tych kamieni, cegieł, ulic, domów z niebem zamiast dachów. Niepokoi mnie jednak myśl, że kolebka indyjskiej cywilizacji od brytyjskiego Podziału Indii w 1947 znajduje się w Pakistanie. Bardzo chciałabym powędrować po Pakistanie, ale z racji nie najlepszych stosunków między obydwoma krajami, obawiam się, czy nie miałabym potem kłopotów z uzyskaniem wizy indyjskiej.
Tym więcej wdzięczności poczułam do Gowarikera, że chce mnie zabrać w głąb czasu. Zaczarować obrazami rekonstrukcji zaginionej przeszłości, zaciekawić historią kogoś, kto nie zna tajemnicy swego królewskiego pochodzenia, kto śni obrazy obcego mu miasta, a potem rozpoznaje je przybywszy doń. Jeśli jest on młodym człowiekiem (Hrithik Roshan), to dobrze jeśli jest tak odważny, że nie przestraszy go bunt przeciw tyranowi (Kabir Bedi),
który zastraszył wszystkich. W chwilach wolnych od walki o sprawiedliwość społeczną, może też ratować córkę kapłana, najpierw od rozszalałych koni,
a potem od obiecanego jej za męża niekochanego syna tyrana (Arunoday Singh). Rozkochując ja tym w sobie.
Tańce,
śpiewy, westchnienia, pościgi i walki łącznie z na modlę Gladiatora walka na arenie znużyły mnie.
Urok pierwszych obrazów Mohenjo Daro spowszedniał.
Zostało mi jeszcze 20 minut filmu, ale nie wiem, czy go doogladam.