Sloneczniki

Napisane na moim czole - Nafisa Haji

tytuł:The Writing On My Forehead
oryginał: angielski

 

Znacie przyjemność, jaką jest paczuszka z książką wręczana przez listonosza? Nieraz sobie sprawiałam taką frajdę zamawiając książki na allegro lub na e-bayu. Ale jeszcze większą radością jest, gdy to prezent od kogoś (dzięki, Zahro:)

Okładka książki odrzuca (przynajmniej mnie). Tytuł przypomina "Zapamiętane w ciele" Shauny Singh Baldwin Zachęca natomiast to, co Khaled Hosseini (ten od "Tysiąca wspaniałych słońc") pisze o debiucie urodzonej w Ameryce Nafisy Haji, pisarki o indyjsko-pakistańskich korzeniach.
"Allahu la ilaha ill huva, Al-Hailul-Kaijum". Słowa pisane przez matkę palcem na czole córki. Modlitwa o opiekę. Powtarzane pokoleniami słowa z Koranu. W chwili trudnej. Przed porodem. Prośba o nadzieję, o to, by być dobrym i czynić dobro. Mimo strachu.


Te słowa wyjaśniają znaczenie książki, która pochłonęłam dosłownie w ciągu doby. Zaciekawiona losami bohaterów,

 

relacjami w trzech pokoleniach, rodzinnymi tajemnicami, powielanymi wzorami zachowań i pierwszym przykładem nietypowo przeżywanej kobiecości w zamkniętym, muzułmańskim świecie. W oczach bohaterki wzorem godnym naśladowania jest jej niezamężna ciotka, wykształcona, utrzymująca się samodzielnie, wbrew zwyczajom żyjąca poza rodziną.
Czytając tę książkę mamy okazję przyjrzeć się zwyczajom pakistańskiej muzułmańskiej rodziny. Naszym doświadczeniom przeczą takie fakty:
- ojciec, który nie może nocować w domu swojej zamężnej córki
- dotyk miedzy mężczyznami i kobietami dozwolony po ślubie (niebezpieczeństwo tzw zachodnich tańców)
- twarz pana młodego nawet na ślubie zakryta przed spojrzeniem panny młodej girlanda z róż (myślałam, że to tylko u hindusów)


- panna młoda kilka tygodni przed ślubem pozostaje zamknięta w rodzinnym domu
-panna młoda powinna na ślubie i wesela okazywać smutek z powodu pożegnania rodziców
 itd
W tej opowieści możemy się skonfrontować z odkrywaniem swych korzeni, swojej tożsamości. Np w historii dziadka walczącego o wolność Indii, przeżywającego w Amritsarze  masakrę z 1919 roku, Marsz Solny Gandhiego i potem z żalem zmuszonego do pogodzenia się z tym, że jego synowie znajdują dla siebie miejsce do życia wśród  bijących go niegdyś i przetrzymujących w więzieniu Brytyjczyków.
Bohaterowie (podobnie jak autorka książki) czują się poprzez swoje korzenie związani zarówno z Indiami, jak i z Pakistanem. Chociaż najwięcej już w nich Ameryki.

 
To zapowiada rozdarcie.  Zaciekawiona też szukałam tego, co dotyczy mniej znanego mi od Indii Pakistanu.  Opowieści o jego tworzeniu się, niepokój o jego przyszłość, z powodu tracenia na znaczeniu kultury języka urdu wypieranej przez amerykańskie programy TV i kasety z filmami indyjskimi. Smutek traktowania przez wielu mieszkańców Pakistanu jako miejsca, z którego chce się uciec. Gdy się jest biednym zabiegając o zarobkowanie nad Zatoką Perską, gdy bogatym o zieloną kartę w Ameryce.
Tematem książki jest też proces pisania i dziennikarstwo, które w słowach i fotografiach ma nieść świadectwo niezgody na ludzką krzywdę.
Kolejnym motywem książki nakładającym się na motyw sióstr jest wrogość  wobec Azjatów, szczególnie muzułmanów w reakcji na rozpadnięcie się wież World Trade Center.


  W duchu filmu "My Name is Khan".
Tak się złożyło, że zupełnie przypadkiem zaczęłam kiedyś na wikipedii pisać o muzułmanach. w Indiach. Od tego czasu z większą uwagą czytam książki i oglądam filmy przedstawiające muzułmanów.  Smucąc się uprzedzeniami pielęgnującymi ideę wojny dwóch cywilizacji.

Mimo pewnej powierzchowności,  książkę czyta się ją naprawdę nieźle:)