Sanju - bohater za kratami
Sanjaya Dutta lubię jeszcze z Misji w Kaszmirze i Khalnayak. 11 lat temu założyłam mu hasło na polskiej wikipedii. Oglądałam go wówczas film za filmem: Sadak, Sajaan, Dushman, Vastaav, Kaante, Zinda, Shabd i inne. A wsród nich oczywiście zachwycająca mnie postać Munna Bhai w Munnabhai M.B.B.S i Lage Raho Munna Bhai. Dlatego poruszyła mnie opowieść o tym, jak oskarżono go o kontakty z terrorystami odpowiedzialnymi za zamachy w Bombaju w marcu 1993 roku. Sanjay Dutt, syn sław bollywoodzkich hindusa Sunila Dutta i muzułmanki Nargis na sali sądowej tłumaczył się, że kupił broń od terrorystów w ten czas nagonki na muzułmanów obawiając się o życie swojej rodziny. On żarliwy wyznawca Śiwy, aktor, którego znałam z patriotycznych filmów Deewar, LOK Kargil, Misja w Kaszmirze od 1993 do 2016 kilkakrotnie sądzony, więziony, wypuszczany, znów sądzony w końcu został oczyszczony z zarzutu terroryzmu, ale odsiedział wyrok na nielegalne posiadanie broni (chociaż Salman Khan za nieumyślne zabójstwo nie siedzi).
Wyszedłszy z więzienia zagrał sam siebie w filmie Rajkumara Hirani, którego wsławił rolą Munna bhai. Film o Sanju oparto na jego dramatycznej historii. Rzadko kto może obejrzeć sobie film o swoim życiu. Zazwyczaj z przedstawieniem go czeka się do śmierci. Tu stało się inaczej. Mimo, że znam Sanjaya tak dobrze, Ranbir Kapoor w tej historii przekonał mnie do swego bohatera,