Sloneczniki

Red Alert: The War Within - krew leśnych braci

Reżyseria:   Anant Mahadevan ("Aksar", "Mee Sindhutai Sapkal")
Produkcja:    T.P. Aggarwal, Rahul Aggarwal
Scenariusz:  Aruna Raje (na faktach)
Obsada:       Sunil Shetty, Sameera Reddy, Ashish Vidyarthi,
                    Seema Biswas, Vinod khanna, Naseeruddin Shah,
                    Ayesha Dharker, Gulshan Grover
Muzyka:       Lalit Pandit
Zdjęcia:       K. Rajkumar
Gatunek:     dramat, thriller
Tytuł:          Stan najwyższego pogotowia. Wojna domowa.
Nagrody:    nagroda dla reżysera 2009 (Stuttgart Film Festival),
                  za rolę - Sunil Shetty w  2009 SAIFF (South Asian
                  International Film Festival)
Premiera:   2009
Oceny:       IMDb 6.6/10, Tamanna 6.3/10



 


Gdzieś w dżunglach Andhra Pradesh. Narasimha (Sunil Shetty) z kucharzenia utrzymuje swoją żonę i dwójkę dzieci. Z trudem zarabiając też na ich wykształcenie. Marzy mu się, że umożliwi ono im lepszą przyszłość. Pewnego dnia przyjmuje on zlecenie nie znając zleceniodawcy. I dostaje się w sam środek walki. Policjanci próbują zabić ludzi z dżungli. Naksalici strzelają do reprezentantów prawa. Pomiędzy nimi przerażony Narasimna. Ranny traci przytomność. Odzyskuje ją w obozie naksalitów. W sercu dżungli. Wokół niego ludzie w mundurach. Także kobiety.


  


Wśród nich surowo troszcząca się o niego Saralaka (Seema Biswas) Ich dowódca Velu (Ashish Vidyarthi) szorstko decyduje, że Narasimha musi pozostać z oddziałem. Gotując dla nich. Narasimhę przeraża ten pomysł, chciałby jak najszybciej wrócić do żony, do dzieci. Jednak naksalicki oddział ma swoje prawa. Pewnego dnia ktoś wręcza mu do ręki broń...


  


W indyjskim kinie szukam przede wszystkim Indii. Powód, dla którego zaczynam oglądać jakiś film często związany jest z problemem, który porusza. W tym przypadku są to naksalici.


 

dokum. zdjęcie z New York Times


Jeden z większych problemów współczesnych Indii. Rewolucyjny ruch walczący o sprawiedliwość społeczną. Drogą przemocy.


Od chwili inicjacji w 1967 ruch naksalicki (maoistów) przerósł w wojnę domową ogarniającą coraz większe obszary Indii, przede wszystkim w dżunglach Chhattisgarhu i Jharkhandu, ale i Bengalu, Andhra Pradesh (stan, w którym rozgrywa się akcja filmu), Biharu, Orisy, częściowo również Karnataki, Maharasztry


 

w Maharasztrze drogi zabarykadowane przez naksalitów


i Kerali. Pokazuje to mapa, ale i fakt dubbingu filmu też w telugu i chhattisgarhi.


1 XI 2009

  


Zetknęłam się z naksalickim  motywem w takich filmach jak „Tango Charlie”, „Mukhbiir”, choć głównym tematem stawały się w „Hazaaron Khwaishein Aisi" i „Hazaar Chaurasi Ki Maa”. W tym ostatnim nie mieliśmy już do czynienia z naksalitami z dżungli, ale z ich obecnością w Kalkucie. Nawet gdy Indie chciały pokazać współczesną wersję „Ramajany” („Raavan”, „Raavanan”), rolę Ramy zagrała policja, a demona Rawanę ruch naksalicki z dżungli. Przewrotnie, bo inaczej niż w „Ramajanie”, gdzie walka Boga z demonem uosabia zwycięstwo dobra nad złem, w w/w filmach sympatia jest po stronie Rawany. Jego przemoc zrodziła się z krzywdy. Podobnie w ruchu naksalitów, którego nazwa pochodzi od wioski bengalskiej Naxalbari. W 1967 roku oddział Komunistycznej Partii Indii (Marksistowskiej) rozpoczął w niej  działania zbrojne. Zdecydowano przemocą odbierać ziemię właścicielom oddając ją tym, którzy nie posiadają nic. Broniący właścicieli policjanci zginęli w walce z partyzantami. Do ruchu zaczęli przyłączać się bezkarnie dotychczas krzywdzeni ludzie z plemion żyjących w dżungli.


  


J., z którym oglądałam „Red Alert” widząc jak przedstawiono tu tych, którzy reprezentują prawo indyjskie, dziwił się, że film nie miał problemów z cenzurą. Nawet jeśli pokazano realistycznie i brutalnie posterunek policji jako miejsce wielokrotnego gwałtu oskarżonej




(podobnie w opartej na faktach „Bandit Queen”, czy „Raavanan”). I nie wzdragano się przed uczynieniem polem bitwy między policjantami a naksalitami wypełnionej dziećmi szkoły (indyjski Biesłan?)

Film cenię za to, że podjął się tak ważnego i trudnego tematu. Niektórym zdjęciom nie brakuje też realizmu. Przypominały mi dokumentalne ujęcia oglądane przeze mnie w internecie, ale zbędnym uważałam wątek fascynacji między głównym bohaterem,




a wyzwalaną z bezsilności nauką strzelania ofiarą gwałtu.




Sameera Reddy nie grała aż tak  źle,  ale w niektórych ujęciach   wyglądała bardziej  na gwiazdę niż na kogoś z dżungli.


Sunila Shetty kojarzę tylko z rolami biegającego w thrillerach macho (wyjątek „Ehsaas: The Feeling”). Tu gra kogoś przerażonego,



wbrew swojemu image'owi. Wg mnie szczerze.




 Seemę Biswas mogę oglądać i oglądać. Zarówno w roli królowej bandytów w "Bandit Queen", włóczącej się po wioskach wariatki z "Pinjar", wdowy w '"Water", czy głuchoniemej matki w "Khamoshi: The Musical". Tu gra naksalitkę, która już dawno  nie waha się przed strzałem,



ale i kobietę, którą stać na szorstką troskliwość,



czy żonę zazdrosną o męża bardziej zajętego Sprawą niż nią.



Ucieszyłam się widząc w niewielkiej roli rozpitego nauczyciela Naseerudina Shaha (jako pijaka znam go z "Iqbala" , "Maharathi" i 'Bazaar")




W filmie pojawia się  też w roli przywódcy naksalitów Vinod Khana.




Zupełnie nie wierzyłam ewentualnej przemianie jego charakteru. W ogóle koniec mnie rozczarował. Film głosi, że oparto go na prawdziwej historii, więc nie powinnam się buntować na prawdę, ale... Coś fałszywego było w tym instruktażu do tego, jak powinno się rozwiązać rosnący problem naksalitów. Ostatnio w ”The Shape of the Beast” Arundhati Roy czytałam o tym, jak bezradny jest ruch protestu, opór bez przemocy w  walce o prawa adiwasi wyrzucanych z ziemi przez wchodzące w ramach neokolonializmu międzynarodowe korporacje. Demonstracje, procesy sądowe, protest alternatywnych mediów okazuje się bezsilny. Adiwasi i dalitom (mimo ich rosnącej siły w wyborach) często wg Arundhati Roy pozostają tylko dwa wyjścia: odejść ze swoich ziem do miast zasilając milionowe slumsy lub  zanurzyć się w las biorąc do ręki broń. Stając do walki z policją i wojskiem.



Chattisgarh patrolujący las żołnierze 

W Indiach naprawdę (zgodnie z tytułem filmu) trwa wojna domowa, w którą włączają się nowe, zdesperowane pokolenia.


 
Policja porusza się tylko w grupach.   Od II do V 2009  w Chhattisgarh zabito 31 oficerów. 70% indyjskiego żelaza leży w stanach pod kontrolą maoistów. Sabotują oni  wydobycie 16 mln ton (zamiast możliwych 100 mln ton) nie chcąc oddać ziemi adiwasi międzynarodowym korporacjom. Oskarżają oni rząd o odbieranie ziem plemionom, by zagospodarowywać je z zyskiem, stąd nie dopuszczają  do budowania dróg, mostów  czy gazociągów.
Problem można sformułować następująco "Nie walczymy z wrogiem. Walczymy z obywatelami Indii". Broniąca praw adiwasi i dalitów pisarka indyjska, Arundhati Roy - powiedziała CNN-IBN że przemoc maoistów jest usprawiedliwiona opresjami państwa. Inni mimo współczucia dla adiwasi głośno protestują przeciw przemocy. Udręczeni bywają też mieszkańcy wiosek w dżunglach. Jeden z nich mówi: "Naksalici myślą , ze pomagamy policji. Policja, ze pomagamy naksalitom. A my żyjemy w strachu, kto z nich pierwszy nas zabije".
 
Hari Kumar w "New York Times" z 31 X 2009 pisze, że Indie kończą się daleko od swoich granic, bo tereny ich dżungli (przede wszystkim w Chhattisgarh i Jharkhand) kontrolują naksalici.



 "To ich wolna strefa", mówi oficer oficer policji. W Chattisgarh zdominowali tysiące mil kwadratowych i przesunęli się w kierunku Biharu, Orisy, Jharkhandu, i Maharasztry



 tworząc w środkowych i wschodnich  Indiach  tzw czerwony korytarz swoich wpływów.

Od 2005-2009 maoiści zabili ok 900 policjantów (dane porównywalne z ilością zabitych w tym samym czasie wśród sił interwencyjnych w Afganistanie  - 1.100). Indie przygotowały 70 tysięcy paramilitarnej policji, licząc że  poradzą sobie jak  wcześniej  z ruchami separatystycznymi (np w Pendżabie i  Tamil Nadu), ale "maoiści  nie chcą się ani odłączyć, ani dać wchłonąć," chcą przewrotu w państwie, radykalnej zmiany relacji społecznych.
Jak Robin Hood reprezentują tych w Indiach, co nic nie mają, których nikt nie broni, przede wszystkim plemiona:głodne, bez wykształcenia, z największą śmiertelnością niemowląt. Każdy wie o nędzy Indii, przepaści dzielącej ludzi śpiących na ulicach i w apartamentach, nie każdy wie, że ten brak milcząco wyciągający rękę  o datek przemienia się w krzyk i huk wystrzałów w dżunglach podporządkowanych naksalitom.


Mimo braku pogłębienia problemu wdzięczna jestem Anantowi Mahadevanowi 

  


za podjęcie ważkiego tematu.


Reżysera znam tylko z filmu  thrillera z motywem trójkąta miłosnego "Aksar" (bez rewelacji, po trzech latach niewiele z niego pamiętam). Ale marzy mi się jego najnowszy film "Mee Sindhutai Sapkal" w oparciu o biografię maharasztrańskiej Matki Teresy, Sindhutai Sapkal. Ona wybrała inną drogę niż naksalitki w odpowiedzi na gwałt przebierające się w mundur ("myślisz, że możesz odpalić broń nosząc sari?")

P.S. Czy w jakiejś jeszcze kulturze wspomnienie żony budzi jaśmin?


 

  

downloadming.com 3.5/5

New York Times

(ttp://www.nytimes.com/2009/11/01/world/asia/01maoist.html Maoist Rebels Widen Deadly Reach Across India)

http://newredindian.files.wordpress.com/2010/10/naxalites-rebelles-maoistes-indiens_79-23.jpg