Sloneczniki

Dum Maaro Dum - Goa jako mini Stalingrad

Reżyseria:    Rohan Sippy ("Kuch Naa Kaho", "Bluffmaster")
Produkcja:   Ramesh Sippy (reż. "Sholay", ojciec Rohana)
Zdjęcia:       Amit Roy ("Sarkar", 'Nishabd")
Obsada:       Abhishek Bachchan, Rana Daggubati, Prateik Babbar,
                   Bipasha Basu, Aditya Pancholi, Monty Munford,
                   Kangna Ranaut
Muzyka:        Pritam Chakaborty ("Jab We Met", "Life in a Metro",
                  "Dhoom")
Premiera:    2011
Oceny:        IMDb 6.9/10, Tamanna 6/10

दम मारो दम

Goa. I trzy skrzyżowane losy. Na jego plażach, międzynarodowym lotnisku i w jego więzieniach. Lorry (Prataik Babbar) pochodzi z chrześcijańskiej rodziny żyjącej z marynatów i pensjonatu dla turystów.

 

 Marzeniem jego jest wspólny wyjazd z ukochaną na studia do USA. Niestety, kiedy tylko jej udaje się dostać stypendium, on przerażony czterema latami w rozłące, obawiając się rozpadu związku, daje się namówić na przemyt narkotyków. Liczy, że w ten sposób szybko zarobi pieniądze umożliwiające mu studia u boku Tani.
Vishnu Kamath (Abhishek Bachchan), niegdyś wzór skorumpowanego policjanta.



Po śmierci rodziny nie ma dla kogo obrastać w pieniądze z łapówek. Podejmuje się zadania oczyszczenia Goa z narkotyków. To on złapie Lorriego, płotkę w tej grze.  Konfrontując się potem z rekinem Lorsą Biskutą (Aditya Pancholi).
I trzecia postać w tej historii, DJ Joki (Rana Daggubati).



 Niemy świadek uwikłania ukochanej Zoe (Bipasha Basu) w świat handlu narkotykami. Gdy historia powtarza się w stosunku do zaprzyjaźnionego z nim nastolatka Lorriego, Joki postanawia działać....


Po ten film sięgnęłam ze względu na  miejsce akcji - Goa (w lutym spędziłam tam kilka dni) i kreacje Abhisheka  Bachchana i Prateika Babbara. Abhishek rozczarował mnie ostatnio w "Raavan"  i "Khelein Hum Jee Jaan Sey", więc miałam nadzieje, że tym razem będzie inaczej, a Prateik Babbar zaciekawił mnie swoimi rolami w "Jaane Tu Jaane Na" i "Dhobi Ghat". Obaj dobrze odnaleźli się w skórze swoich bohaterów. Abhishek Bachchan jako zdecydowany na przemoc glina



a Prateik Babbar jako przerażony mięczak.



 Oprócz nich można w filmie zobaczyć Bipashę Basu (wciąż ją ostatnio widzę, a to w "Aakrosh", a to w "Lamhaa"). Tu występuje  w roli uwikłanej w narkotyki z powodu głodu kariery Zoe.


Nie należy do moich ulubionych aktorek, ale gdy wchodzi w mrok gangsterskich układów, dobrze go dopełnia. Jej ukochanego gra bardzo naturalnie debiutant Rana Daggubati. Ciekawa jestem jego następnych ról.



Wykorzystującego słabość Zoe gangstera gra Aditya Pacholi. Pamiętam jego negatywne postacie w  starych filmach "Yes boss" i "Hameshaa". Tu też budzi antypatię, ale czy zaciekawia?

 
Tylko czy musi? "Dum Maaro Dum" to nie dramat, ale thriller pełen mrocznych obrazów , zwrotów akcji i niespodzianek, kto kim się okaże w tej grze władzy i pieniądza. Ponadto strzelaniny, bójki. Oglądałam to z mieszanymi uczuciami. W poczuciu, że patrzę, na przerysowany portret Goa. No, ale cóż, znam go z kilku  obrazów: psów wylegujących się plaży,  sprzedaży ananasa, zamiatanych chodników, morza wypełnionego zardzewiałymi statkami, mężczyzn ścinających na wierzchołku palmy kokosy, czy  ludzi rozmodlonych  w kościołach starego Goa. A tu olśniewająca biel kościoła Niepokalanej Marii Panny w Panaji staje się tłem przemocy, zagrożenia życia.  Gdzieś między widzianą przez mnie idyllą, a historią przedstawionego w filmie zatrucia narkotykami i mafią rosyjską, leży prawda o Goa.

Czy Goa z jego cudnymi plażami, które na filmie wypełniają odurzeni muzyką i narkotykami,  spragnieni szybkiego seksu biali, rzeczywiście staje się obszarem działania Rosjan, nimi Stalingradem, jak mówi ktoś w filmie? W indyjskim filmie rosyjski słyszałam dotychczas tylko w trzech filmach ("Lucky: No Time for Love", "Little Zizou" i "No Smoking"), a tu słychać go często. I łamany i płynny. Sama zbyt krótko byłam na Goa (i pewnie nie w tych miejscach), by usłyszeć rosyjski, ale zauważyłam, że kawiarenki internetowe keralskiego Kovalam i Gokarny (Karnataka) są dostosowane do pisania na komputerze cyrylicą.  Może więc teksty z filmu "Co wybierasz: dożywotnie więzienie na Goa, czy powrót z żoną do Moskwy?" nie jest aż tak odległy od rzeczywistości. Podobały mi się jednak bardziej słowa, jakimi przedstawia się w filmie oficera policji granego przez Abhisheka: "uwielbiał Gandhiego, ale nie jego ideały, tylko podobiznę na rupiach".
 
Reżysera tego filmu Rohana Sippy  znam z melodramatu ("Kuch Naa Kaho" i zaskakującej komedii "Bluffmaster". Wszędzie obsadza Abhisheka. Nie spodziewam się po Rohanie Sippy zbyt wiele. Może rósł w cieniu ojca (Ramesh Sippy reż. "Sholay")? Jednak z tych trzech filmów ten najlepiej się ogląda.



Także dzięki muzyce i zdjęciom  renomowanych twórców: Pritama Chakaborty ("Jab We Met", "Life in a Metro"



  i Amita Roya ("Sarkar", 'Nishabd").

Podsumowując: Film wciąga akcją, choć mnie często zbyt niepokoił i drażnił. Po co go oglądać? Dla miłośników naprawdę przekonującego w roli gliny  Abhisheka

 

 i strzelaniny ulicznej. I  aby poznać kogoś nowego, a tu prawdziwego (Rana Daggubati).



P.S.
Zdanie z tego filmu "Alkohol tu tani, kobiety jeszcze tańsze, a życie nie ma wartości" wywołało protesty i prośby ze strony Goa o zakaz projekcji ( z powodu nieprawdziwego portretu Goa jako miejsca łatwego seksu, alkoholu, narkotyków i mafii).

Zwróćcie uwagą na używane w filmie słowo "susegaado" - stereotyp mówi, że tego portugalskiego słowa używa się  na określenie atmosfery Goa - "pełna luzu". Coś, czego się szuka w lecie:)