Sloneczniki

Lucknow Central

Reż. Scen.  Ranjit Tiwari (debiut)
2017
jezyk hindi
IMDb 6.2/10
Ciekawią mnie filmy będące opowieścią o tym, jak ludzie radzą sobie w mroku więzienia. Indyjskiemu  Lucknow Central daleko do W imię ojca, czy   Skazanym na Shawshank, niemniej film obejrzałam z ciekawością. 
Historia niesprawiedliwego wyroku, więzienie jako miejsce, w którym można spełnić marzenie o założeniu zespołu muzycznego, motyw przygotowywania ucieczki. Wiele w tej historii sytuacji przewidywanych, niemniej rosnąca więź między więźniami,
i muzyka dająca im poczucie wolności
  podobały mi się. W głównej roli Farhan Akhtar, autor Dona, który zagrawszy raz u siostry zarzucił reżysurę na rzecz aktorstwa. Wierzyłam mu.
Jego antagonistą w tym filmie jest grający szefa więzienia Ronit Roy.  Emanuje wrogością w roli ojca w filmie  Udaan. Podobnie tu. Ciekawa byłabym, czy przekonałby mnie w pozytywnej roli.
Pierwszy raz zwróciłam uwagę na Deepaka Dobriyala grającego współwięźnia i kumpla w zalożonym  przez bohatera zespole muzycznym. Z przyjemnością odnajdę go potem u boku Irrfana w Angrezi Medium.
Więzienie Lucknow Central odtworzono w mumbajskiej wytwórni, a samo miasto pokazano w zaledwie kilku migawkach, niemniej kolejny raz szkoda mi się zrobiło, że Lucknow, stolica Uttar Pradesh nie znalazło się na trasach naszych wędrówek po Indiach. 
Film (debiut Ranjita Tiwari)
odwołuje się do faktu założenia w 2007 roku w więzieniu Lucknow Central  z wieźniów odsiadujących dożywotnie wyroki  zespołu muzycznego Healing Hearts tak sławnego, że administracja więzienia decydowała się go wypożyczać na wesela. Ich historię opowiada tez film Quaidi Band.
PIOSENKI: