Sloneczniki

Dhobi Ghat (Mumbai Diaries)

Reżyseria:     Kiran Rao (debiut)
Scenariusz:   Kiran Rao
Produkcja:    Aamir Khan ("Lagaan", "Taare Zameen Par", " Jaane Tu.. Jaane Na")
Obsada:       Aamir Khan, Kriti Malhotra, Monica Dogra, Prateik Babbar
Muzyka:       Gustavo Santaolalla ("Amores Perros", Oscar za "Babel",
                    "Tajemnice Brokeback Mountain")
Zdjęcia:       Tushar Kanti Ray (debiut)
Tytuł:           Pralnia (dzienniki mumbajskie)
Premiera:     2011
Oceny:         IMDb 7.4/10 , Tamanna 7.9/10
धोबी घाट

 

Mumbaj stanowi tło losów 20 milionów ludzi. My przyjrzymy się bliżej tylko kilku z nich. Oto oni: Arun (Aamir Khan), samotny malarz, dochodzący do siebie po rozpadzie małżeństwa.



 Shai (Monica Dogra), urzeczona nim Induska żyjąca w Ameryce, poznająca Mumbaj z pomocą aparatu fotograficznego.



 Munna (Prateik Babbar), młody mężczyzna piorący na ghacie Mahalakszmi ich ubrania.



 Salim (Danish Hussain), jego przyjaciel, prawie brat szukający łatwiejszych i szybszych pieniędzy w handlu narkotykami. I muzułmanka Yasmine (Kriti Malhotra) z Uttar Pradesh

  
 

 którą Arun odkrywa na zapomnianych kasetach filmów dawno temu porzuconych w nowo wynajętym przez niego mieszkaniu....

Zanurzyłam się w ten film z tęsknotą za Mumbajem. Pewnie nigdy tam już nie wrócę, bo jeśli uda mi się znów pojechać do Indii, to tyle jest Indii w Indiach, że może mi zabraknąć czasu na powroty. Dzięki temu filmowi znowu jestem na wiadukcie nad pralnią Mahalakszmi patrząc na trud praczy (dhobi). To miejsce, do którego pojechałam obudziwszy się pierwszego dnia w Mumbaju. Do dziś nie mogę odżałować, że właśnie z tego dnia zginęła mi karta pamięci ze zdjęciami. Rozumiem fascynację Shai i Yasmin. Obie rejestrują swój pobyt w mieście. Jedna fotografując, druga nagrywając filmy. Dla obu ten przekaz pozornie czyniony przede wszystkim dla siebie staje się drogą do człowieka. Shai poznaje poprzez zdjęcia  pracza z Mahalakszmi budząc w nim miłość,


a Arun oglądając zapoznane filmy Yasmin urzeczony zanurza się w jej życiu. Żyje tym, co ona czuje,

 

 jej zdjęcia przetwarza  w malarstwo. Niezwykła jest w tym filmie forma,  w jakiej pokazuje się udział wszechobecnego dziś fotografowania i filmowania w życiu ludzi. Jak może nas oddzielać, ale i łączyć.
Kolejna rzecz to Mumbaj.



 Jak w "Wake Up, Sid", czy "Life in Metro" sam w sobie staje się oddzielnym bohaterem filmu.
Historia zaczyna się w bliski mi sposób. Też patrzyłam na miasto z okna rykszy czy taksówki, pytając jak Shai kierowcę, i skąd przyjechał i od jak dawna jest w Mumbaju. Jej kierowca 5 miesięcy temu wyjechał z Uttar  Pradesh. Pokazuje to fenomen tego miejsca, które już 20milionowe codziennie rośnie od nadziei przybywających tu z całych Indii ludzi. Shai mija Marine Drive. W deszczu. Pary z parasolami przy murku oddzielającym morze od miasta. Biegłam nim w żarze słońca podobnie jak Shai z aparatem przyrośniętym do ręki. "Morze jest tu tak inne, pachnie ludzkim pragnieniem" mówi ktoś z bohaterów tej opowieści. Sylwetki nowych wysokich budynków widziane zza wody. "Didi, daj 2 rupie, jestem głodna", słychać, gdy tylko auto  przystanie na światłach. Prośby: "Zrób mi  zdjęcie". Wszystko to tak bardzo stało się częścią mego życia, ze aż boli, że już jest przeszłością. Światła miasta nocą. Cegły noszone na głowach piętro za piętrem. Odpoczynek przeżywany w kucki. Mam to w swojej pamięci z budowy Panaji na Goa.
Arun szuka mieszkania w Mumbaju. Jak dobrze go rozumiem, gdy podszedłszy do okna wypatruje widoku Aga Khan Tower. Gdy wchodziłam do trzech kolejnych pokoi hotelowych w Mumbaju, też podbiegałam od razu do okna. Chciałam zobaczyć, jakie obrazy Mumbaju mnie otaczają.
Jak inne jest mieszkanie Karima, pracza w slumsach. Z dachem przeciekającym  podczas ulewy monsunowej. Tu ludzi dzieli dostęp do ubikacji.  Lub jego brak. Ale i naczynie, w którym podawana jest herbata. Delikatnie pokazuje ten rozdźwięk  scena, gdy Shai zaprasza swego pracza, by usiadł i poczęstował się herbatą. Służąca przynosi dwie herbaty. W filiżance dla Shai i w szklance dla chłopca. Podkreślając tym,  różnicę ichstatusu.
Karim, który poprzez naukę chce się wyrwać z biedy. Nadzieja tylu milionów Indusów.
Losy Karima, Aruna i Shai skrzyżują się poprzez jego trud. To ich ubrania dotykają codziennie jego piorące ręce.

 
To też jest ze sfery moich doświadczeń. Indie były miejscem, gdzie po raz pierwszy powierzyłam komuś swoje pranie. Nie zapamiętując jednak twarzy tego, kto to robił. W tej opowieści następuje próba pokonania różnicy statusu. Dokonana przez kogoś z zewnątrz. Induskę zza granicy.

  

 Nie mogąc zbudować upragnionej więzi z Arunem

 

Shai zaprzyjaźnia się z Karimem.

Arun w swej samotności

 

poznaje cudzą samotność. Oglądając w nowo wynajętym mieszkaniu ukryte przez kogoś taśmy filmowe dzień po dniu poznaje życie muzułmanki Yasmin filmowane jako list do jej brata. Chce mu ona  przedstawić Mumbaj, do którego przyjechała z mężem z głębi Indii. A pokazuje innemu, obcemu człowiekowi swoje serce. W miarę oglądania tych filmów widać, jak zmienia się życie Yasmin, ale i życie oglądającego ją Aruna. Frapujące jest być świadkiem tego.
Zrobione przez Yasmin zdjęcie symbolizującej Mumbaj Gateway of India, Wrót do Indii. Byłam w otaczającym je tłumie. Jedni mieli w ręce jak ja aparaty, inni karabiny strzegące tego miejsca przed zamachami bombowymi.
Nie uległam, jak Yasmin magii filmowania, ale  sekundy zdjęć nanizywane na nitkę pamięci są mi bliskie. To co zatrzymane, wydaje się nabierać większego znaczenia.

 
Zdjęcie, kamera błądząca po jakichś obrazach - patrzysz nią pragnąc, aby ktoś to mógł zobaczyć twoimi oczyma. Co za intymność! A przecież i tak zobaczy coś innego!
W filmie są obrazy debiutującego tu Tushara Kanti Ray, które zapadają w pamięć. Moment, gdy wyłączono kamerę i przed oczyma Aruna (i naszymi) nagle pojawia się ziarnista nicość, budzi strach, że moglibyśmy się w nią zapaść po śmierci. Jeśli nie byłoby zmartwychwstania, w które wierzę.
Czy pustka migającego ekranu TV, gdy zaśniesz przy nim. Jak głęboki obraz samotności.
Los Karima. Przyjechał do Mumbaju 8 lat temu z Biharu. Z ciemnego serca Indii, miejsca budzącego grozę. Ze środka głodu. Zerwane więzi z rodziną. I nadzieje na wejście w kolorowy świat, na  wyrwanie się dzięki urodzie ze znoju prania cudzych ubrań. z hańby czyszczenia miasta ze szczurów. Ale pięknych Indusami wypełnione są całe Indie.
Nieznany mi Mumbaj. Zalany deszczem. Brodzenie w wodzie. Zawalone czyjeś dachy nad głową. Jak wygląda los ludzi żyjących na ulicy, gdy dzień i noc pada deszcz? Jak co roku.
W opowieści dzięki filmom Yasmin pojawia się jeszcze jedna postać. Jej sąsiadka. Stara kobieta, samotna, zapadła w milczenie, twarz zawsze bez wyrazu. Wynosząca na próg domu swój ból nie do podzielenia, nie do pocieszenia. Bez kontaktu. Budzi współczucie Yasmin. Jest echem jej samotności w niechcianym małżeństwie. Jest jedyną osobą, która łączy Aruna z życiem Yasmine. Łączy?
Co czuje Arun oglądając filmy Yasmin ? Czy leczą go one z własnego bólu po rozpadzie małżeństwa?


Fascynacja cudzym życiem? Iluzja dzielenia go z kimś? Czy wywołując w nim cierpienie budzi go  ona do życia?
W tym filmie motyw podglądania pojawia się  jako ersatz więzi. Robimy to siedząc przed monitorami wciągnięci w cudze historie. Tu też kamera Shai z daleka śledzi ciemne sylwetki ludzi w oświetlonych oknach. Tylu ich jest w Mumbaju. Sekunda i uwaga kamery przechodzi na kolejną osobę, kolejny los. Zatrzymuje się dłużej na jednym. Shai podgląda Aruna. Tym podglądaniem wyznaje mu miłość. Podgląda go w momencie, gdy ten na ekranie TV zafascynowany podpatruje życie Yasmin. Zapatrzony w obraz jej podziwiającej blask biżuterii na straganie, maluje na płótnie jej ręce obwieszone podarowanymi jej kiedyś bransoletkami.
Pociągi filmowane przez Shai kamerą z ręki. nieznana mi rzeczywistość: przedział dla kobiet. Czyjś protest. I " A patrz sobie, to masz za darmo".
Wprowadzona przez Karima Shai  fotografuje pralnie mumbajskie.

 
Mahalakszmi. Zanurzeni w wypełnionych wodą  zbiornikach mężczyźni piorą ubrania uderzając nimi o kamienną ramę kadzi. Rozprysk wody, napięte mięśnie, spocone ciała. Wszystko to na czarno-białych zdjęciach przemienia się w piękno. Hołd złożony mumbajskiemu trudowi.


 Biel koszul rozwieszonych u góry w powietrzu na tle dalekich, osnutych smogiem sylwetek wieżowców. Aż szarpnęła mną tęsknota za tym widokiem.

Nie przeznaczone dla Aruna obrazy Yasmin, jej głos budzą w nim uśmiech,wyrywają go z bezwładu po zerwanej więzi z żoną. Zaczyna malować. Jaskrawe kolory, rozmach pędzla, duża płaszczyzna płótna.


Czy w obrazach tej historii możemy znaleźć  echo losu odtwarzającego malarza  Aamira Khana? Zakończywszy podczas produkcji "Lagaan" swoje 15-letnie małżeństwo z Reeną Dutta, która rozstając się zabrała dwójkę jego dzieci, aktor zamilkł na cztery lata. Dopiero stworzywszy nowy związek z Kiran Rao nakręcił "Mangal Pandey". Z Kiran, której wspaniałym  debiutem jest ten film.

 
Asystentka reżysera w "Lagaan" i "Swades" ma tu okazję wystąpić w podwójnej roli - reżysera i scenarzystki pięknie napisanej historii. O nie, rola jest potrójna. To  przecież jej mężem jest odtwórca głównej roli. Aamira obejrzę w każdym filmie. Tu jako skryty, przybity człowiek,


 obudzony do życia cudzą historią wypada bardzo przekonująco. Podobnie jak i pozostali aktorzy. Monica Dogra w roli NRI Shai.


Pochodzi z emigrantów  z Kaszmiru, wychowana i kształcona w Ameryce, mumbajska piosenkarka rockowa debiutuje tu z dużą wrażliwością.  Prateik Babbar. Jego matka Smita Patel, której każdy film jest dla mnie świętem. Ojciec Raj Babbar sławny aktor starych filmów. Jego życie zaczęło się dramatycznie.


 Od śmierci podczas porodu jego 32-letniej matki. Obejrzawszy Praiteka Babbara w "Jaane Tu.. Jaane Na" byłam bardzo ciekawa jego kolejnych ról.

 

 Jego Karim/Munna jest pełen młodzieńczego buntu i nadziei, bardzo prawdziwy w speszeniu, w zaciekawieniu,

 
w rodzącej się miłości do Shai, w przełamywaniu się ku komuś, wyzwalaniu z urazy. Ciekawa rola.
Klimat tego filmu bardzo harmonijnie łączącego obraz z historiami postaci współtworzy też muzyka. Kiran Rao

 
udało się pozyskać do współpracy znanego muzyka filmowego Gustavo Santaolalla ("Amores Perros", Oscar za "Babel", "Tajemnice Brokeback Mountain"). Jego muzyka pięknie współgra z szumem mumbajskiego deszczu. Subtelnie towarzyszy scenie, w której morze zmywa hindi napis na piasku "wszystko przeminie".
Tyle jeszcze chciałabym o tym filmie napisać! Ale jeśli muszę wybrać, to napiszę, że w filmie też  mowa o muzułmańskim święcie Id-al_Adha.

 

Wypróbowywanemu w zaufaniu Bogu Abhrahamowi (Ibrahimowi) gotowemu z bólem, ale   poświęcić  swego syna  Izmaela, pozwolono człowieka zastąpić zwierzęciem.  Dla uczczenia tej chwili podczas  islamskiego święta  zabija się  chowane z miłością zwierzęta, ich mięso w jednej trzeciej oddając krewnym, w jednej trzeciej biednym, resztę przeznaczając na świąteczna ucztę.
W historii tej znalazło jednak też się miejsce dla święta hinduskiego. Urzekło mnie (jak w "Satyi") przedstawienie sierpniowego święta Mumbaju  poświęconego Ganeśowi.  Z tłumami na ulicach, barwnymi figurami boga, który usuwa przeszkody,  a na koniec święta zostaje oddany morzu, o którym tu ktoś mówi: "ono uciszy wszystkie twoje troski, możesz mu powierzyć je, a ono miękko zgarnie każdy sekret i zanurzy go w swojej głębi".
Co jeszcze ? Uwieczniona na taśmach obecność Yasmin przy trzech twarzach Sziwy na wyspie Elefancie. To miejsce mnie też poruszyło.Teraz widzę tę rzeźbę o trzech różnych spojrzeniach na świat hinduskiego boga, a obok niej  graną przez debiutantkę Kriti Malhotra Yasmin. W muzułmańskim stroju, całą w czerni, widać tylko twarz i dłonie.

   

 Odchodzi w światło na zewnątrz grot, znika w nim.
Poznajemy tu  jeszcze dramatyczny los muzułmanina Salima ze slumsów, granego przez debiutanta Danisha Hussaina. Odzwierciedla on gangsterska historię Mumbaju, ale...
No, nie po prostu zobaczcie ten film. ZOBACZCIE! I wróćcie do niego nieraz. Jak ja.

 

P.S. Dhobi (pracze) protestują w najwyższym sądzie Delhi żądając zmiany tytułu filmu. Aamir przeprasza ich przekonując, że tytuł nie ma nic wspólnego z obrażaniem ich.