Sloneczniki

Firaaq - ból podziału

Reżyseria:      Nandita Das (debiut aktorki)
Scenariusz:    Nandita Das
Zdjęcia:         Ravi K. Chandran ("Black", "Virasat", "Yuva",
                     "Dil Chahta Hai" "", Paheli")
Obsada:         Naseeruddin Shah, Raghubir Yadav, Paresh Rawal,
                     Deepti Naval, Sanjay Suri, Tisca Chopra, Shabana
                     Goswami
Muzyka:         Rajat Dholakia, Prinush Kanojia ("Gandhi My Father")
Nagrody:        5 nagród (w Tessalonikach, Dubaju i na festiwalu Azji
                     - za film, scenariusz, montaż), 1 nominacja (za film)
Tytuł z urdu:   Rozstanie, podział, oddzielenie
Premiera:       2008
Oceny:           IMDb 7.6/10, Tamanna 7.7/10

7 miejsce -3.31/5 - najwyższe oceny krytyków w 2009 roku
 (po "Kaminey" 3.94/5, "3 Idiots", "Paa", "Luck By Chance", "Wake Up Sid", 'Sankat City")

फ़िराक

 

Zaskakujący debiut aktorki Nandity Das. A może niezaskakujący, bo jej role („Fire”, "Earth", "Before the Rains") kojarzą mi się z historiami, przy których trzeba pomyśleć, które poruszają.

„Firaaq” to jej reakcja na cierpienie, które dotknęło z tysiąc rodzin w Gudżaracie 2002 roku. W odpowiedzi na spalenie na stacji Godhra  58 pielgrzymów hinduskich wracających z Ajodhya

   

zabito tysiąc muzułmanów. Nandita Das opowiada  o tym, co się dzieje w mieście wkrótce po pogromie.

 


 


Pokazuje krajobraz po bitwie. Spalone mieszkanie, nieotwarte przed szukającymi ratunku drzwi, czyjś strach przed ujawnieniem swego muzułmańskiego nazwiska. „Firaaq” opowiada 6 historii, które  niezupełnie przecinają się ze sobą ani nie schodzą się ze sobą dramatycznie na końcu filmu.

 

Muzułmański nauczyciel muzyki klasycznej Saheb Khan (Naseeruddin Shah) 



daremnie czeka na swoich uczniów. Opiekujący się nim służący Karim (Raghuvir Yadav) chroni starego idealistę od wiedzy o tym, co się dzieje w mieście. Sam ze grozą słuchając w telewizji relacji o zgwałconych, czy zabitych.

 

Bitą przez męża (Paresh Rawal)  Arti  (Deepti Naval) prześladują wspomnienia. Nie otworzyła drzwi gonionej przez siepaczy sąsiadce. Jej zrozpaczony krzyk nie daje jej spać.



Próbuje uciszyć swoje sumienie sprowadzając do domu muzułmańskiego chłopca, który uciekłszy z obozu daremnie szuka swojego ojca. Chłopiec był świadkiem wymordowania całej rodziny. Teraz liczy tylko na to, że odnajdzie ojca, którego akurat nie było w domu.

Muneera  wróciwszy z mężem Hanifem zastaje swoje mieszkanie spalone.



Podejrzewa zaprzyjaźnionych sąsiadów. Nie może się pogodzić z tym, że nic nie jest tak, jak było, że nie ma domu. Nawet na chwilę nie może się rozstać swoim niemowlęciem.



Kuli się, gdy dorabiając przy malowaniu henną pannę młodą słyszy co hinduski mówią o muzułmanach. Próbuje mimikry malując na czole hinduski znak tilak. Jej mąż w tym czasie rozmawia z rozgorączkowanymi pragnieniem zemsty i bezsilnymi przyjaciółmi.

Łącznikiem przynajmniej między niektórymi bohaterami opowieści poszczególnych jest chłopiec. 



To on błąkając się po mieście spotka męża Muneery i przez moment znajdzie schronienie w zastraszonej domu Arti.



Od niej też mały Mohsen usłyszy, że ma przedstawiać się hinduskim imieniem Mohan. On też zamknie historię spotykając w obozie uchodźców grabarza zwłok, którego poznajemy w pierwszej scenie filmu.

 

 Zaparcie się siebie poprzez zaparcie się muzułmańskiego imienia jest też udziałem Sameera. Strach sprawia, że woli on używać nazwiska hinduskiej żony, że chce jak najszybciej uciekać z miasta do Delhi.

Historie te pokazano bardzo realistycznie. Paradokumentalnie filmuje je kamera Ravi K. Chandrana ("Black", Paheli") Przejmująco. Już pierwsza scena grzebania setek trupów muzułmańskich zwożonych ciężarówkami wstrząsa.



Nandita umie opowiadać historie. Widać tow szczegółach – w scenie, gdy Arti z pospiechem przesuwa na szyi chłopca medalik ze znakiem Koranu tak by widać było tylko łańcuszek na którym mógłby wisieć hinduski talizman. W dialogu Sameera z hinduskim przyjacielem -  „Zrozum, pochylamy zawstydzeni głowy gdy tylko wybuchnie bomba terrorysty. - My? - Ja po pogromie przemieniło się w my”. Sameer mówi o tym ze zdziwieniem. Tyle zrobił, by przy hinduskiej żonie sprawiać wrażenie hindusa.



A teraz okazuje się, że jego sklep spalono, bo hindusom udostępniono listy muzułmańskich własności.

W indyjskich filmach pokazano nie jeden pogrom - muzułmanie zabijający hindusów w „Pinjar”, hindusi zabijający muzułmanów w „Dharm”, czy „Fiza”, hindusi zabijający sikhów w „Amu”. Z rzezią w Gudżaracie kojarzy się  od razu film „Parzania”.Wstrząsający film. W nim obrazy jakby niespokojnego, pełnego lęku wyczekiwania na chwilę, gdy już nic nie będzie tak jak przedtem. I porażające obrazy samego pogromu. Tu mamy ciszę po burzy. Przysycha krew, przygasa ogień, ale strach i nienawiść trwają dalej.



„Firaaq” to próba kontynuacji „Parzanii”. Podobnie jak tam na ekranie Naseeruddin Shah. W bieli na co dzień w domu i w czerni modlący się podczas pogrzebu,



ze słowami „Bóg jest dawcą”, pełen zagubienia w scenie dziwienia się, gdzie się podział meczet XVII wiecznego poety sufickiego Wali gudżarati.

W filmie dwie sceny z udziałem policji. Podobnie jak w „Amu”, "Dev", "Zakhm" , czy  „Parzania” policja nie broni prześladowanych.  W swych uprzedzeniach  podobni zwykłym hindusom krzyczącym o muzułmanach ”w ich krwi leży wzniecać zamieszki, my nauczeni tolerancji, oni chcą dżihadu. Niech się wynoszą do Pakistanu!”

W filmie wiarygodność historiom zapewniają Nasser w roli grzebiącego zwłoki muzułmanina, Naseeruddin Shah jako pełen wiary w Boga, w ludzi i  sztukę nauczyciel muzyki i znany mi z roli narkomana w „Salaam Bombay!Raghuvir Yadav jako pełen troski o niego służący Karim.



Do bólu szczera w swojej roli zastraszonej żony Arti Deeepti Naval i Paresh Rawal jako jej brutalny mąż,

 

pytający się z obleśną ciekawością swego brata oskarżonego o gwałt na muzułmance „A przynajmniej ci było dobrze?”. Zapadająca w pamięć gniewna, rozżalona twarz Shahany Goswami w roli Munnery,

 

którą przerosła ta historia, której wydaje się, że nic gorszego nie mogło się jej przydarzyć. Znany mi z „PinjarSanjay Suri jako Sameer Arshad Shaikh to przerażony, to zawstydzony swym strachem,



to pełen gniewu na tych, którzy uczynili z niego tchórza, na nierozumiejących go hinduskich przyjaciół (Gopal Singh), na siebie, nawet na pełną zrozumienia dla jego upokorzenia i bólu hinduską żonę Anuradha Desai graną przez Tiscę Chopra, której nie zapamiętałam z „Taare Zameen Par”.

 

W „Firaaq” dużo bezsilności, rozpaczy, poczucia absurdu. Nadzieję możemy jednak czerpać z historii Sameera, Saheba Khan i Arti. Są oni wstanie z godnością dźwigać cierpienie, jego doświadczenie czyni ich silniejszymi. 

 


Nawet jeśli grany przez Naseeruddina nauczyciel na chwilę traci wiarę mówiąc „muzyka nie może się przeciwstawić takiej nienawiści”, on też mimo pogromu pozostaje tym kim był - uczącym śpiewu i muzyki, którymi można wychwalać Boga i ludzi.

To niepokojąca to tęskna, to opłakująca muzyka filmu (Rajat Dholakia, Prinush Kanojia) pomaga stworzyć nastrój. Dopełnia obrazy pobudzając do refleksji.

Wdzięczna jestem Nandicie Das za ten budzący  współczucie debiut filmowy.