Sloneczniki

Yeh Vaada Raha - obietnica na całe życie

Reżyseria:   Kapil Kapoor (debiut)

Produkcja:  Ramesh Behl ("Pukar")

Obsada:      Rishi Kapoor, Rakhee Gulzar, Iftekhar, Shammi Kapoor,  

                  Poonam Dhillon, Tina Munim, Sarika

Muzyka:      Rahul Dev Burman

Playback:    Asha Bhosle, Kishore Kumar

Tytuł:         Obiecuję

Premiera:   1982

Oceny:        IMDb 7.9/10, Tamanna 5.9/10

यह वादा रहा

 

 

Srinagar. Kaszmirskie krajobrazy są tłem miłości 

 

 

 

młodego biznesmena Vikrama (Rishi Kapoor) i początkującej piosenkarki , Sunity Sikard.

Odwieczny symbol miłości – posągi Kriszny i Radhy

 

 

 

są świadkami ich przysięgi.Tylko śmierć może ich rozłączyć.

 

 

 

Tym czasem dzieli ich już różnica w pozycji społecznej i niezgoda matki na ślub. Z ulga przyjmuje ona wieść o wypadku samochodowym,

 

 

 

który Sunita przeżyła za cenę przerażająco zniekształconej twarzy.

 

 

 

Vikram odzyskawszy przytomność dowiaduje się od swojej matki, że jego ukochana nie życie. Nie może jej zapomnieć.

 

 

 

Pewnego dnia spotyka Kusum Mehrę, córkę lekarza, której głos jest głosem Sunity…

 

Po kilku filmach współczesnych zmieniłam sobie smak próbując old hindi. Yeh Vaada Raha. Oto obietnica. Rishi Kapoor, dziś odtwórca ojców głównych bohaterów („Hum Tum”, „Fanaa”, „Tehzeeb”) tu jeszcze młody. Sam bohater miłosnej historii, w której marzenie na czas piosenki staje się rzeczywistością. Obraz upragnionego przesłania ten naprawdę widziany. A w nim tańczy przyciężki Rishi, którego młodego znam z „Karz”, „Amar Akbar Anthony” czy „Chandni”. I Kaszmir. Jezioro z lotosami, sylwetki ośnieżonych gór. To raczej idylla wcześniejszego o dekadę "Kashmir Ki Kali"  (z Shammiem Kapoor) niż krwawy dramat współczesnego Kaszmiru rozrywanego bratobójczą woja („Tahaan”, „Shaurya”,„Roja”).

 

 

Przedstawiona tu historia jest tak słodka, ze aż  się prosi o dramat. I pojawia się oczywiście w drugiej części filmu  w postaci odwiecznego NIE ! rodzica na ślub z ukochaną, wypadku, czyjegoś kalectwa,tajemnicy i problemu z tożsamością. Jak to jest nie rozpoznać siebie? Bać się, że ukochany nas nie rozpozna?

 



I związku miłością. Jak w "Satyam Shivam Sundaram" – kogo kocha bohater? Za co kocha? Czy inna twarz jest granica obcości? Czy można za nią rozpoznać ukochaną?  W filmie z ust budzącego moją sympatię dr Mehry

(Shammie Kapoor)  padają słowa „Miłość nie ma formy, tak jak Bóg nie ma formy”. Czy to prawda? Wg bohatera dowodem na to  że bohaterowie, których miłość nie może się spełnić w tym życiu, odtwarzają ją w kolejnym („Hameshaa”). Bardzo to indyjski dowód.

Nawiasem mówiąc grający ojca bohaterki Shammie Kapoor sam kiedyś -  w innej formie -  grał amanta na tle Kaszmiru ("Kashmir Ki Kali")

 



Kolejny raz bolly film podejmuje dramat rozpoznania. Charakterystyczne, że rozpoznanie następuje tu poprzez śpiew i taniec. Bardzo bolly. Dodać do tego trzeba jeszcze poświęcenie się z miłości, rezygnację z własnego szczęścia dla szczęścia ukochanej osoby, konflikt pieniądz a serce, czy zaskoczenie sindurem (jak w „Fakirze’) I oto mamy film zawieszony na obietnicy miłości na śmierć i życie. Z Iftekarem („Deewaar) jako doktorem, czterema kobietami Rakhee Gulzar - w roli matki,

 

 

 

  i Poonam Dhillon, Tina Munim,

 

 

 

Sariką  jako ukochaną i jej rywalką podsuwaną przez matkę synowi. 

 

 

 

W filmie debiutanta Kapila Kapoora wiele niedorzeczności i częsty brak logiki. I dużo przeżywania. Trudno było mi go oglądać pokonując odmienność formy stosowanej 30 lat temu po prostu cieszyć się przeżyciami bohaterów. Kwestia nastroju. Nawet muzyka Rahula Deva Burmana ze śpiewem Ashy Bhosle i Kishore Kumara nie pomogła. Chociaż tak lubię, jak ktoś poważnie traktuje przysięgę żyć w miłości do śmierci!

 

 apunbindaas