Rang De Basanti
Reżyser: Rakesh Omprakash Mehra ("Aks", "Delhi-6")
Produkcja: Ronnie Screwvala, David Reid
Scenariusz: Rensil D'Silva, Prasoon Joshi i Kamlesh Pandey
Muzyka: A.R. Rehman
Zdjęcia: Binod Pradhan ("Devdas", "Misja w Kaszmirze",
"Munnabhai M.B.B.S.")
Obsada: Aamir Khan, Alice Patten, Madhavan. SohaAli Khan,
Atul Kulkarni, Siddharth, Sharman Joshi, Kunal Kapoor,
Anupam i Kirron Kher, Mohan Agashe, Wahida Rahman,
Om Puri
Nagrody: nominacja do BAFTA + 16 nagród, 18 nominacji
(za zdjęcia,za muzykę, montaż, scenariusz, reżyserię,
film, role - Soha Ali Khan, Aamir, Kunal Kapoor,
Atul Kulkarni, Sharman Joshi,Kirron Kher, Siddarth,
za playback)
Trwa: 157 minut
Premiera: 2004
Tłum. tytułu: "Kolor szafranu"
Reżyser:
Rakesh Omprakash Mehra,lipiec 1963 w Delhi, zanim założył własną firmę w Mumbaju (250popularnych reklam PEPSI, Coli, Toyoty itd) zaczynał od sprzedawcy domokrążcy. Nagrodzony za film dokumentalny "Mamuli Ram - The Little Big Man". Zadebiutował w 2001 roku wysoko ocenionym przez krytyków thrillerem "Aks" (z Nanditą Das, Amitabhem Bachchanem i Manoj Bajpai). Sławę przyniósł mu "Rang De Basanti". W 2009 roku wyreżyserował "Delhi-6" (z Abhishekiem Bachchanem).
Młoda Angielka Sue marzy o zrobieniu filmu na temat wydarzeń buntu Hindusów przeciwko okupantom brytyjskim w latach 1920-1930. Rebelia ta opisana w pamiętniku przez ich wroga, a dziadka Sue zakończyła się powieszeniem jej przywódców. Wśród nich byli dziś uznani w Indiach za bohaterów – Bhagat Singh,
Chandrasekhar Azad,
Biwaram Rajguru, poeta Ram Prasad Bismil, który modlił się do Boga o tysiąc narodzin, aby mógł każde ze swoich tysiąca żyć ofiarować za kraj
i muzułmanin Ashfaqulla Khan,który napisał przed egzekucją: "Jestem dumny z tego, że jestem pierwszy muzułmaninem oddającym na szubienicy życie za wolność mego kraju".
Sue bardzo przejęta ich losem przeżywa wielkie rozczarowanie, gdy w Londynie wytwórnia odmawia pieniędzy na produkcję doradzając jej zajęcie się tematem bardziej cieszącym się popularnością np. historią Gandhiego.Niezrażona porażką jedzie do Delhi zdecydowana nakręcić ten film. Z pomocą indyjskiej przyjaciółki Soni (Soha Ali Khan) urządza casting wśród studentów. Odtwórców do ról młodych bojowników o wolność Indii znajduje w paczce lekkoduchów, ludzi oddanych tylko beztroskiej zabawie. W grupie tej rej wodzi "wieczny student", żartujący ze wszystkiego DJ (Aamir Khan), z czasem zakochany w Sue.
W miarę zagłębiania się w temat filmu młodzi ludzie coraz bardziej zastanawiają się nad sobą i nad swoim krajem.Zaczyna przemawiać do nich ofiarna postawa ich rówieśników, którzy zginęli w walce z Brytyjczykami o wolność Indii. Utożsamiają się z granymi rolami zrzucając z siebie maskę wiecznego żartu i kpiny. Nową dla siebie postawę zaangażowania w sprawy kraju mają okazję wypróbować,gdy ich przyjaciel, narzeczony Soni lotnik Ajay (Madhavan) ginie w katastrofie lotniczej.
Młodzi żądają wyjaśnień i ukarania skorumpowanych polityków winnych wielu katastrof samolotów spowodowanych zakupem za łapówki wadliwego sprzętu.Zaczynają desperacką walkę z systemem korupcji o sprawiedliwość...
Film równolegle pokazuje współczesne pokolenie młodych Hindusów (generację SMS-ów, jak mówi jeden z bohaterów) i historię ich rówieśników indyjskich bojowników o wolność kraju powieszonych przez Brytyjczyków w latach 30-ch XX wieku .W tłumaczeniu z hindi jego tytuł brzmi "Kolor szafranu". Ten film, w którym szafran symbolizuje Indie i patriotyzm,już dawno mocno mnie poruszył. Teraz pragnąc go z kimś podzielić,mogłam porównać wrażenia. Znajomość fabuły nie zmniejsza wrażenia, jaki wywołuje ten drugi film Rakesha Omprakasha Mehry.RDB było dla mnie takim zaskoczeniem, że szukałam potem jego zapowiedzi w w debiutanckim thrillerze "Aks" (z Amitabhem Bachchanem i Manojem Bajpai). Nawet jeśli w porównaniu z RDB "Aks" był rozczarowaniem, i tak przekonałam się , że Rakesh Omprakash Mehra umie zaciekawić bardzo różnymi filmami. Szkoda, że realizuje je tak rzadko - "Delhi-6" (z Abhishekiem) pojawił się dopiero kilka lat po "RDB" .
"Rang De Basanti" porwał mnie. Swoim buntem, swoją rozpaczą, pragnieniem zmiany i młodością (chociaż grając głównego bohatera Aamir Khan miał już 36lat).
Dramat ten rozgrywa się na dwóch przeplatających się płaszczyznach czasowych. Oglądamy Indie lat 30-ch: spętane brytyjską okupacją, walczące z nią, umierające na szubienicy w ciałach dwudziestokilkuletnich bojowników.
I Indie współczesne: duch zabawy, zachłyśnięcie się konsumpcją, rozczarowanie światem wolnych od Anglików Indii, rzeczywistością, która przeraża korupcją, głodem władzy, pazernością na pieniądz i przemocą. Od której chce się uciekać na studia i do pracy choćby do kraju byłych kolonizatorów. To co łączy oba te światy to osoby bohaterów. Paradoksem filmu jest że to właśnie Angielka budzi w cynicznych, beztroskich studentach poczucie odpowiedzialności za Indie, pragnienie decydowania o ich losie. Grana przez Alice Patten Sue w oparciu o pamiętnik swojego dziadka, jednego z brytyjskich oprawców z 30-ch lat chce zrealizować w Indiach film o męczennikach za wolność kraju. Role bojowników, którzy świadomie wybrali śmierć, by obudzić do walki uśpionych niewolą Indusów zagra paczka lekkoduchów z Delhi.
Początkowo rozbawieni patriotyzmem i poświęceniem swoich rówieśników sprzed kilkudziesięciu lat z czasem utożsamiają się z granymi postaciami.
Zmieniają się sami. Dorastają do buntu. W rozpaczy i bezsilności biorą sprawiedliwość w swoje ręce. To powracający motyw indyjskiego kina,znamy go z "Krantiveer", "Shool", czy "Anniyan".
W filmie oczywiście nie może zabraknąć pięknie przedstawionych miłości. Tej odwzajemnionej
i tej przemilczanej.Obiektem obu jest grana przez Sohę Ali Khan Sonia.
Możemy tu też zobaczyć rzadki wątek miłości między Indusem (Aamir Khan) a "białą" (widzieliście go gdzieś poza "Dharm" i "Kisna"?)
Pokazano nam również kilka różnych relacji z rodzicami: konflikt Karana (Siddharth) ze skorumpowanym ojcem (Anupam Kher), ciepło i wsparcie między DJ (Aamir) i jego matką (Kirron Kher),
zatroskanego ojca (Om Puri) muzułmanina Aslama (Kunal Kapoor), a także Mother India, tragiczną matkę pogodnego lotnika (Madhavan) zagraną przejmująco przez Waheedę Rahman.
Ale na pierwszym planie obu płaszczyzn czasowych pozostaje paczka młodych przyjaciół. Roztańczonych, rozśpiewanych, żartujących z siebie . I nagle wchodzących razem w dramat.
Obok Siddhartha i Madhovana pierwsze skrzypce gra tu bardzo wiarygodny Aamir Khan, ale niemniej przekonywujący jest zabawny Sukhi (Sharman Joshi -"Life in a...Metro", "Sorry, Bhai!")
czy Aslam (Kunal Kapoor-"Meeenaxi: Tale of 3 Cities") i zawsze przykuwający moją uwagę Laxman (Atul Kulkarni -"Hey Ram", "Chandni Bar"). Dwaj ostatni aktorzy odgrywają tu postacie uosabiające tragiczny konflikt między hindusami i muzułmanami.
Sięgnięcie w przeszłość walki o wolność Indii, podczas której muzułmanin Ashwaqulla Khan umiera obok hindusów, przywraca tu solidarność między ludźmi różnych wyznań. W ostatniej scenie czyni Aslama i Laxmana braćmi.
Atutem filmu są też zdjęcia Binoda Pradhana (rozpoznajecie jego styl z "Devdas"?). Tu kamera filmuje żywiołowe sceny tańca i wygłupów studentów w forcie Nahargarh w Jaipur (po filmie zyskał nazwę Rang De Basanti Point).
W Delhi, widzimy bohaterów pędzących na motorach koło India Gate,
świętujących zaręczyny Ajaya z Sonią w forcie Sahnewal, czy rozmodlonych w sikhijskim Amritsarze.
Produkcja: Ronnie Screwvala, David Reid
Scenariusz: Rensil D'Silva, Prasoon Joshi i Kamlesh Pandey
Muzyka: A.R. Rehman
Zdjęcia: Binod Pradhan ("Devdas", "Misja w Kaszmirze",
"Munnabhai M.B.B.S.")
Obsada: Aamir Khan, Alice Patten, Madhavan. SohaAli Khan,
Atul Kulkarni, Siddharth, Sharman Joshi, Kunal Kapoor,
Anupam i Kirron Kher, Mohan Agashe, Wahida Rahman,
Om Puri
Nagrody: nominacja do BAFTA + 16 nagród, 18 nominacji
(za zdjęcia,za muzykę, montaż, scenariusz, reżyserię,
film, role - Soha Ali Khan, Aamir, Kunal Kapoor,
Atul Kulkarni, Sharman Joshi,Kirron Kher, Siddarth,
za playback)
Trwa: 157 minut
Premiera: 2004
Tłum. tytułu: "Kolor szafranu"
Młoda Angielka Sue marzy o zrobieniu filmu na temat wydarzeń buntu Hindusów przeciwko okupantom brytyjskim w latach 1920-1930. Rebelia ta opisana w pamiętniku przez ich wroga, a dziadka Sue zakończyła się powieszeniem jej przywódców. Wśród nich byli dziś uznani w Indiach za bohaterów – Bhagat Singh,
Chandrasekhar Azad,
Biwaram Rajguru, poeta Ram Prasad Bismil, który modlił się do Boga o tysiąc narodzin, aby mógł każde ze swoich tysiąca żyć ofiarować za kraj
W miarę zagłębiania się w temat filmu młodzi ludzie coraz bardziej zastanawiają się nad sobą i nad swoim krajem.Zaczyna przemawiać do nich ofiarna postawa ich rówieśników, którzy zginęli w walce z Brytyjczykami o wolność Indii. Utożsamiają się z granymi rolami zrzucając z siebie maskę wiecznego żartu i kpiny. Nową dla siebie postawę zaangażowania w sprawy kraju mają okazję wypróbować,gdy ich przyjaciel, narzeczony Soni lotnik Ajay (Madhavan) ginie w katastrofie lotniczej.
Film równolegle pokazuje współczesne pokolenie młodych Hindusów (generację SMS-ów, jak mówi jeden z bohaterów) i historię ich rówieśników indyjskich bojowników o wolność kraju powieszonych przez Brytyjczyków w latach 30-ch XX wieku .W tłumaczeniu z hindi jego tytuł brzmi "Kolor szafranu". Ten film, w którym szafran symbolizuje Indie i patriotyzm,już dawno mocno mnie poruszył. Teraz pragnąc go z kimś podzielić,mogłam porównać wrażenia. Znajomość fabuły nie zmniejsza wrażenia, jaki wywołuje ten drugi film Rakesha Omprakasha Mehry.RDB było dla mnie takim zaskoczeniem, że szukałam potem jego zapowiedzi w w debiutanckim thrillerze "Aks" (z Amitabhem Bachchanem i Manojem Bajpai). Nawet jeśli w porównaniu z RDB "Aks" był rozczarowaniem, i tak przekonałam się , że Rakesh Omprakash Mehra umie zaciekawić bardzo różnymi filmami. Szkoda, że realizuje je tak rzadko - "Delhi-6" (z Abhishekiem) pojawił się dopiero kilka lat po "RDB" .
"Rang De Basanti" porwał mnie. Swoim buntem, swoją rozpaczą, pragnieniem zmiany i młodością (chociaż grając głównego bohatera Aamir Khan miał już 36lat).
Dramat ten rozgrywa się na dwóch przeplatających się płaszczyznach czasowych. Oglądamy Indie lat 30-ch: spętane brytyjską okupacją, walczące z nią, umierające na szubienicy w ciałach dwudziestokilkuletnich bojowników.
I Indie współczesne: duch zabawy, zachłyśnięcie się konsumpcją, rozczarowanie światem wolnych od Anglików Indii, rzeczywistością, która przeraża korupcją, głodem władzy, pazernością na pieniądz i przemocą. Od której chce się uciekać na studia i do pracy choćby do kraju byłych kolonizatorów. To co łączy oba te światy to osoby bohaterów. Paradoksem filmu jest że to właśnie Angielka budzi w cynicznych, beztroskich studentach poczucie odpowiedzialności za Indie, pragnienie decydowania o ich losie. Grana przez Alice Patten Sue w oparciu o pamiętnik swojego dziadka, jednego z brytyjskich oprawców z 30-ch lat chce zrealizować w Indiach film o męczennikach za wolność kraju. Role bojowników, którzy świadomie wybrali śmierć, by obudzić do walki uśpionych niewolą Indusów zagra paczka lekkoduchów z Delhi.
Początkowo rozbawieni patriotyzmem i poświęceniem swoich rówieśników sprzed kilkudziesięciu lat z czasem utożsamiają się z granymi postaciami.
W filmie oczywiście nie może zabraknąć pięknie przedstawionych miłości. Tej odwzajemnionej
i tej przemilczanej.Obiektem obu jest grana przez Sohę Ali Khan Sonia.
Możemy tu też zobaczyć rzadki wątek miłości między Indusem (Aamir Khan) a "białą" (widzieliście go gdzieś poza "Dharm" i "Kisna"?)
Pokazano nam również kilka różnych relacji z rodzicami: konflikt Karana (Siddharth) ze skorumpowanym ojcem (Anupam Kher), ciepło i wsparcie między DJ (Aamir) i jego matką (Kirron Kher),
zatroskanego ojca (Om Puri) muzułmanina Aslama (Kunal Kapoor), a także Mother India, tragiczną matkę pogodnego lotnika (Madhavan) zagraną przejmująco przez Waheedę Rahman.
Ale na pierwszym planie obu płaszczyzn czasowych pozostaje paczka młodych przyjaciół. Roztańczonych, rozśpiewanych, żartujących z siebie . I nagle wchodzących razem w dramat.
Obok Siddhartha i Madhovana pierwsze skrzypce gra tu bardzo wiarygodny Aamir Khan, ale niemniej przekonywujący jest zabawny Sukhi (Sharman Joshi -"Life in a...Metro", "Sorry, Bhai!")
czy Aslam (Kunal Kapoor-"Meeenaxi: Tale of 3 Cities") i zawsze przykuwający moją uwagę Laxman (Atul Kulkarni -"Hey Ram", "Chandni Bar"). Dwaj ostatni aktorzy odgrywają tu postacie uosabiające tragiczny konflikt między hindusami i muzułmanami.
Sięgnięcie w przeszłość walki o wolność Indii, podczas której muzułmanin Ashwaqulla Khan umiera obok hindusów, przywraca tu solidarność między ludźmi różnych wyznań. W ostatniej scenie czyni Aslama i Laxmana braćmi.
Atutem filmu są też zdjęcia Binoda Pradhana (rozpoznajecie jego styl z "Devdas"?). Tu kamera filmuje żywiołowe sceny tańca i wygłupów studentów w forcie Nahargarh w Jaipur (po filmie zyskał nazwę Rang De Basanti Point).
W Delhi, widzimy bohaterów pędzących na motorach koło India Gate,
świętujących zaręczyny Ajaya z Sonią w forcie Sahnewal, czy rozmodlonych w sikhijskim Amritsarze.
To co jeszcze czyni ten film tak wyjątkowym to oczywiście muzyka i piosenki
* Kahalbali
* Lalkaar
(przysięga bojowników o wolność - Aamir Khan)
* Khon Chala (demonstracja)
* Luka Chhupi (pogrzeb)
* Paathshala
* Lalkaar
(przysięga bojowników o wolność - Aamir Khan)
* Khon Chala (demonstracja)
* Luka Chhupi (pogrzeb)
* Paathshala
Piękny film. Dramatyczny. Poruszający serce i stawiający pytania. Nawet jeśli jego koniec można uznać za kontrowersyjny, to koniecznie powinno się go zobaczyć. Nawet nie jeden raz.
Recenzje i oceny:
* South Asian Women's Forum recenzja
* molodezhnaja 4/5
* IMDb 8.2/10
* planetbollywood 9/10
* BBC 5/5
* rediff
* egothemag
* gdzie kręcono film
* usunięta scena
* ostatnie sceny filmu
* usunieta ostatnia scena filmu
* South Asian Women's Forum recenzja
* molodezhnaja 4/5
* IMDb 8.2/10
* planetbollywood 9/10
* BBC 5/5
* rediff
* egothemag
* gdzie kręcono film
* usunięta scena
* ostatnie sceny filmu
* usunieta ostatnia scena filmu
"Co jest w tych chłopcach, że się nie boją?
Myślę, że czasem można pójść tak daleko,
że osiąga się miejsce poza strachem.
Miejsce, gdzie odnajduje się dziwny spokój.
Gdzie człowiek uwalnia się, by zrobić to, co powinien.
Ponieważ czasami, to jest najtrudniejsze..."
Myślę, że czasem można pójść tak daleko,
że osiąga się miejsce poza strachem.
Miejsce, gdzie odnajduje się dziwny spokój.
Gdzie człowiek uwalnia się, by zrobić to, co powinien.
Ponieważ czasami, to jest najtrudniejsze..."