Sloneczniki

Trikal (Past, Present, Future) - wspominam, więc jestem

Reżyseria:           Shyam Benegal ("Zubeidaa", "Junoon")
Produkcja:           Lalit M. Bijlani
Scenariusz:         Shyam Benegal
Obsada:              Naseeruddin Shah, Kulbhushan
                           Kharbanda, Leela Naidu, Soni Razdan
Muzyka:              Vanraj Bhatia ("China Gate", Pardes", Junoon)
Zdjęcia:                  Ashok Mehta ("Moksha: Salvation")
Trwa:                  137 minut
Nagrody:             1 nagroda (za reżyserię)
Gatunek:             dramat
Tłumaczenie:       Trzy czasy (przeszłość, teraźniejszość,
                          przyszłość)
Rok produkcji:     1985

 

Reżyser:

   

Shyam Benegal - sławny reżyser realistycznych dramatów. Uchodzi za twórcę filmów artystycznych. Ur. 1934 w Hajdarabadzie pod okupacją brytyjską. Od 1962- filmy dokumentalne (m.in. o Nehru, Gandhim). W 1974 - debiut fabularny - nagrodzony "Ankur". 5 nagród, 5 nominacji też międzynarodowych (Cannes, Moskwa itd) - za "Nishaant", Junoon, "Sardari Begum", Kalyug, Zubeidaa (z Rekhą i Karismą Kapoor), "Trikal". Tworzy wg własnych scenariuszy.




  

Trikal.Trzy czasy: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ruiz Pereira (Naseeruddin Shah) przyjeżdża z Bombaju do rodzinnej wioski w Goa. Błądząc po pustych pokojach i zdziczałym ogrodzie domu rodziny Suzaswaresh Ruiz wspomina przeszłość.

Jest rok 1961. Portugalska kolonia Goa lada dzień spodziewa się wejścia armii indyjskiej. Chrześcijańska rodzina Suzaswaresh przeżywa w tym czasie swój własny dramat. Donia Maria (Leela Naidu) nie może się pogodzić ze śmiercią swego męża Ernesto. Daremnie próbując wezwać go z powrotem wywołuje zjawę z przeszłości - pełnego żalu do rodziny  za wydanie go okupantom rebelianta indyjskiego Vijaya Singha Rane (Kulbhushan Kharbanda). Żyjącą we własnym świecie Donię Marię jej córka Silva (Anita Kanwar) próbuje namówić na przerwanie żałoby i wyprawienie zaręczyn  wnuczce Annie (Sushma Prakash). Donia Maria opiera się. Być może czując, że Anna oddała serce innemu mężczyźnie, ukrywanemu w domu bojownikowi o wolność Goa, Leonowi Gonsalves (Dalip Tahil). Historii tej przygląda się beznadziejnie zakochany w Annie młodziutki Ruiz Pereira...


Shyama Benegala, jednego z mistrzów artystycznego kina Indii znam z dwóch filmów: "Junoon" i "Zubeidaa". Każdy z tych filmów to świat sam w sobie. Junoon - wizyjne obrazy czasu antybrytyjskiego powstania sipajów i "Zubeidaa" - czas , gdy pozbawieni po wyzwoleniu przywilejów maharadżowie kandydują do parlamentu indyjskiego. I teraz ten film. Specyfika Goa. Palmy kokosowe. Ogrom Morza Arabskiego. Znamy ten raj, odkryty przez hipisów z obrazów takich filmów jak "My Brother...Nikhil", "Josh", "Musafir", "Khamoshi: The Musical" czy "Home Delivery". W tych ostatnich podobnie jak w "Trikal" odwołanie do chrześcijaństwa skolonizowanego przez Portugalczyków Goa. Mówią o tym miejscu, że skamieniała tam XVII-wieczna Portugalia. I rzeczywiście. W tej historii słyszymy w tle śpiew fado, a na zaręczynach tańczy się...tango. Bohaterowie: Donia Maria, Donia Silva mówią po portugalsku. Zabawnie brzmi, gdy wspominającemu ich  Ruizowi Pereirze nie chce się już nam tłumaczyć ich rozmów, więc bohaterowie nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wbrew prawdzie miejsca zaczynają mówić w hindi.

W tym filmie bohaterem jest miejsce i czas. Goa stęsknione wyzwolenia spod okupacji portugalskiej. Goa przerażone rozpadem znanego świata. Obawiające się tego, jak się zachowa armia indyjska. Rozmowy bohaterów wciąż krążą wokół tego tematu. I czas. Bohater wrócił po ponad dwudziestu latach do miejsca i chwili, gdy jego serce przebudziło się do miłości. Czego się spodziewa?
Jest w tym filmie dużo melancholii. I dystans. Ale i intensywność przeżyć. W miarę rozwoju filmu wg mnie napięcie zaczęło chwilami spadać, ale zawsze gdy pojawiała się Donia Maria nie mogłam od niej oderwać oczu. Urok domu sławnego rysownika rysownika Mario Miranda, w którym kręcono film, relacje między ludźmi, zbyt bliskie i nagle rozrywane, przez śmierć, przez wyjazd. Czyjeś utracone nadzieje, czyjaś obroniona miłość. Mnie ten film zaczarował, ale jeśli nie lubicie wolnego tempa akcji, kamery płynącej od twarzy do twarzy, pół spojrzeń, może was ten film znużyć. Jest w nim urok cudzej fotografii, której trudno się przyjrzeć z taką uwagą, z jaką patrzymy na własne. Ożywicie się najwyżej przy pięknej serenadzie śpiewanej przez Ruiza pod oknami Anny. A może podobnie jak ja uznacie ten film za wyjątkowy?



Oceny i recenzje: