Sloneczniki

Tere Mere Sapne - w cudzej skórze

Reżyseria:           Joy Augustine (debiut)
Scenariusz:         Ranjeet Kapoor (dialogi- "Lajja", "Rebeliant")
Produkcja:          Amitabh Bachchan (też narrator)
Muzyka:              Viju Shaha
Obsada:              Arshad Warsi (debiut), Chandrachur
                          Singh,Pran, Priya Gill (debiut), Simran,
                          Sulabha Arya                        
Rok produkcji:    1996
Oceny:                IMDb 6.7/10, Tamanna 5.9/10
Tłumaczenie:       Moje i twoje marzenia
Nagroda:            1 za rolę, debiut - Priya Gill

          


W tym samym czasie w Bombaju rodzi się dwóch chłopców. Ich bardzo odmienne losy skrzyżują się, gdy oboje ukończą 21 lat. Ballu (Arshad Warsi) rodzi się w rodzinie tamilskich braminów Shastri. Wychowuje go jednak bardziej ulica niż surowy ojciec. Między obojgiem wciąż dochodzi do zatargów, łagodzonych przez zakochane w Ballu matkę (Sulabha Arya) i siostrę Paro (Priya Gill). Pewnego dnia gniew ojca osiąga szczyt -  wyrzuca z bramińskiego domu  syna, który kala rodzinę piciem alkoholu, paleniem i jedzeniem mięsa. Ballu jeżdżąc jako taksówkarz po ulicach Bombaju marzy o tym, aby zdobywszy pieniądze i znaczenie pokazać światu i niewierzącemu w niego ojcu, że jest kimś.  W tym samym czasie wychowanemu w samotności, od dziecka osieroconemu Rahulowi Mehcie (Chandrachur Singh) udaje się przekonać dziadka milionera (Pran), aby ten pozwolił mu wyjechać z Londynu do Bombaju. Już na lotnisku udaje mu się umknąć wciąż pilnującym go ludziom i taksówką Ballu odjechać na spotkanie ze zwyczajnym życiem. Z przygodą. Rahul ma dwa marzenia: dowiedzieć się czegoś o rodzicach, złożyć im hołd na grobach i doświadczyć życia w rodzinie. Oba marzenia zaczynają się spełniać. Rahul zaprzyjaźniwszy się z Ballu zamienia się z nim rolami. On zostaje taksówkarzem z dnia na dzień coraz bardziej zakochanym w Paro, a Ballu zdumiewa nieznających go ludzi z firmy swoją spontanicznością, wręcz bezczelnością i obojętnością dla spraw biznesu. Problem zaczyna się, gdy wychodzi na jaw, że braminka Paro zakochała się w synu chrześcijanina...
 
 


Prawie każdy choć raz w życiu zapragnął żyć od nowa, inaczej, w nowej skórze. Bohaterom tego filmu się to udaje. Podobnie jak w "Pretty Woman".Zamieniają się miejscami, jak "Ania czy Mania" z dziecięcej książki o rozdzielonych bliźniaczkach, a my możemy popatrzeć, co z tego wyniknie.

 
W tym filmie jest miejsce na przyjaźń głównych bohaterów, miłość dwóch par, szacunek wyrażony rodzinie ("bez zgody ojca nie ma ślubu z ukochanym"), ale także na bunt przeciwko rodzinie.
Jeden z bohaterów tego filmu tworząc bajkowo dobrą firmę rozkazuje zburzyć ścianę. Mówi przy tym : "żadnych murów, żadnych podziałów" ( w Indiach słowo "Podział - Partition" dramatycznie kojarzy się z podziałami religijnymi, które w 1947 roku kosztowały kraj milion zabitych). W tym filmie ludzi łączy miłość, ale dzieli religia. Paro boi się przestąpić próg chrześcijańskiego cmentarza, nadepnąć stopą na cień krzyża, mimo iż właśnie pojęła, że kocha chrześcijanina. On za dotknięcie córki bramina, zostaje pobity. Z jego piersi ktoś brutalnie zrywa sznur bramiński, pod którym krył w domu Ballu obcą rodzinie tożsamość. Zazwyczaj tym obcym jest dla hindusa muzułmanin. Tu chrześcijanin. Wspólna jest miłość burząca podziały. Jak w "Veer-Zaara", "Sallam-e-Ishq", "Pinjar","Partition" i w innych.

W tym filmie jest oczywiście i małżeństwo aranżowane wbrew woli córki, i kidnaping, strajk głodowy, bójka, trochę Bombaju z jego Bramą Indii i zakochanymi biegającymi po jego plażach. No i oczywiście obowiązkowe, bardzo przez mnie lubiane jednanie się.
Urzekła mnie nagrodzona za debiut Priya Gill w roli Paro Shastro. Jej brzęczące bransoletkami stopy rozpryskujące deszcz. Dialog z narzeczonym, bez jednego spojrzenia, tylko z pomocą dzwoneczków u warkocza. Nie zapamiętałam jej wcześniej w "Josh", "Mohabbatein", czy "LOC Kargil". To nie jedyny debiut.Dla reżysera to jest też pierwszy film. Podobnie dla producenta "tere Mere Sapne" to pierwsza z pięciu produkcji Amitabha Bachchana (jego produkcji i z nim "Aks" i "Viruddh...Family Comes First"- polecam). Debiutantem jest też Arshad Warsi. Pierwszy raz zauważyłam go w "Kabul Express". Film tak inny. Do dziś mam w oczach kamieniste przestrzenie Afganistanu tropiącego talibów. I on w roli ryzykującego dziennikarza. Rola przyjaciela gangstera Munny i kapitana drużyny w "Dhan Dhana Dhan Goal" wzmocniła tylko moją sympatię do tego kolejnego Khana w Bollywoodzie. Debiutuje w roli głośnej, na luzie, pełnej spontaniczności, pogodnej.

Towarzyszy mu  Chandrachur Singh tuż po głośnym debiucie w "Maachis" Gulzara, gdzie zagrał z Tabu pendżabskiego terrorystę. Rażą mnie trochę jego przepełnione tęsknicą oczyska, ale tu mnie i tak bardziej ujął niż w "Josh"u (w parze z Ash). 
Chcecie zobaczyć "królewicza i żebraka" po hindusku, podmianki biznesmenów z bramińskimi taksówkarzami kończące się zakochaniem i walką o zgodę na ślub, to


  
Piosenki: