Sloneczniki

Thanmathra - wróć do na choc na chwilę

Reżyseria:    Blessy ("Kaazhcha", "Palunku", "Calcutta News", "Bhramaram", 'Pranayam")
Scenariusz:  Blessy (wg Padmarajana Orma)
Obsada:       Mohanlal, Meera Vasudevan, Arjun Lal, Nedumudi Venu, Jagathy

Produkcja:   Raju Mathev
Tytuł:           cząsteczka, drobinka, molekuła
Gatunek:      dramat psychologiczny
Muzyka:       Mohan Sithara ("Karutha Pakshikal")
Zdjęcia:       Sethusreeram ("Tere Naam", "Shakti the Power", "Priyaskahi")
Język:          malajalam
Nagrody:     National FA (najlepszy film w malajalam)
Oceny:         IMDb  7.4/10, Tamanna 8/10

തന്മാത്ര
 

Manu, Manju i ich rodzice tworzą razem bardzo szczęśliwą rodzinę. Ramesh Nair (Mohanlal) jest ojcem, z którym można grać w piłkę, uczyć się, śmiać się i dyskutować na każdy temat, którego chce się przepraszać.

  
 

 Jest też mężem, który umie okazać czułość i namiętność.
Z którym można często się śmiać.

 

 Do czasu, gdy pewnego razu lekarz rozpoznaje u niego chorobę Alzheimera. Rodzina słyszy od niego: nie leczymy pacjenta, ale jego rodzinę, by mogła trwać przy nim, gdy będzie tracąc pamięć uwalniać się od swej tożsamości i łączących go z bliskimi więzi... 



Taki ojciec może być dumą każdego. Jego pasję widać podczas demonstracji ulicznych z ich "Iqhilab Zindabad!", podczas wieców wyborczych, wykładów tłumaczących ludziom, jak z szacunkiem i podziwem traktować swoje dzieci i współmałżonka i jak uczyć się wykorzystując techniki zapamiętywania. Pamięć to pasja Ramesha.



 I właśnie ona pewnego razu go zawodzi. Dzielimy z bohaterem lekki niepokój, gdy nie może przypomnieć czegoś, co wydawało mu się, że będzie zawsze pamiętał.
Wydaje nam się, że są rzeczy pewne na tym świecie. Całe życie doświadczając różnych zdarzeń uczymy się, kim jesteśmy. Przeżywamy coś i wspomnienie o tym zachowujemy w pamięci. Wykrzywione czasem, ale możemy po nie sięgnąć, opowiedzieć je, odwołać się do niego. Podobnie z więziami, które budujemy latami.

.„Thanmatra” pokazuje nam bardzo realistycznie południe Indii. Razem z rodziną bohatera śmiejemy się, uczestniczymy w szczegółach codziennego życia, pomocy synowi w przygotowaniu do egzaminów, w modlitwie, spotykamy się z ich bliskimi na pogrzebie babci, na którym padają smutne słowa „dobrze, że umarła, bo kto by się o nią troszczył”. Jej ciało na miejsce spalenia niosą sami mężczyźni. W białych dhoti, z obnażonymi torsami. Najbliższy zmarłej podpala stos. Obecne w filmie dwa pogrzeby klamrą spinają opowiadaną historię. Podczas pierwszego Ramesh Mohanlala z bólem, ale i wdzięcznością przeżywa czas pożegnania kogoś, przez kogo czuł się kochany, kogo kochał. Podczas drugiego nie ma już on świadomości, co się dzieje i dlaczego, o co chodzi z tym paleniem, kogo dotyczy ceremonia. W zapomnienie pogrążyła się wiedza, kim była żegnana osoba, co Ramesha z nią łączyło, kim wreszcie jest on sam.

Minęło wiele dni, a do mnie wciąż wracają obrazy tego filmu. Może dlatego, że w pierwszej jego części tak przywiązałam się do szczęścia rodzinnego, spełniania się bohaterów w małżeństwie i ojcostwie. Patrząc na to, jak  umieją oni siebie słuchać, czekać na siebie, cieszyć się swoją obecnością, jak łączy ich i kupowanie pawich piór, spanie w gorące noce na dachu domu, coraz lepiej się z nimi czułam. Zaskakiwały te nagłe chwile i szybko oganiany od siebie niepokój, gdy bohater uświadamia sobie, że o czymś zapomniał. Ledwie zdążymy się zarazić od niego tym niepokojem, a już znowu znowu uspokajamy się obrazami szczęścia, które trwa. Troskliwość syna wobec starego ojca. Czułość, z jaką smaruje on go olejkiem masując obolałe ciało. Ich dialog: "Przy tobie staję się dzieckiem. O nic nie muszę się martwić". - "Po kolei ktoś z nas odchodzi. Czasem budzę się rano i czuję strach. Czuję, jak dusza chce odrzucić to stare ciało". Rameshowi smutno ojca zostawiać samego. Nigdy nie wiemy, które z pożegnań bywa ostatnim. I dla kogo.  Niedobrze więc rozstawać się w gniewie. 

Z jaką dumą jego dzieci i żona słuchają, jak Ramesh wykłada ludziom podstawy do zbudowania dobrych relacji:


  


tulmy dzieci, słuchajmy, co mają do powiedzenia, chwalmy je, nie obwiniajmy, wzmacniajmy ich wiarę w siebie. To, co wydaje się być tak oczywiste w słowach, tak trudno przekłada się na czyny. Ale nie w rodzinie Ramesha.


  


Tu buduje jej bezpieczeństwo. Choć sam Ramesh już je traci. Poczucie zagubienia, gdy rośnie w nim obszar niepamięci i zapomnienia. Rzeczom już nie zdarza się leżeć na miejscu. Przybywa niewiedzy i zagubienia. Rośnie nieprzewidywalność. Następuje wybuch gniewu wynikającego z nierozumienia, co się dzieje.

"Urodziwszy się, zaczynamy wędrówkę ku śmierci;

ten ciągły stopniowy rozkład dotyka naszego ciała i umysłu".




Jeszcze możesz synowi przed egzaminem dodać otuchy słowami: "Ty zrób swoje, a resztę Bóg zrobi", a za chwilę w niepewności patrzysz, kim jest ten chłopiec obok ciebie. Nie ma już  chwil paniki, gdy pojawia się świadomość zapominania. Po prostu nic już nie pozostaje objęte pamięcią. Patrząc na zapadającego się w niebyt więzi i poczucia swego JA ojca, Manu przypomina, jak ojciec tłumaczył mu o co chodzi w chorobie Alzheimera. Nie przewidując, że pewnego dnia stanie się ona jego udziałem:

"Nie możemy nawet pożegnać się z kimś, kto odchodzi";

"pamięć  po prostu opuszcza ciało".

"Płaczemy i uczymy się w dzieciństwie wołać mamę.

Wiedza, która zdobywamy patrząc i słuchając,

nasza mądrość, nasze JA zostaje nam

pewnego dnia odebrane razem z pamięcią;

nawet fale wzywane są z powrotem do morza;

to, czego się nauczyliśmy na początku,

na końcu zostaje zapomniane;

100, 99, 98.... to odwrócona podróż od starości do dzieciństwa;

żyj jak dziecko, a będziesz ocalony".

Rodzina słyszy od lekarza: 'tylko Bóg wie, ile on teraz rozumie". Nawet gdy z ojcem nie ma kontaktu, spragniony jego obecności syn uczy się i modli przy nim, ciesząc się każdą minutką uwagi, jaką Ramesh poświęca np zabawie z córką. Wstrząśnięty każdym kolejnym krokiem zapomnienia: jak się pisze, jak się nazywa. 

Historia opowiedziana jest bardzo prawdziwie, w pięknych obrazach Sethusreerama. Poruszyła mnie np scena, gdy rodzina decyduje się wyjechać na wieś do dziadka. Opuszcza mieszkanie, w którym latami była bardzo szczęśliwa. Zanim Manu zamknie okiennice, przez chwilę patrzy na zakratowany widok za oknem. Jakby oglądał swoją przeszłość w tym miejscu, już teraz bez przyszłości.  A jednak życie toczy się dalej.




Wśród przewożonych autem rzeczy jest figura boga Kryszny. Ustawi się ją w kąciku modlitw, by prosić Boga o chwile rozpoznania,




o uwolnienie od lęku, o rzadsze wybuchy gniewu, by  dziękować Mu, że jeszcze można być razem.

Ważnym wątkiem w filmie jest marzenie o tym, by Manu został oficerem w armii. Tego marzenia dziadka nie był kiedyś w stanie spełnić ojciec Manu, Ramesh. Osobiście jestem za szukaniem własnych pragnień, a nie spełnianiem cudzych, czasem aż w drugim pokoleniu. Tu żyć  pragnieniami ojca, jego niespełnionymi kiedyś marzeniami jest  równoznaczne z szacunkiem, miłością wobec niego. I Manu bardzo tego pragnie. Jadąc spełnić pragnienie ojca, prosi o jego błogosławieństwo. Jak boli, gdy w tak ważnym dla wszystkich momencie Ramesh, nie ma poczucia kto, kim jest,



co od niego chcą otaczający go ludzie. Przestraszony, jakby przyczajony za kratą okna.




W rozpaczy nadzieją dla rodziny  jest żarliwa modlitwa. O sekundę pamięci. I Bóg daje tę świadomość pamięci. Tyle potrzebujemy od naszych bliskich. Ogarnia nas żal, gdy tego nie otrzymujemy. Nie wiedząc, że może nadejść chwila, gdy będziemy błagać o sekundę czyjejś pamięci, minutę czyjejś obecności.


Wg mnie wspaniały film. Głęboko mnie poruszył. Zmusza do zastanowienia, z bohaterów (granych bardzo szczerze przez takich aktorów jak  Meera Vasudevan, Arjun Lal, Nedumudi Venu, Jagathy) uczynił bliskie mi osoby. Mohanlalowi należy się szczególny podziw. Widziałam zaledwie kilka filmów z bohaterami chorymi na Alzheimera ("Iris", "Notebook", "U Me Aur Hum"), ale to jak przedstawia swego bohatera Mohanlal,


  

  

wręcz poraża mnie. Budzi ogromne współczucie dla swego bohatera. Zaciekawia mnie on w każdej z relacji, choć najpiękniej przestawiono te między ojcem a synem. 


  


W obu pokoleniach.


  


Blessy, reżyser i scenarzysta filmu zachwycił mnie!!!


      


Siadam do jego "Bhramaram" na YT. Skąd wziąć jego pozostałe filmy? "Kaazhcha", "Palunku", "Calcutta News", , 'Pranayam"!


piosenki z filmu
Mele Vellithingal

Midathedy kuyile
Ethaloornu Veena