Sloneczniki

Vaddakumnathan - w zdrowiu i w szaleństwie

Reżyseria:    Shajoon Karyal
Scenariusz:  Girish Putchencheri
Obsada:       Mohanlal, Padmapriya, Vineeth,Kalabhavan Mani,
                   Kavya Madhavan,Biju Menon, Murali,
                   Shammi Thilakan,Risa Bava, Babu Namboothiri,
Muzyka:       Ravindran
Zdjęcia:       S Kumar
Język:          malajalam
Premiera:    2006
Oceny:        IMDb 6.5/10, Tamanna 6.2/10

വടക്കുംനാഥന്‍

 

Hardwar. Rugmavathi Amma (Kaviyoor Ponnamma)  przyjechawszy z synem
Prabhakarą (Biju Menon) nad Ganges  po kilku latach od zniknięcia, uznaje swego starszego syna Bharathana (Mohanlal) za zmarłego. Wraz z jego bratem dokonuje ona nad rzeką obrzędów żegnających zaginionego. Nagle wśród medytujących w zarośniętym guru rozpoznaje ona  Bharathana! Mimo jego oporu udaje jej się namówić go do powrotu do domu.



 Cztery lata temu Bharathan, uczony w Wedach wykładowca sanskrytu  zniknął  pisząc w liście, że wybiera  się do Prayag na święto Kubh Mela.
Opuszczając na zawsze rodzinę i spodziewającą się następnego dnia ślubu narzeczoną Meerę
Balakrishnan (Padmapriya). Jaka tajemnica kryje się za jego zniknięciem? Czy można przebaczyć krzywdę porzucenia, zniesławienia i zaufać komuś, kto nas zawiódł zawierzając mu przyszłość?
....
 

Widziałam szaleństwo. Z bliska poczułam jego ból. Weszłam w los człowieka, którego dotknęło ono nagle. Pracował w porcie jako elektryk. Właśnie miał zejść na dół wąskiego zbiornika, by coś nim naprawić, gdy ktoś go odwołał. Jego przyjaciel machnął do niego ręką, by się nie spieszył. On zejdzie za niego. Chwilę potem płonął w dole, a pozostali przytrzymywali poznanego przeze mnie mężczyznę, by nie wyrwał się w rozpaczy i nie zszedł w ogień. Powstrzymano go przed wskoczeniem w płomienie, ale nie w szaleństwo. W mojej naiwności wydawało mi się, że mogę go z niego wyprowadzić. Gdy jakiś czas potem powrócił do szpitala z nawrotem choroby, usłyszałam od niego: "sp...!" Nikt nie chce, by wzbudzano w nim nadzieje bez pokrycia.

Ale w tym filmie bohaterka wzbudza taką nadzieję w szalonym mężczyźnie.


Chce go uleczyć miłością. Jak wiele ryzykuje? Przejmująca scena, gdy bohater próbuje ją pytając, a co jeśli w przyszłości mnie nie uspokoisz? Co, jeśli obrócę się przeciwko tobie stając się niebezpieczny? Meera mówi o wyciszaniu szaleństwa troskliwą miłością i modlitwą. Szczególnie pragnie ona modlić się do Kryszny czczonego pod postacią Keszawy. Zwracają się do niego osoby, które chcą uniknąć złego losu lub choroby. Tego imienia używa  Ardźuna w "Bhagawadgicie" mówiąc " Nie mam już siły tu pozostać. Tracę pamięć, ogarnia mnie szaleństwo. Wszystko, co widzę, zapowiada same nieszczęścia. O, Kryszno, Ty, który pokonałeś demona Keshi" ocal mnie!



Atutem tego filmu jest jego realizm i współczucie, jakie budzi w nas los bohaterów.
Od pierwszych scen porywają
S Kumara obrazy pielgrzymów u stóp Himalajów, na brzegu rwącego nurtu Gangesu, czy też matki i synów w jego wodzie. Nie do końca można zrozumieć, co kieruje ludźmi (jak w życiu). Bohater jest tajemniczy w swoich decyzjach, zmienny w nastrojach, to mroczny,



 to radosny.


Wierzy mu się we wszystkich sytuacjach. Ściskało mi się serce, gdy mówił z bólem: "Choroby nie da się związać. Umysł zbacza ze ścieżki tak jak my czasem gubimy drogę w lesie". Jego wybuchy nagłego gniewu niszczą nadzieje bliskich mu, przede wszystkim siostry Bhomy (Kavya Madhavan)



 i jej narzeczonego (w tej roli znany mi z "Rathri Mazha" Vineeth)



Czy uda mu się ocalić siebie? Czy poradzi sobie z "rojem os wylatujących z gniazda w jego głowie"?


Mohanlal świetnie gra rolę tajemniczego uczonego. Cała wiedza Wed, sanskryt, sława mistrza,  wtajemniczenie w modlitwę, nawet miłość okazują się bezsilne wobec niemocy ducha porywanego w ciemność lęków i rozpaczy.
 Mimo zmagania z chorobą film ten przepełnia wiara w Boga. W Jego imię bohaterowie proszą siebie o przebaczenie, o Nim mówią "Bóg wie wszystko, nawet jeśli dopuszcza w naszym życiu łzy, nigdy nas nie opuszcza" Widzimy radośnie wielbiących Boga pieśnią  pielgrzymów jadących ku górom, rozmodlonych w wodach Gangesu, Meerę w procesji z twarzą skupioną w modlitwie oświetloną blaskiem światła płonącego na tacy olejku, Bharathana toczącego swe ciało  w akcie pokuty w drodze do świątyni. Wiele w tych obrazach żarliwości. Także w relacji przedstawianej przez wyrazistą, żywiołową i szczerą Padmapriyę ("Striker", "Karutha Pakshikal") w roli Meery


Padmapriya i Kavya Madhovan ( Bhoma)




i Mohanlala. Gdy patrzyłam na jego twarz na setkach plakatów w Kerali, zastanawiałam się, co takiego w nim jest, że tak go uwielbiają. Niczyja twarz nie pojawiała się tak często jak Mohanlala. Nie pamiętam go z
"Company", choć zwróciłam na niego uwagę w "Iruvarze". Tu oprócz mroków duszy (niepokojąco zapowiadanych w muzyce Ravindrana)


 pokazano nam z nim historię miłości większej niż strach przed szaleństwem. Wolę jeśli mężczyzna w historii miłosnej (jak na pierwszą przy swoich 46 latach nie najmłodszy) ma w sobie coś męskiego. Pomyślałam sobie, jeśli zapomnę o okrągłościach ocienionych wąsami i uwierzę twarzy i ruchom ciała przedstawiającym uczucia, to  kolejny raz uznam wielkość indyjskiego kina.
I cóż? Uwierzyłam historii w pełni, cierpieniu bohaterów, ich radościom,



ich zmaganiom.
Ciekawa jestem kolejnego filmu Shajoona Karyala
-

  

może też z pięknym śpiewem klasycznym i grą na sitarze (Kalabham Tharam), z nawiązaniami do "Ramajany", do której bohatera (ptaka Jathayu broniącego Sity przed porwaniem przez Rawanę) przyrównuje siebie Bharathan w "Vaddakumnathan"?


Polecam mój czwarty film w malajalam. Czy ktoś mi pomoże zobaczyć kolejne?

P.S.
Zauważyliście w tym filmie, jak kobieta łzami zrasza bose stopy mężczyzny?
!!