Sloneczniki

Sekretna córka (Shilpi Somaya Gowda)

Sekret Daughter
ang. oryginał 2010
Prószyńśki & s-ka 2011

  

Kavita i Jasu Marchend spodziewają się lada dzień narodzin ich drugiego dziecka. Pierwszemu nie pozwolono przeżyć, kiedy okazało się, że jest dziewczynką. Kavita obawiając się, że śmierć może spotkać jej kolejną córkę, rodzi ją o świcie poza domem. Siostra, Rupa pomaga jej dojść z dzieckiem do Bombaju. Rok później małżeństwo Indusa i Amerykanki adoptuje dziewczynkę o imieniu Usha (świt). Zmieniając jej imię na Asha (nadzieja). Mijają lata. Pewnego dnia dwudziestoletnia Asha przyjeżdża z Ameryki do Bombaju, by pisać o dzieciach ze slumsów Dharavi. Decyduje się też na odszukanie swoich biologicznych rodziców....

Czytadło!!  I to tłumaczone na naście języków! Już sam tytuł mnie odrzucił. Sekretna córka! Ale... znużona społeczno-politycznymi kwestiami u Arundhati w "The Shape of Beast" i Shashi Tharoorem "India from Midnight.." postanowiłam dla równowagi posmakować czytadeł. Pierwszego ("Tygrysie wzgórza") jeszcze nie opisałam, zacznę od Shilpi Somaya Gowda. Jej książka wyrasta z  podwójnych doświadczeń. Bombajskich korzeni i wolontariatu w indyjskim sierocińcu plus wychowania w rodzinie emigrantów w Toronto. Nie pierwsza to Induska, która tworzy na styku dwóch kultur. Jhumpa Lahiri z jej "Tłumaczem chorób", Mira Nair, Deepa Mehta, czy też pani od czytadeł Ch. Banerjee Divakaruni.

 

Nie liczcie na literaturę wysokiego lotu, ale możecie w tej książce znaleźć historie dwóch małżeństw, ich kryzysów, ale i pojednań, problem bezpłodności i mierzenie się z dziedzictwem adopcji. W Indiach mamy okazję skonfrontować się z problemami Dharavi,

 

 największego slumsu Indii sławnego z nędzy, ale i zaradności,


 pospacerować z bohaterami promenadą Marine Drive,


 czy po plaży Chowpatty,


pomodlić się w świątyni Mahalakszmi,


 przeżyć święto Diwali,

 
blog.ratestogo.com - Diwali (zwycięstwo dobra nad złem) w mumbajskich slumsach

 pooblizywać się przy opisach potraw indyjskich,


 dać się zmoczyć bombajskim monsunom,


  być   na ceremonii nadania dziecku  imienia (namkaran),


 na mehndi (zdobienie panny młodej henną),

 

 na jednym indyjskim ślubie i dwóch pogrzebach,    

 dać sobą wstrząsnąć czytając o tym, jak Indie traktują dziewczynki,
 ale  i ogrzać się wśród serdecznych rodzinnych więzi gudżarackiej rodziny. Mamy tu "Indie bogatych i biednych, ale i Indie kobiet i Indie mężczyzn", te na miejscu i te w Ameryce. Plus złote myśli typu "Czasem działania muszą wyprzedzać uczucia"

Mówiłam: czytadło, ale i tak miło mi było przypomnieć Bombaj wędrując z bohaterami po znanych mi miejscach i żałując, że zabrakło mi odwagi, by pojechać do slumsów Dharavi.