Sloneczniki

Na drogach Indii (Jerzy Putrament)

Tytuł: Na drogach Indii
Autor: Jerzy Putrament
Wydanie: 1967
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej

Tę malutką książeczkę czytałam ponad dwa lata temu. Wróciłam do niej teraz szukając różnych relacji z podróży do Bombaju, grot świątyń Adżanty i Ellory, a także Kerali. Ciekawa, co ktoś zobaczył w miejscach, do których się wybieram. Tym razem tym kimś jest Jerzy Putrament w wikipedii opisany jako pisarz agent NKWD, konfident UB.

 


Z jego książek można tam znaleźć tylko jedną opisaną przez mnie właśnie ze względu na podróż po Indiach - "Cztery strony świata". Wielcy komunizmu przemijają (JP zmarł prawie ćwierć wieku temu), ale jeśli w swoim czasie zagnało ich do Indii, to czemu by nie pokazać tego subkontynentu widzianego ich okiem?
Dokładniej (na razie) opisując podróż JP po Bombaju, Adżancie, Ellorze i Kerali.
 
KALKUTA

 Eli, Eli lamma sabahtani - Boże mój, boże mój, zmiłuj się nad nami

 

  

most Howrath

ORISSA

 

plemiona pierwotne

 

świątynia słońca Konarak
 

 

tantryczny Budda

 W SUDAMDIH - BIHAR

 

Bihar- ślady kultury buddyjskiej

 

naksalici maoistowscy w Biharze

NAD GANGESEM

 

Hardmantir w Patnie, stolicy Biharu-
XIX-wieczna świątynia

  

Benares (Waranasi)

 

UTTAR PRADESH

  

Taj Mahal (Agra w Uttar Pradesh) z wyobrażonym czarnym grobowcem po drugiej stronie (niezrealizowany plan Dżahangira)

 

Fatehpur Sikri (w Uttar Pradesh)

  

grób Akbara (Sikandra w Uttar Pradesh)

 


RADŻASTAN

Albert Hall museum w Jaipur (Radżastan)

 


Bikaner (Radżastan)

SILISERH

 

jezioro Siliserh i Alwar  (Radżastan)

 

wokół łowienia ryb

UMARŁE STOLICE

Święty w Gwaliorze.
Samochodem w kierunku Agry i na południe, do Bombaju. Mijany Gwalior.

 

Fort na urwisku skały zawieszony nad morzem nędznych lepianek i mrowiem ludzkim miasta. Przy forcie dwie świątynki zwane "teściową" i "synową". W tłoku ulicy nagi sadhu

 

 otoczony gromadą dzieci.
Za Gwaliorem kolczasty busz. Susza, kurz, przygnębienie krajobrazem. Na rzece dwa mosty. Wysoki i niski w czas monsunu zalewany wodą.

 

Mandu
Po dniu jazdy pojawia się (dzięki sztucznemu nawodnieniu) zieleń pół. Z przecinkami palm. Wieczorem dojazd do  w przemysłowego miasta Indore (w Madhya Pradesh), w poszukiwaniu umarłego miasta Mandu.

 

Kiedyś broniło go kilkanaście kilometrów muru obronnego. Teraz osłaniają one tylko małą wioskę (na podobieństwo zastygłych w czasie Fatehpur Sikri i Khadżuraho)

 

W ruinach pałaców mieszkańcy sadzą to, co ich żywi. Zdobiące kiedyś miasto sadzawki dziś dają plon z orzeszków wodnych.  Dzieciarnia obwiesza gości girlandami kwiatów. W środku miasta mała , brzydka (wg JP) świątynia. W niej stary (z X wieku) posąg Ramy. Na wewnętrznym dziedzińcu kapliczka z prymitywną czerwoną rzeźbą boga słońca. Wyróżnia się ogromnym członkiem ozdobione czerwoną szmatką.. Po złożeniu kwiatów u stóp Ramy gong zastępujący w świątyni dzwon. Naprzeciwko nieczynny meczet. Trawa wyrywa się spod kamieni posadzki. Dalej grobowce i głębokie kamienne sadzawki. Wokół pustka. Na szczycie góry ruiny pałacu rzekomo najważniejszej z zon. Z ich tarasu zapierający dech widok na rzekę Narmadę.

   

Mandu to wg JP. stolica   księstwa jednego z muzułmańskich władców, który szukał tu w XV wieku ucieczki przed rzędami Mogołów. Kilkadziesiąt lat po zbudowaniu jej najeźdźcy doszli tutaj. Pozostała ruina (jak to możliwe? Przecież XV wiek to czas sułtanatu delhijskiego, pierwszy Mogoł Babur zaczyna rządy w Indiach w XVI wieku!).
Minione stolice. Ich ruiny, wokół wioska. I nikogo oprócz mieszkańców. JP widział to w trzech miejscach. W jego oczach to znak bogactwa Indii. Każdy z władców chciał mieć swoją stolicę zdobywaną potem przez kogoś, kto zaznaczał swoją siłę budując kolejną. ilość ruin rosłą.
Na południe. 
Szosą na Bombaj przez tracący zieleń las, wzdłuż wyschniętej rzeki Narmady. Na jej brzegach pracze. Lepianki. Upał.


 

Pola z uprawami. Trzcina cukrowa, sorgo, bawełna, wioski czystsze nic na północy. Miasta po drodze. Tłok, muchy, targi owoców.Żywopłoty z agaw. Bezdomne psy. "W tym kraju nierówność jest prawem".
Próby uniezależnienia się od opadów. Zapora wodna na Narmadzie.

 


Woły  wyciągające ze studni wodę przelewaną w kanały.



 
Adżanta
Światowej sławy świątynie wykute w skałach w Adżancie i Ellorze. Typowe dla Indii: płaska równina i nagłe pojawienie się urwistych kamiennych zboczy. Prawie wyschnięta rzeka na dnie stromego skalistego wąwozu. Pod koniec ubiegłego wieku w tym miejscu kilku Anglików polując na tygrysa dotarło do przepaści, po drugiej stronie je  ujrzawszy posąg Buddy i wykute w skale kolumny otaczające wejście do świątyń.

 

 Czy rzeczywiście zamieszkujący te miejsca ludzie nie mieli pojęcia o zapomnianych  tu 29 świątyń buddyjskich budowanych to od II do VII wieku przed Chrystusem? Cuda epoki Guptów

 

odsłoniły się po stuleciach zapomnienia.
W każdym z klasztorów - sala główna ozdobiona posągiem Buddy i cele mnichów. Wiele ścian ozdobionych freskami.

 
 Padmapani

Posągi Buddy oświetlane z różnych stron sprawiają wrażenie to gniewnych, to uśmiechniętych, czy łagodnie zamyślonych.

 

śpiący Budda

Schodkami w dół, w górę. Wśród bugenwilli.

   

Za Adżantą płaskowyż z miastem Aurangabad. Też zdobytym przez Mogołów na uciekających na południe władcach muzułmańskich. Miasto zawdzięcza swą nazwę ostatniemu z Mogołów, fanatycznemu Aurangzebowi. Znane jest z Mini Tadżu Dekanu. Znajduje się tu bowiem wzorowany  na Taj Mahal  grobowiec  żony Aurangzeba Rabii-ud-Durrani - Bibi ka Maqbara.

 


Ellora
Na równinie z dala błękitne góry o płaskich szczytach, na których czasem widać zamek. Daulatabad.



Warowne skały z z ruinami fortu. Zbiornik wodny spiętrzony tamą. I Ellora. Na stromym zboczu z widokiem na równinę wykute w skale świątynie. Wśród nich hinduska Kailasa.

 

 Powstała zgodnie z reguła Rodina na temat rzeźby: "Bierze się kawałek marmuru i młotem odłupuje się wszystko, co niepotrzebne". Tu kuto  w skale zbocza.

 

  Wg JP Ellora ma coś ze świątyń z Kadżuraho, czy Puri. To bogactwo kolumn, rzeźb i łuków. "Odrzucono wszystko, co było na zewnątrz świątyni, potem z tej świątyni wyjęto wnętrze". Wybujały świat rzeźb na zewnątrz.

 

Nie poraża tematyką erotyczną jak Konarak. Rzeźby ilustrują przeważnie "Ramajanę", szczególnie często widać króla małp Hanumana.

 

Droga na Bombaj.

KERALA -केरल - കേരളം 

 

Po drodze do Kerali wspomnienie zachodów słońca w Bombaju. Pięknych, krwawych, potem nagle fioletowych.


 


Kerala. Z samolotu widok na niekończące się gaje palmowe nad linią brzegu przeniebieskiego morza. Zaczęły się wiecznie zielone lasy tropików. 


 


Koczin, kiedyś stolica sułtanatu (wg JP), potem miasto kolonizowane kolejno przez Portugalczyków, Holendrów i Anglików, dziś należy do indyjskiego stanu Kerala.

Miasto, pełne palm kokosowych leży na kilku wysepkach u ujścia rzeki. Bogactwo kanałów.

Rzucająca się w oczy odmienność Kerali w porównaniu z resztą Indii. Wg JP: „ciepło, zielono, czysto”. Już rano od gorąca ciężko oddychać. Podziw budzą kwiaty. Przede wszystkim bugenwille.

XVI wieczny kościół świętego Franciszka.


 


Zbudowany przez Portugalczyków. Nad jego ławami ogromne maty - zbiorowe wachlarze  kiedyś ciągnięte za liny rękoma zniewolonych. W tym kościele najpierw pochowano, a potem ekshumowano wywożąc do Portugalii odkrywcę morskiej drogi do Indii Vasco da Gama.  Skolonizowany potem przez Holendrów, następnie Brytyjczyków dziś wg JP sprawia wrażenie obiektu muzealnego, z rzadka słyszącego modlitwy wiernych.

Koczin. Widać w nim pobielone nieduże domy bez okien – to magazyny korzennych przypraw, z których słynie ten stan. 


 


Imbir, kardamon,muszkatołowa gałka, kalander. To stąd szły te przyprawy do Europy. To tu rośnie pieprz.

Czyste, puste uliczki. W jednej z nich synagoga.


 


 Z galeryjką dla kobiet. Zanikająca już społeczność białych Żydów z Kerali przyciąga uwagę turystów. Każdy chce ich zobaczyć, zanim wspólnota wymrze do końca i stanie się wspomnieniem historycznym., Przybyli tu jeszcze przed Europejczykami. Bogacili się na handlu przyprawami. Niedaleko  synagogi rzeka z łodziami rybaków.

Nadmorski pas obsadzony palmami kokosowymi,

dalej w głąb lądu stawy wypełnione wodnymi orzeszkami i ryżowiska. W tym klimacie ryż uprawia się na okrągło,


 


ale wypierają go uprawy przynoszące większy zysk.

 Wioski z chatkami z liści, z mat, z krzakami bananowców, czasem otoczone ryżowiskiem.. Na asfalcie rozłożone maty z suszącym się...  pieprzem.

Lasy kawowe, kakaowe.

Handel bananami. Dużo dziewczyn z książkami. Kerala przoduje w Indiach pod względem ilości ludzi umiejących czytać (wg JP analfabeci w Kerali poniżej połowy ludności, 1967). Z powodu przeludnienia mężczyźni  wyjeżdżają w poszukiwaniu pracy, a dziewczyny (w niebieskich sari) zostają się uczyć.


 

 

Obok edukacji sztuka walki (kalaripayatu)


 


i teatru kutiyattam.

 

 


Kraj komunistów i chrześcijan. Dużo kościołów, kapliczek, przyklasztornych szkół.

Przeważa kościół św. Tomasza.


 


Pierwszy kraj na świecie, w którym komuniści wygrali wybory.

Ich program laicyzacji szkolnictwa wywołał protesty kręgów kościelnych, co Delhi wykorzystało wprowadzając odgórnie rząd komisarzy. Kolejne wybory jednak znowu zostały wygrane przez komunistów.


 


Rządzą Keralą do dziś żyjąc w symbiozie z obecnymi tu wyznaniami (chrześcijanie, hindusi i muzułmanie).

Jadąc Keralą na wschód w kierunku gór napotyka się na plantacje kauczuku.

kakao i kawy.


 


 Tropiki barwne, ukwiecone, bujne.  Piękno wodospadów.

 


Chatki wczepione w stromiznę zboczy. Koniec upału. Powiew od gór. Na 2 tysiącach metrów morze zieleni - plantacje herbaty. Kolorowe plamy postaci zbierających jej listki.


 

 

Thekkady

Rezerwat Thekkady.


 

 

Pod koniec ubiegłego wieku dzięki zaporze na rzece Periyar woda zalała okolice przemieniając w wyspy okoliczne szczyty.


 

 

 

Na tych wyspach - ojczyzna dzikich słoni. 


 


Nad Madrasem cyklon, a w rezerwacie Thekkady wyprawa rzeką Periyar i powstałym wokół niej jeziorem. Z wypatrywaniem małp


 


i słoni. Niezastąpionych przy transporcie drewna w dżungli i przy polowaniu na tygrysa.

Rzeka Periyar w okolicach Munnar w górach.


  


Raj biednych ludzi

Zjazd z Zachodnich Ghatów w dół, ku stolicy Kerali Trivandrum (Thiruvanandhapuram). Mijane krajobrazy: plantacje herbaty, kauczuku, pieprzu, palmy kokosowe, ryżowiska. I wszędzie banany. Handel przede wszystkim owocami.

Stolica nie tak bogata w zabytki, jak Koczin, ale obdarzona świątyniami hinduskimi pilnowanymi przez posterunki wojskowe.  Swiątynie zdobione motywami słoni. Zamknięte dla nie hindusów.


 


JP pisze, że w Kerali z palmą kokosową, której stan zawdzięcza nazwę,  jak ze świnią, z której (wg Chińczyków) można wykorzystać wszystko oprócz kwiku. "Palma kokosowa daje opał, dach nad głową, pokarm i napój". A z łupin plecie się  powrozy, z nich robi maty do budowy chat.

Kerala to to miejsce w Indiach, gdzie najmniej uderza bieda i beznadzieja, gdzie łatwiej o uśmiech.  Nietrudno tu uwierzyć, że legendarny raj umiejscawiano na sąsiadującym z Keralą Cejlonie. Jeśli, to jest to raj biednych ludzi, którzy eksportując herbatę, pieprz i inne przyprawy muszą liczyć na import ryżu. W 1967, roku podróży JP, przywóz ryżu z zagranicy był kierowany przez Delhi na północ,  do zagrożonych głodem stanów Bihar i Uttar Pradesh. Zmniejszenie dziennej dawki ryżu dla Kerali wywołało rozruchy.


BEZDROŻA -
 podsumowanie, co dalej z Indiami, 3 lata po śmierci Nehru