Sloneczniki

Autobiografia Dalajlamy - Wolność na wygnaniu

 Autor:                         Dalajlama XIV
Język oryginału:          angielski
Tytuł oryginału:           Freedom in Exile: The Autobiography of His
                                 Holiness The Dalajlama of Tibet
Wydanie oryginalne:    1990  

Gatunek:                     autobiografia
Polskie wydanie:          1993
Tłumaczenie:               Adam Kozieł
post na blogu 16 VIII 2009

 
 
    
    
I Pan Białego Lotosu

"Uciekłem z Tybetu 31 marca 1959 roku. Od tego czasu żyję na wygnaniu w Indiach. W latach 1949-1950 armia Chińskiej Republiki Ludowej najechała na mój kraj". Tymi słowami rozpoczyna się autobiografia Dalajlamy Tybetu.

 

10 lat próbował on kierować (przynajmniej duchowo) krajem okupowanym przez Tybet zanim zdecydował, że bardziej pomoże jego mieszkańcom jako uchodźca, szukając pomocy poza granicami Ojczyzny.
Swą autobiografię zaczyna od wspomnień Tybetu sprzed czasu Chińczyków. Jak pisze "nasze życie było niezwykłe i wiele rzeczy , które przepadły już bezpowrotnie, były z pewnością wartych, by trwały"

 

II LWI TRON

Rok 1940 Dalajlama przemieszkał w Norbulingce. Często widując rodziców, którzy od ogłoszenia go dalajlamą zostali uznani za arystokratów i dano im do dyspozycji majątek.

   

 Zimą 1940 zabrano go do Potali i ogłoszono duchowym przywódca Tybetu. Wkrótce przewieziono go do świątyni Dżokhang, gdzie po  po odbyciu rytuału "taphue" został nowicjuszem w klasztorze.

   

Od tej pory Dalajlama miał golić głowę i nosić. ciemnoczerwone mnisie ubranie. Do czasu jego pełnoletniości władzę pełnił Regent Rinpocze. On też (mimo plotek, że jako niezachowujący celibat nie ma do tego prawa) ściął mu włosy. Chwila ta oznaczała też zmianę imienia z Lhamo Thondup na Dżamphe Ngałang Lobsang Jesie Tenzin Giaco.
Spośród opiekujących się nim ludzi Dalajlama  bardzo polubił Mistrza Kuchni, pisząc przy okazji: "Czasem wydaje mi się, że dawanie jedzenia jest korzeniem wszystkich związków". Pisząc o jedzeniu Dalajlama wspomina, że buddyzm nie zabrania spożywania mięsa, ale zakazuje zabijania zwierząt na pożywienie. Zajmowali się tym pochodzący z Kaszmiru lub z Chin muzułmanie. Mieli oni nawet w Lhasa swój meczet.
O miejscu swojego zamieszkania, pałacu Potala, Dalajlama pisze jako o niemiłym mieszkaniu. Wzniesiony na skalistym masywie ("Czerwone Wzgórze")

   

 pod koniec panowania Wielkiego V Dalajlamy, po jego śmierci w 1682 przez 15 lat kończąc budowę pałacu ukrywano jego śmierć ogłosiwszy, że udał się na długie odosobnienie.
Zajęcia Dalajlamy sprowadzały się do nauki m.in. kaligrafii, ale przede wszystkim ucząc się na pamięć buddyjskich tekstów. Mały chłopiec miał też swoje chwile leku. Jak pisze "położenie Potali  sprawiało, że już około drugiej blask słońca przygasał i do pałacu z powrotem wkraczał mrok.Nienawidziłem tej chwili, kiedy pokój ciemniał, cień kładł się  również na moje serce."
W tym półmroku mały Dalajlama niezbyt chętnie uczył się 10 przedmiotów. Do pięciu głównych należały: logika, sztuka i kultura Tybetu, sanskryt, medycyna i filozofia buddyjska - najważniejszy i najtrudniejszy przedmiot. Poboczne przedmioty to: poezja, muzyka i dramat, astrologia, metryka i frazeologia oraz synonimika. Podstawa tybetańskiego wykształcenia była dialektyka - sztuka dyskutowania. Polega to na wzajemnym zadawaniu sobie pytań, któremu towarzyszą z góry określone gesty i pozycje. "Pytający podnosi nad głową prawa rękę i, w momencie stawiania  pytania, klaszcze nią w wysuniętą lewą dłoń, tupiąc jednocześnie lewą nogą, po czym zbliża dłoń do czoła adwersarza. Ten pozostaje nieruchomy i stara się nie tylko znaleźć właściwą odpowiedź, ale i odwrócić role w pojedynku, zadając podchwytliwe pytanie krążącemu wokół przeciwnikowi." Ważną rolę odgrywa w tym dowcip i ośmieszenie przeciwnika przy pomocy jego własnych tez. Jako dalajlama  musiał on nabrać wprawy w dyskutowaniu.
D. pisze też o tybetańskiej herbacie (z solą i masłem), która smakowała mu tylko w Tybecie (dziś pije herbatę z mlekiem, a po południu gorącą wodę,wg medycyny tybetańskiej jedno z najlepszych lekarstw). Przy takiej właśnie herbacie uczono D. sztuki dyskutowania. Unikano pośpiechu.
Naukę D. przeplatał obserwacją Lhasy przez teleskop i rysowaniem. Monotonię życia w Potali i Norbulingce przerywały tylko święta i odosobnienia. Raz do roku D. wyjeżdżał z przewodnikami duchowymi na 3-tygodniowe odosobnienie. Spędzał tam czas na modlitwach i medytacjach z widokiem na klasztor Sera. I obserwując na ścianach haftowane na jedwabiu sceny z życia Milarepy, duchowego mistrza Tybetu.
 

Jednak wagę odosobnienia zaczął doceniać dopiero jako człowiek dorosły. Do nauki też mały Dalajlama niezbyt się przykładał i jak pisze dziś żałuje dawnego lenistwa i czy się po 4 godziny dziennie. W 1947 roku mały dalajlama przeżył nieudany zamach stanu swojego pierwszego guru Retinga Rinpocze. próbował on odzyskać stanowisko regenta. Wielu z jego zwolenników zginęło, on sam zmarł w więzieniu, a jego klasztor Reting, jeden z najstarszych i najpiękniejszych w Tybecie zniszczono.D. był w tej sytuacji bezsilny. Po jego śmierci jego imiona wymazano z imion Dalajlamy, ale ten potem za radą wyroczni przywrócił je.
Niedługo potem D. wystąpił podczas publicznej dysputy w klasztorze z Drepung

  
 
(z 7 tysiącami mnichów) i Sera (z 5 tysiącami). Poznając historię swojego kraju dowiedział się o najeździe armii brytyjskiej w 1903 i oddziałów mandżurskich w 1910 roku. Brytyjczycy wycofali się z Tybetu sami, a armia mandżurska została wyparta zimą w 1911/1912. Przy okazji zagrożenia najazdami wspomina Thubtena Giaco, Trzynastego Dalajlamę, któremu Tybet zawdzięcza wiele reform.

  

Gdyby je kontynuować (modernizacja armii, kształcenie młodych na Zachodzie), być może nie sprawdziły by się jego prorocze słowa: "Może się zdarzyć, że tu w Tybecie religia i władza zostaną zaatakowane z zewnątrz i od wewnątrz. Jeśli nie będziemy strzec swojego kraju, to Ojciec i Syn, Dalajlama i Panczenlama, oraz wszyscy Czcigodni, którzy strzegą Wiary, znikną i przestaną być znani nawet z imienia. Zniszczone zostaną klasztory, a mnisi wypędzeni. Prawo przestanie być prawem. Ziemie i majątki dostojników zostaną skonfiskowane, zaś oni sami będą zmuszeni do służenia swoim wrogom. Jeśli tego nie zrobią, będą się błąkać po kraju niczym żebracy. Wszystkie istoty pogrążą się w otchłani rozpaczy i paraliżującego strachu. Dnie i noce będą wlec się powoli, pełne cierpienia."
Życie D. do dwudziestego roku życia dzielił swoje życie na zimę spędzaną w Potali i od wiosny pobyt w Norbulince. Tak dalece wolał pałac letni, że potem przeniósł się na stałe do letniego pałacu. Stamtąd wspomina ze smutkiem widok nieszczęśliwych gęsi kanadyjskich, którym podcięto skrzydła, by nie mogły latać. Z tych lat dzieciństwa D. wspomina też z dużą serdecznością Austriaka Heinricha Harrera. Udało mu się w czasie II Wojny Światowej uciec z brytyjskiego obozu internowanych w Indiach. z kolegą pic lat błąkali się po górach jako nomadowie, aż do chwili, gdy niewpuszczający obcych Tybetańczycy  wyrazili im swoje uznanie pozwalając zostać w Lhasie.

   

 Jego cotygodniowy kontakt z D. pomógł temu ostatniemu poznawać Europę, przyswajać angielski i pozyskać przyjaźń Austriaka.
D. przedstawiając tybetański kalendarz (każdy rok przypisany kolejno ziemi, powietrzu, ogniowi, wodzie i żelazu oraz myszy, wołowi, tygrysowi, zającowi, smokowi, wężowi, koniowi, owcy, małpie, ptakowi, psu i świni, np 2000 rok był rokiem Żelaznego Smoka) pisze, że przed chińska inwazja czas był w Tybecie mierzony świętami.
 

  Jednym z nich było święto nowego roku (w lutym/marcu)- Losar. Wówczas D. publicznie pytał o radę wyrocznię Neczung. Niedługo po tym święcie następowało Monlam, Wielkie Święto Modlitwy. Po dwóch tygodniach kończono je uroczystą ponad 4-godzinną pudżą rozpoczętą wykładem o życiu Buddy, a zakończoną recytacją przez małego D. długiego tekstu. Strach przed ta chwila do dziś pozostał w pamięci D. Podobnie jak radość z podziwiania na ulicach związanych z tym świętem kolorowych  rzeźb z masła (thormy) ofiarowanych buddom, teatrzyków ulicznych.
Mieszkający podczas tego święta w najświętszym sanktuarium Tybetu D. w Dżokhang (wzniesionego w VII w.n.e. jako miejsce dla posągu przywiezionego przez żonę monarchy nepalską księżniczkę Brihuti Devi) cytuje tekst wieczystego traktatu zawartego między Chinami a Tybetem. Zapisano go w języku tybetańskim i chińskim na masywnym kamieniu u wejścia w latach 821-822, ku pamięci przyszłych pokoleń. "Tybet i Chiny trwać będą w swych granicach. Wszędzie na wschodzie rozciąga się świat Wielkich Chin, a wszędzie na zachodzie, ku żadnej wątpliwości, kraj Wielkiego Tybetu (....) Między dwoma krajami nie dojrzy się dymu ni pyłu. Nie będzie niepokojów i nikt nie wypowie nigdy słowa "wróg".
Ostatniego dnia święta Monlam wokół starego miasta ruszała procesja z ogromnym posagiem przyszłego Buddy, Maitrei.

 

Zlikwidowaną przez Chińczyków drogą zwaną Lingkhor szli kładąc się w pokłonach do ziemi pielgrzymi. po procesji specjalnie wybielonymi na święto ulicami, na których porządku czasowo pilnowali mnisi z klasztoru Drepung organizowano biegi wyścigi konne (bez jeźdźców).D. wspominając szczęśliwe dni kwitnącego przed inwazja chińska Tybetu opisuje tygodniowy festyn operowy, który miał miejsce siódmego miesiąca. Zjeżdżały na ten czas trupy taneczne i śpiewacy z całego Tybetu. Towarzyszył temu  też turniej na stroje, biżuterię i konkurs kwiatów.    
Z młynkami modlitewnymi w rękach (cylinder wypełniony modlitwami, obracany podczas recytacji mantr) przybywali tu pielgrzymi spoza Lhasy: wysocy Khampowie ze wschodu (z czerwonymi wstążkami wplecionymi w długie warkocze),

  
 nepalscy i sikkimscy kupcy  
 i wychudzeni nomadowie. "Te dni były tak szczęśliwe!", pisze stęskniony za dawnym Tybetem Dalajlama.
Podobnie wspomina on kolejne święto - Mahakali. W trzecim miesiącu pierwszy dzień lata wszyscy wówczas zmieniali stroje na letnie. Był to też dla D. dzień przeprowadzki z Potali do Norbulinki. Inne święto w piątym miesiącu - Zamling Czisang - Dzień powszechnej Modlitwy rozpoczynało tygodniowe wakacje, które wielu z Lhasa spędzało w namiotach za miastem organizując pikniki. W dziesiątym miesiącu uroczyście obchodzono rocznicę śmierci Congkapy, reformatora buddyzmu. W całym kraju wędrowały procesje z pochodniami, zapalano wiele maślanych lampek.
Bywały też świeckie wydarzenia, np targ koński, gdy nomadowie sprzedawali swojej jaki rzeźnikom. Ten czas zasmucał małego dalajlamę. Starał się on przez kogoś wykupywać zwierzęta prowadzone na rzeź.  

III  NADEJŚCIE BURZY

W 1950 roku 80-tysięczna armia Chin zaatakowała dysponujący 8,5 tysiącem żołnierzy Tybet. Nazywając to „pokojowym wyzwoleniem”.


     

Mimo że dla pokojowo nastawionych Tybetańczyków, służba w armii to hańba, Tybet stawił zaciekły, choć daremny opór. Liczono tylko na pomoc z zewnątrz, ale rząd w Delhi zaprotestował jedynie ogłaszając, że „inwazja zagraża pokojowi świata”, a petycja do ONZ pozostała bez echa.

 

W tej tak trudnej dla kraju sytuacji 17.XI. 1950 roku Tybetańczycy dokonali w Lhasie intronizacji 15-letniego dalajlamy. Nastolatek został przywódca 6-milionowego kraju zagrożonego wojną.  

W związku z rosnącym zagrożeniem ze strony Chin, Tybet wysłał delegacje do USA, Wielkiej Brytanii i Nepalu licząc, że kraje te staną w jego obronie. Obawiając się, że dalsze pozostawanie dalajlamy w Lhasa nie jest dla niego bezpieczne, zdecydowano o jego emigracji do Indii.

IV NA POŁUDNIE

W obawie przed panika dalajlama wyruszył ku południowym granicom Tybetu w tajemnicy. Przodem z Potali


   

wysłano skarb państwa. Kierunek:Sikkim. Tybet miał dotychczas przyjazne stosunki z Nepalem i Indiami. Wielka Brytania uznawała jego nie zależność jeszcze przed odzyskaniem niepodległości przez Indie. Jednak nadzieje na pomoc ze strony innych krajów okazały się daremne. Dalajlama napisał: „Tybet będzie musiał samotnie stawić czoła całej potędze Chin”. Na terenie kraju z radia słychać było słowa o powrocie narodu tybetańskiego do Wielkiej Rodziny, do Chińskiej Republiki Ludowej. Zmuszono Tybet do podpisania Ugody Pokojowej. Dalajlama pisze o tym z oburzeniem stwierdzając, że Tybet nigdy nie należał do Chin, że sam miałby prawo roszczenia do części terytorium Chin, a z od komunistycznego imperium odróżnia się odrębnością etniczna, odmiennym językiem i pismem.

W tej sytuacji zagrożenia i bezsilności dalajlamę przekonywano, aby jak najszybciej wyjechał w poszukiwaniu pomocy dla Tybetu do Indii. Do tych próśb dołączał się też zaprzyjaźniony z dalajlamą Austriak Heinrich Harrer (znany potem z filmu „Siedem lat w Tybecie”),



dalajlama zdecydował się jednak powrócić ze swej podróży na południe do Lhasy. W drodze powrotnej mijał klasztor Samding koło jeziora Jamdrok. Wyjątkowo wówczas głową męskiego klasztoru była młoda dziewczyna. Dalajlama wspomina w autobiografii jej los, późniejszą ucieczkę do Indii, powrót do Tybetu, upokarzającą zależność od Chińczyków, klasztor zrównany z ziemią. Jak tysiące innych. Spotkawszy się w sierpniu 1951 roku z Chińczykami, wstrząśnięty dokonywanymi przez nich okrucieństwami, dalajlama próbował zapewnić swojemu narodowi to, co uważał za najważniejsze  spokojne praktykowanie religii. 26.X. 1951 roku 3 tysiące chińskich żołnierzy pokonawszy armię tybetańską wkroczyło do Lhasy. Brat dalajlamy Gialo Thondap przekradł się przez granice gotów walczyć o pomoc dla |Tybetu z zewnątrz. Dalajlama zaś patrzył na wkraczających Chińczyków. Słuchał łoskotu wojskowych bębnów, fanfar, patrzył na podobizny Mao i morze czerwonych flag. I maszerujących Chińczyków. Niedożywionych, w poszarpanych mundurach, pokrytych kurzem podbitego Tybetu.

Zimę 1951-52 dalajlama spędził na nauce, medytacji, doświadczywszy tez dorocznego odosobnienia. Pisze komentując to „W uczeniu się najbardziej pomaga nauczanie innych”. Wspierał też w tym czasie swoich współbraci przypominając im o buddyjskiej teorii nietrwałości,o tym, że sytuacja chińskiej okupacji (choćby miała trwać przez całe nasze życie)nie jest wieczna.

Tymczasem w Lhasa zaczynało brakować jedzenia. Obecność 20 tysięcy chińskich żołnierzy spowodowała inflację. Nie znający dotychczas takiej biedy upokorzony Tybet przyjmował najeźdźcę szyderstwem i pogardą. Na ich widok klaskano, pluto (odpędzając w ten sposób zło). Dzieci rzucały kamieniami. Wyśmiewani okupanci tracili twarz. Chiński generał zażądał od dalajlamy, aby ten zakazał rodakom krytykowania Chińczyków. Ale ruch oporu rósł. Tym bardziej, że rósł głód, armię tybetańską wcielono do chińskiej, flagę Tybetu zdecydowano zastąpić flagą chińską. Rozpoczęto kolektywizację, Dalajlama skomentował to słowami „Rozłupaliście człowiekowi czaszkę za wszystko oczekując, że zostanie on waszym przyjacielem”. Ale do swoich rodaków zwracał się mówiąc „Rzekomy wróg jest cenniejszy niż przyjaciel, gdyż uczy nas rzeczy, których zwykle nie uczą nas przyjaciele np. cierpliwości|. Dodając „Chińskie prześladowania mogły nas tylko wzmocnić”.


V W KOMUNISTYCZNYCH CHINACH

W 1954 roku zaproszonego do Chin D. żegnało flagami płacząc 10 tysięcy Tybetańczyków. Obawiano się, że podróż skończy się więzieniem, że D. nie wróci do Tybetu. On sam, podekscytowany 19-latek 3 tysiące km między Lhasa a Pekinem przebył pieszo, na mule, autem, a w Chinach samolotem. Po drodze był świadkiem komunistycznej sinizacji Tybetu. Wszędzie przez głośniki słychać było marsze lub zagrzewające do pracy slogany.
W Chinach uderzyło go życie na niby, dogadzanie ze strachu słowami, ukrywanie myśli.
W związku z tym, ze wiele państw potępiło inwazję na Tybet, Chiny usprawiedliwiały ja w tym czasie tłumaczeniem, że oznacza ona pomoc wielkiego kraju mniejszemu.
W Chinach Chińczycy nie chcieli dopuścić do spotkania D. z Mongołami. Przy okazji tej niechęci D. wspomina, że w VIII wieku wojska tybetańskie wymusiły na Chinach trybut, zaś w 1279 -1386 Mongołowie po najeździe Kubiłaja chana rządziły Chinami. Władca ten jako buddysta dał się namówić swojemu tybetańskiemu guru do zaprzestania ograniczania chińskiego przyrostu poprzez topienie Chińczyków.
Zwiedzając Chiny D. podziwiał ogrom elektrowni, ale naprawdę wstrząśnięty był  "obrazami nędzy i strachu".
Podczas ostatniej rozmowy z Mao usłyszał od niego:

  

 "Religia to trucizna. Po pierwsze zmniejsza przyrost naturalny, bo mnisi i mniszki żyją w celibacie, po drugie zaniedbuje postęp materialny.". Słuchając go D.pomyślał: "chcesz jednak zniszczyć dharmę".
Pobyt w Chinach D.podsumowuje słowami: " Pozytywne nastawienie było jedynym rozsądnym wyjściem. Negatywne podejście mogło tylko zmienić sytuacje ze złej na jeszcze gorszą".


VI PAN NEHRU UBOLEWA

Świat odwrócił się do Tybetu plecami. D.: pisze: "Indie, nasz najbliższy przyjaciel i nauczyciel milcząc zaakceptowały chińskie pretensje do Tybetu".
W kwietniu 1954 roku Nehru podpisał nowy indyjsko-chiński traktat, którego częścią było memorandum zwane Pańcza Sila. Zgodnie z nim Indie i Chiny zobowiązały się, że pod żadnym pozorem nie będą się mieszać w swoje sprawy wewnętrzne. A Tybet wg nowego traktatu był częścią Chin.
Tymczasem Chińczycy wprowadzali w Tybecie swoje porządki. Ogłoszono nowe podatki, skonfiskowano duże majątki oskarżając ich właścicieli o zbrodnię przeciw ludowi. Wielu z nich zabito. Zorganizowano obławy na nomadów.Szydzono z religii i mnichów. Tych ostatnich zmuszano do akcji tępienia owadów wiedząc, że zabijanie ich jest sprzeczne z buddyzmem. Za odmowę bito. Zło eskalowało. Mnichów i mniszki zaczęto przymuszać do publicznego łamania ze sobą zasad celibatu, do wzajemnego zabijania się.
Wiosną 1955 roku zastosowano karę kastracji. Na Khampach, którzy nie pozwalali sobie odebrać broni, Chińczycy kazali wykonać egzekucje ich własnym dzieciom.
Wprowadzono instytucję "publicznej krytyki". Wiązano ludzi, wieszano, a spędzonym wokół nich ludziom (także kobietom i dzieciom) kazano bić ukaranych. Te sytuacje wywoływały opór. W miastach pojawiły się antychińskie plakaty. Organizowano partyzancki ruch oporu. Otoczeni przez żołnierzy Khampowie



  

zgodzili się na przeprowadzenie kolektywizacji, ale pod osłoną nocy  uciekli w góry tworząc oddziały partyzanckie. Chińczycy na ruch oporu reagowali okrucieństwem. W chińskich gazetach drukowano zdjęcia ściętych głów tybetańskich. Zbombardowano klasztory  Lithang w Khamie. Zabijano dzieci bojowników. W odpowiedzi na te okrucieństwa rósł ruch oporu. Stworzono organizację koordynującą działania przeciw Chińczykom. Tymczasem oni też umacniali swoją pozycję Tybecie. W Lhasie, naprzeciwko pałacu Potala wybudowali ogromną konkurencyjną siedzibę swego zarządu. Tam pod chińskie marsze głosili mowy o niezbędnych reformach i potrzebie ""doholowania Tybetańczyków do poziomu postępowego narodu chińskiego".  Władzę przejął chiński Komitet Przygotowawczy do Spraw Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Autonomia była fikcją. Bojownicy o wolność w Khamie i Andu odnosili sukcesy niszcząc mosty i chińskie drogi wojskowe, co przyczyniło się do sprowadzenia do Tybetu kolejnych dziesiątków tysięcy Chińczyków. D. obawiał się, że niezależnie od siły ruchu oporu, Chiny zniszczą Tybet swą liczebnością.
Opisując tragedię Tybetu D. przytacza też zabawną anegdotę o chłopie, który narzekał do Chińczyków na nową niezrozumiałą dla niego formę podatku - przyjeżdżających Chińczykom trzeba klaskać.
Na 2500 rocznicę urodzin Buddy Dalajlama został zaproszony przez maharadżę Sikkimu. Wyjechać udało mu się do Indii ("dla Tybetańczyków Ariabhumi, Ziemi Świętej") dopiero na interwencję Nehru w listopadzie 1956. Na szczycie Nathu ozdobionym kolorowymi flagami modlitewnymi zgodnie z tradycją każdy dołożył doń kamień krzycząc ile sił w płucach "Lha Gial Lo! ("Zwycięstwo bogom").

 

Odśpiewano hymny Indii i Tybetu. Gdy D. przejeżdżał autem jakiś Chińczyk wyrwał z niego tybetańską flagę zastępując ją chińską.
Przy okazji tej wizyty D. Zastanawiał się nad "uczuciami, jakie budziły w nim Chiny i Indie. Indie wydawały się bardziej otwarte, rozluźnione i spokojne." D. spotkał się z ich prezydentem Rajendrą Prasadem,

  

 odbył pielgrzymkę do Radż ghatu nad Dżamuną, miejsca kremacji Gandhiego. Czuł się zaszczycony wędrując jako gość narodu, który też tyle wycierpiał pod obcym panowaniem. Dzielił też  z nim wyznawaną przez duchowego przewodnika Indii Mahatmę zasadę ahimsy - niestosowania przemocy.  Pamiętając tybetańskie przysłowie "więzień, któremu raz udało się uciec, nie powinien wracać", rozmawia z Nehru o azylu. Między Sancz, Adżantą, Bodhgją i Sarnath

 "czułem, że wróciłem do duchowego domu", pisze D. Zwiedza też w swej duchowej podróży Nalandę, najsłynniejszy buddyjski uniwersytet od setek lat w ruinach.


    
 Widzi w tym dowód prawdziwości buddyjskiej nauki o nietrwałości. Dalajlama odbywa pielgrzymkę po Indiach, a tymczasem w Tybecie grozi powstanie. Chińczycy nalegają na powrót D. Tybetańczycy w Indiach błagają go, by zostając w Indiach stąd zabiegał o pomoc dla Tybetu. Nehru mówiąc "Indie nie będą mogły udzielić Tybetowi żadnej pomocy", przekonuje go do powrotu do Ojczyzny. Dalajlama wraca do Tybetu.

  

VII UCIECZKA

1 kwietnia 1957 roku sytuacja w Tybecie ogarniętym wojną partyzancką wymknęła się Chinom spod kontroli. Bombardowali wsie i miasta. Tybetańczyków krzyżowano, wypruwano im wnętrza, ćwiartowano, ścinano, palono, zakopywano żywcem, wleczono końmi i wieszano głowa w dół. Aby uniknąć ostatniego krzyku wolności prowadzonym na śmierć wyrywano język. 150 tysięcy Chińczyków walczyło z nielicznymi Tybetańczykami.
Dalajlama czuł się bezsilny. Zastanawiał się nad rezygnacja z funkcji. Widział, ze cokolwiek zrobiłby, Tybet i tak będzie wasalem chińskiego imperium. Wiosna 1958 roku Chińczycy kazali Dalajlamie zmobilizować tybetańska armie przeciwko rebeliantom. Zrezygnowali z tego pomysłu, gdy odpowiedział im, że powołana armia przejdzie na stronę partyzantów. On sam modląc się i medytując przypominał sobie słowa Buddy, "nasz wróg jest w pewnym sensie naszym największym przyjacielem". Ten właśnie wróg zaprosił go na przedstawienie chińskiego teatru. Tybetańczycy obawiając się uwięzienia go otoczyli miejsce, gdzie przebywał 30-tysięcznym tłumem. Spontanicznie wybrano przywódców, wolano o wolny Tybet dla Tybetańczyków, modlono się o pokój, zadeklarowano zerwanie Ugody i ogłoszono, ze Tybet nie uznaje władzy chińskiej. Chińczycy głosili ostrzelaniem tłumu. Dalajlama pytał się, co ma robić wyroczni (młody mnich, medium w transie, w które wcielił się, wg dalajlamy, Dordże drakken). Wyrocznia doradzała dalajlamie wyjazd z Tybetu do Indii.
16 marca 1959 roku Dalajlama ukryty pod plandeka ciężarówki pozostawiając list do przywódców tłumu, opuścił pałac w Lhasie. W ostatniej modlitwie ofiarował Buddzie szal z białego jedwabiu - tradycyjnie pożegnał tym Tybet prosząc Buddę o opiekę nad nim i o możliwość powrotu. Schodząc ze schodów pałacu

   

wizualizował bezpieczna podróż do Indii, po czym zawróciwszy wchodząc wyobrażał sobie powrót do Tybetu.
Partyzanci przeprowadzili go przełęczą na wysokości 4800 metrów, z której ostatni raz spojrzał modląc się na Lhasę. Ludzie w mijanych wioskach płakali.
 
   

Do ochrony miał 350 uzbrojonych po zęby tybetańskich żołnierzy (nawet kucharz dźwigał bazukę). Mimo zimna i śnieżycy z obawy przed Chińczykami nie mogli zwolnic tempa ucieczki. 48 godzin po ich wyjeździe Chińczycy ostrzelali Norbulinkę i bezbronny tłum.
Od Indii dzieliło go wiele dni drogi i kilka wysokich przełęczy.


  

 W Lhunce Dzongu Dalajlama odrzucił Ugodę i proklamował rząd - jedyna legalna władza Tybetu.
100 km od granicy wysłał ludzi chcąc uprzedzić najbliższy urząd w Indiach, że chce prosić o azyl. Dalajlama wspomina ten czas słowami: "W Tybecie nie było dla mnie bezpiecznego miejsca (...). Indie były dla mnie jedyną nadzieją".
Tuz przed końcem drogi ostry wiatr i śnieżyce zastąpiły ulewy. Z powodu gorączki i biegunki Dalajlama musiał zatrzymać się na jeden dzień. Właśnie wówczas z radia dowiedział się, że Indie wiedza już, że jest w drodze do nich. Czekało go tylko bolesne pożegnanie eskorty, wracającej do Lhasa walczyć dalej z Chińczykami.

VIII ROK ROZPACZY

W Indiach w Bomdili 80 wykończonych  Tybetańczyków przyjął powitalny telegram od Nehru. Dalajlamę zaproszono do podróży. Do przeznaczonego dla niego do Mussorie koło Delhi 2,5 tysiąca kilometrów jechał witany przez setki tysięcy ludzi girlandami kwiatów i okrzykami "Dalajlama ki dżaj! Dalajlama zindabad!". Szczególnie w miastach Siliguri, Varanasi, Lucknow. Tłumy z kwiatami wzruszały go. Podobnie fotoreporterzy z całego świata. Przyjmował to jako znak solidarności z podbijanym Tybetem.
24 kwietnia 1959 roku doszło do spotkania Dalajlamy z Nehru, który poinformował go, że "gdyby Dalajlama powołał rząd, Indie nie mogłyby go uznać". Na słowa Dalajlamy, że "chce on niepodległości Tybetu i zaprzestania przelewu krwi", Nehru odpowiedział, że jednoczesne spełnienie obu tych pragnień jest niemożliwe.
  Dalajlama poczuł się rozczarowany. Mimo ze Nehru przyjmował rosnąca ilość uchodźców, nie chciał się ze względu na Tybet poróżnić z Chinami. Tylko indyjski polityk Acharya Kapalani powiedział o indyjskim układzie z Chinami Pańcza Sila "Narodziła się z grzechu i przyłożyła pieczęć swej zgody pod dekretem o zagładzie wielkiego, szlachetnego narodu".
Tymczasem z Tybetu docierały dramatyczne wieści.Po zbombardowaniu Norbuligki, działa skierowano na Potalę i Dżokhang zabijając tysiące ludzi. AM Chakpori zrównano z  ziemia.
W 1959- 1960 zanotowano 87 tysięcy ofiar (nie licząc samobójstw z głodu i tortur). Uchodźców przybywało. Czekało na nich w Indiach jedzenie, schronienie, ale i nieznany im, wyniszczający ich upał i wilgoć. W obozach Missamari i Buksa Duao umierali od chorób. Proszony o pomoc Nehru żachnął się, że Indie same są biedne, ale przeniósł Tybetańczyków na północ, w lepszy klimat umożliwiając im zarabianie na siebie przy budowie dróg. Najbardziej jednak Nehru zapalił się do kształcenia tybetańskich dzieci. Mimo że miliony indyjskich dzieci nie maja nawet podstawowego wykształcenia, Indie uznały za priorytet odtworzenie tybetańskiej kultury poza zdobytym przez Chińczyków Tybetem. Poprzez kształcenie dzieci. Przy Ministerstwie Oświaty powstało Towarzystwo d/s Tybetańskiej Oświaty. Rząd Indii pokrył koszty edukacyjnych programów. Tybetańskim dzieciom zaproponowano angielski jako wykładowy, aby znalazły one potem swoje miejsce w świecie. D. pisze o tym: W pewnym sensie to naturalne, że Indie udzielają nam pomocy. Buddyzm bowiem (wraz z wieloma innymi ważnymi wpływami kulturowymi) przyszedł do Tybetu właśnie z Indii. Nie mam cienia wątpliwości, że Indie mają  znacznie większe prawa do Tybetu niż Chiny, których wpływ był tam jedynie nieznaczny. Często porównuję związek między Indiami, a Tybetem do związku między nauczycielem a uczniem. Kiedy uczeń wpada w tarapaty na nauczycielu spoczywa odpowiedzialność za udzielenie pomocy   
Do pomocy włączyły się zagraniczne organizacje dobroczynne. Zakładano dla uchodźców warsztaty rzemieślnicze. (np tkalnie dywanów w Darjeeling).
20 czerwca 1959 roku w Mussorie Dalajlama odrzucił Ugodę Pokojową zawartą z okupantem.
 

IX 100 TYSIĘCY UCHODŹCÓW

Po rocznym  pobycie w Mussorie w kwietniu 1960 Indusi na stałe przeznaczyli dla  na  gościnę dla Dalajlamy dom w deszczowej Dharamsali w Himachal Pradesh.Tam Dalajlama dzięki indyjskiej hojności trzy razy w tygodniu uczył się angielskiego otworzył też pierwszy żłobek dla tybetańskich dzieci prowadzony przez jego siostrę, Yniodiom. Tybetowi na uchodźstwie  brakowało pieniędzy na wszystkie tybetańskie sieroty, więc zaakceptowano adopcje niektórych z nich przez rodziny w podobnej górskim klimatem  Szwajcarii. Zapewniano, że zostaną tam wychowane w znajomości kultury tybetańskiej. Tam tez wyjechali na studia młodzi. I osiedlono dorosłych uchodźców. Szwajcaria obok Indii stała się drugim krajem najbardziej wspierającym Tybet w jego problemach. Tam też w sierpniu1960 roku w Genewie ogłoszono raport Międzynarodowej  Komisji Prawników – opis ludobójstwa w Chinach.

Działający na gruncie dyplomatycznym Dalajlama troszczył się  jednak przede wszystkim o rozwój religii obawiając się, że bez niej wyschnie źródło tybetańskiej kultury. Na granicy z Bhutanem Indusi w byłym obozie jenieckim utrzymywali  najpierw 300,potem 1500 mnichów, najmłodszych i najzdolniejszych  z6 tysięcy uchodźców z klasztorów tybetańskich. Niestety wykańczał ich tam gorący wilgotny klimat , do którego nie przywykli. Do momentu przeniesienia ich.


 

Tybetańczykom na uchodźstwie(mimo sprzedaży wywiezionego skarbu, pomocy organizacji międzynarodowych i rządy Indii) wciąż brakowało pieniędzy na osadnictwo i programy edukacyjne. Dobrowolne opodatkowanie emigrantów tybetańskich ( 2 rupie na skarb i 2% z comiesięcznego dochodu)stanowiły pewna pomoc w tych problemach. Sam Dalajlama od rządu indyjskiego dostawał 20 rupii  (trochę więcej niż funt dziennie). Potem dysponował też pieniędzmi z Pokojowej Nagrody Nobla.

 

Uchodźstwo sprzyjało zmianom w skostniałym systemie tybetańskim. Dalajlama przeforsował przejście od teokracji do demokracji  (2/3 głosów Zgromadzenia mogło usunąć  dalajlamę).

Emigracja tybetańska w Indiach krzepła. Dzięki pomocy rządu indyjskiego założono już 20 ośrodków. Tybetańczyków budujących drogi na północy Indii przeniesiono do lżejszej pracy.

Mimo to Dalajlama miał wątpliwości, czy nie popełnił błędu zgadzając się na osadnictwo Tybetańczyków w tropikach. Umierali nie wytrzymując klimatu, z czasem jednak  ci,co przeżyli ucząc się od tubylców,dostosowali się. Mimo religijnych wątpliwości związanych z oczyszczaniem ziemi pod uprawy ogniem  spalającym żywe stworzenia. Niepowodzeniem skończyły się próby zakładania dla Tybetańczyków ferm kurzych i chlewów- Tybetańczycy nie chcieli „produkować zwierząt” .

W 1962 roku doszło do wojny chińsko-indyjskiej. W Ladhu zamknięto obozy dla  uchodźców, bo byłyby  zbyt blisko  rejonu  walk. Indie przegrały wojnę a Tybet był zasmucony upokorzeniem swego dobroczyńcy. Wojna ta wg Dalajlamy, otworzyła oczy Nehru.

Układ Pańcza Sila okazał się pustymi słowami. Nehru  powiedział o polityce Chin: „Indie żyły w świecie złudzeń, które same stworzyły”.  Gdy zmarł dwa lata później,Dalajlama powiedział, że wojna złamała ducha Nehru. Ze wzruszeniem jednak wspomniał, że do końca życia był on  zainteresowany losem tybetańskich dzieci.Po ostatnim ich spotkaniu wyjeżdżając  do Dehra Dun Dalajlama spotkawszy na  lotnisku jego córkę, Indirę Gandhi powiedział do niej: „Obawiam się, ż ego widzę po raz ostatni”. Tydzień potem  Nehru zmarł. Na ceremonii rozsypania prochów w Allahabadzie Indira powiedziała do dalajlamy: „Ty wiedziałeś”.  

X WILK W SZATACH MNICHA

Zgodnie ze słowami Nehru „dzieci to największy skarb Tybetu”w Dharamsali powstała Tybetańska Wioska Dzieci. Ponad 2 tysiące dzieci uzyskało wyższe wykształcenie  (przeważnie w Indiach)Na początku w zrujnowanych pomieszczeniach dzieci były uczone przez Indusów, teraz nauczycielami byli już Tybetańczycy.

Niestety wiele dzieci (szczególnie dziewczynek) nie kończy szkół. Rodziny oczekują po nich pracy.
Kolejnym premierem w Indiach został na 3 lata Lal Bahadur Shastri, przyjaciel tybetańskich uchodźców i w przeciwieństwie do Nehru ich polityczny sojusznik. Dzięki niemu Indie w ONZ oddały głos na rzecz Tybetu.
1 września 1965 roku doszło do kolejnej wojny miedzy Pakistanem a Indiami. W położonej niedaleko indyjsko-pakistańskiej granicy Dharamsali, miejscu przebywania Dalajlamy nocą obowiązywało zaciemnienie, auta jeździły z wyłączonymi światłami i słychać było łoskot pocisków.
10 stycznia 1966 roku zakończono wojnę podpisując w Taszkiencie pokój. Z prezydentem Pakistanu Ayubem Khanem. Kilka godzin po podpisaniu pokoju zmarł prezydent Indii Lal Bahadur Shastri. Obecność przy paleniu jego zwłok (mimo codziennej medytacji nad śmiercią i nietrwałością) zrobiła na Dalajlamie wrażenie. 2 tygodnie potem władzę w Indiach objęła córka Nehru, Indira Gandhi. Podobnie jak jej ojciec wspierała ona edukacje tybetańskich dzieci.  Mimo oskarżeń o dyktaturę Dalajlama wspomina, że w marcu 1977 roku "gdy elektorat wydał swój wyrok umiała oddać władzę z wdziękiem".
Tymczasem w Tybecie doszło w 1969 roku doszło do rewolty podczas dławienia której zabito więcej osób niż w 1959 roku. Chiny były tak szczelnie zamknięte przed światem, że informacja o tym dotarła do Indii i Dalajlamy dopiero rok potem. Odcinając wieści o Tybecie Pekin jednocześnie  nazwawszy Dalajlamę "wilkiem w szatach mnicha" oskarżał go o kradzieże, mordy i ...usługi seksualne wobec pani Gandhi.
Jak pisze Dalajlama dla Tybetu był to czas mroku, ale "noc jest czasem powrotu do sił".
W tym czasie emigracja tybetańska zakorzeniała sie poza Tybetem w USA, Kanadzie, w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii.  W różnych państwach powstawały biura Emigracyjnego Rządu Tybetańskiego (m.in. w Zurichu, Katmandu czy Nowym Jorku). Budowano świątynie, odtwarzano zniszczone klasztory Namgil, Ganden, Drepung i Serę. W południowej Karnatace założono Bibliotekę Tybetańską i wydawnictwo w języku angielskim i tybetańskim.
W 1966 roku w osobistym życiu dalajlamy nastąpiła zmiana - po chorobie musiał zrezygnować z wegetarianizmu. Ponadto oprócz studiów religijnych i zainteresowania zachodnia filozofią Dalajlama wrócił do swojej pasji fotografowania, naprawiania zegarków i uprawy ogrodu.
W ciągu 31 lat na wygnaniu miał szansę na poznanie innych ludzi i innych religii . M.in. Krisznamurtiego, czy Thomasa Mertona. Poznając życie klasztorne, Dalajlama był zaskoczony tym, że chrześcijanie medytują nie przybierając żadnej  szczególnej pozycji, a wg niego pozycja i oddech to sprawa zasadnicza w medytacji. Podziw wzbudziła w nim natomiast charytatywna działalność organizacji chrześcijańskich w Indiach.
W Tybecie tym czasem mówiono o bazie tybetańskich partyzantów nękających Chińczyków z Nepalu.
 

Trwało to do 1970 roku, tj. do chwili, gdy Amerykanie uznawszy rząd chiński przestali wspierać szkolonych przez CIA partyzantów. Chińczycy zażądali wówczas od Nepalu rozbrojenia partyzantów. Otrzymawszy od Dalajlamy na kasecie nagrane polecenie zaprzestania walki przez wzgląd na pozostałych uchodźców tybetańskich w Nepalu, partyzanci poczuli się zdradzeni. Kilku przywódców podcięło sobie gardło. 100 z 1000 nie złożyło broni i zginęło w zasadzce zorganizowanej przez armię nepalską.

XI Ze Wschodu na Zachód

Dalajlama po raz pierwszy wyjechał z Indii dopiero w 1967 roku, w ósmym roku uchodźstwa. Zapraszany przez tybetańskie i buddyjskie społeczności pojechał do Japonii i Tajlandii. Jak wspomina ważne osobistości unikały spotkania z nim ze strachu przed chińskim gniewem. W 1973 roku udał się do Europy, gdzie z radością spotkał swojego przyjaciela z Austrii Heinricha Harrera. W Rzymie widział się z papieżem Pawłem VI. Z tego okresu wspomina , że "Bazylika świętego Piotra wielkością i rozmiarem przypomniała mu Potalę", od 17 lat niewidziany pałac w tybetańskiej Lhasie. Tematem rozmowy z papieżem było znaczenie duchowych wartości dla wszystkich niezależnie od wyznań.
Ze swojego pobytu w Szwajcarii D. wspomina spotkania z adoptowanymi tybetańskimi dziećmi, a z Holandii z rabinem, o którym pisze: " W jego oczach ujrzałem wyraźnie wszystkie cierpienia jego narodu. I zapłakałem".
W 1972 roku D. odmówiono wizy do USA. Otrzymał ja dopiero w 1979 roku.

XII O "Magii i  o tajemnicach"

Dalajlamę niejednokrotnie wypytywano o tajemne praktyki tybetańskie. Zgadza on się z tym, że niektóre praktyki tandryczne wywołują tajemnicze zjawiska. W 1970 roku zgodził się mimo zastrzeżeń Tybetańczyków opowiadających się za utrzymywaniem pewnych tajemnic, współpracować z dr H. Bensonem z Uniwersytetu Harvarda w USA w badaniu reakcji odprężenia u ludzi w transie medytacyjnym. Dr Benson przyjechawszy do Indii przeprowadzał eksperymenty z kilkoma mnichami tybetańskimi w Dharamsali, Ladakhu i Sikkimie.Mnisi ci praktykowali jogę tum-mo. Dzięki medytacjom związanym z chakrami (centrami energii) i nadi (kanałami energii) praktykujący kontroluje, a nawet powstrzymuje działalność mniej subtelnych poziomów świadomości, co umożliwia mu przeżycie subtelniejszych. Mniej subtelne związane są z percepcją - dotykiem, wzrokiem, powonieniem, a subtelniejsze to te, które percypuje się w chwili śmierci. Jak pisze D: "Jednym z celów tandry jest doświadczenie śmierci, ponieważ właśnie wtedy może dojść do najpotężniejszego duchowego urzeczywistnienia". Podczas tych praktyk następuje podniesienie temperatury nawet aż o 10 stopni, mnisi mogą całą noc spędzić nago na śniegu  nie obniżając temperatury ciała, a ich oddech spowalnia się do 7 oddechów na minutę.
Dalajlama sam porusza interesujący go tajemniczy fenomen wyroczni. Wyrocznię przywołuje się dla przepowiedzenia przyszłości, ale i jako opiekuna czy uzdrowiciela. Jej główną funkcją jest jednak pomoc w praktykowaniu dharmy. W tradycji tybetańskiej występują ludzie (kuten), którzy działają jak media między naszym światem a światem duchowym. Najważniejsza wyrocznia, która może się objawić poprzez kogoś z nich to Neczung. Poprzez nią przemawia Dordże Drakhen, jedno z bóstw opiekuńczych dalajlamy.
Przybyły do Tybetu wraz z potomkiem indyjskiego mędrca Dharmapali Neczung w ósmym wieku został przez indyjskiego mistrza tandry i najwyższego duchowego przewodnika Tybetu, Padmmasambhawę mianowany opiekunem pierwszego, ufundowanego przez Indusa,klasztoru w Tybecie - Samje. Potem więź z nim nawiązał Drugi Dalajlama. Neczung był już wówczas związany z klasztorem Drepung i Dordże Drakhena uznano za osobistego opiekuna kolejnych dalajlamów. Setki lat w każdym nowym roku dalajalamowie pytają wyrocznię. Oprócz tego wzywają go w ważnych momentach. Dalajlama sam podejmuje najważniejsze decyzje w oparciu o swoje sumienie, głosy swojego gabinetu i rady wyroczni. Wzywanie wyroczni wygląda następująco: medium w 30-kilowym przebraniu (złoty brokat ozdobiony starożytnymi kolorowymi wzorami, lustro otoczone kamieniami szlachetnymi, w stali wykuta mantra, siedem flag) w trakcie recytacji i modlitw, w huku talerzy, bębnów i zawodzeniu rogów wchodzi w trans. Gdy jego trans jest głęboki jest on w stanie udźwignąć zakładany mu na głowę 15-kilowy hełm. Owładnięty transem kuten zaczyna wyglądać coraz bardziej dziko i obco. Jego ciało powiększa się,oddech się rwie. Porwawszy miecz zaczyna tańczyć - powoli i groźnie.Potem następuje moment decydujący podczas którego Dalajlama zadaje mu pytania. Nim na nie odpowie tańczy wymachując mieczem. Przypomina wtedy pradawnego dzikiego wodza tybetańskich wojowników. Po udzieleniu odpowiedzi kuten pada "bez życia". Odpowiedzi są bardzo konkretne, jak ta decydująca o wyjeździe Dalajlamy do Indii.
Innym tajemniczym zjawiskiem z Tybetu jest procedura rozpoznawania tulku. Tybetańczycy wierzą w reinkarnację (która, jak pisze D. umożliwia kontynuowanie pracy dla wszystkich cierpiących, ułatwienie ciągłości działania istoty). Ma to szczególne znaczenie, gdy chodzi o znalezienie następcy danej osoby. Jak pisze D. celem jego życia jest pomaganie wszystkim czującym istotom, w szczególności Tybetańczykom, jego następcy będzie się więc szukało tam, gdzie są Tybetańczycy - w Indiach, Nepalu, Szwajcarii, ale zanim Tybetańczycy nie odzyskają niepodległości raczej nie w Tybecie. Nowa reinkarnacja zostaje poczęta rok poi śmierci poprzednika. Stąd szuka się jej wśród dzieci, narodzeniu których towarzyszyły jakieś znaki. Czasem poprzednia reinkarnacja zostawia dokładne informacje, kto i gdzie będzie jego następcą. Często znakiem jest , gdy dziecko rozpoznaje kogoś bliskiego poprzedniej reinkarnacji. Zdarza się, że odwołuje się do rady wyroczni. Stosuje się tez metodę ta - wpatrywanie się w lustro, które pokazuje imię dziecka, jego twarz, czy dom, w którym mieszka.
 D. poświęca tez  uwagę liczącej 2 tysiące lat medycynie tybetańskiej. Ma ona charakter buddyjski - przyczynami chorób są wg niej nieświadomość, pożądanie i nienawiść.  Wg medycyny tybetańskiej ciało podlega wpływom 3 nopa (tj. krzywdzicieli, w zachodnim języku humorów). Wciąż potencjalnie jesteśmy zagrożeni chorobą, ale dopóki nopa pozostają w równowadze jesteśmy zdrowi. Jeśli jedna z przyczyn naruszy tę w równowagę diagnozuje się (badając puls i mocz pacjenta) chorobę. Leczy się ją korygując dietę i postępowanie chorego. Potem akupunkturą i moxa (leczenie ciepłem), w ostateczności chirurgicznie. Leki sporządza się z substancji organicznych łączonych czasem z tlenkami metali i minerałami (np. sproszkowane diamenty)
Dalajlamę boli, ze wierzenia Tybetańczyków są uważane przez okupujących ich Chińczyków za dowód ich barbarzyństwa i zacofania. D. pisze |Poprzez trening umysłu rozwinęliśmy techniki, umożliwiające dokonywanie rzeczy, których nauka nie umie jeszcze zadowalająco wyjaśnić. I to właśnie jest podstawą "magii i tajemniczości" buddyzmu tybetańskiego".. 
 
XIII Wiadomości z Tybetu

Na początku 1959 roku wzrosło napięcie w Tybecie. Wypełniły się więzienia. Mimo przywrócenia porządku, po ucieczce dalajlamy, Mao uznał sytuację za przegraną.
W 1977 roku, w rok po śmierci Mao,
  
Chiny zaczęły mówić o o Tybecie bardziej pojednawczo. Miały nadzieję na rychły powrót i dalajlamy i innych uchodźców przebywających w Indiach.Przywrócono obyczaje tybetańskie, pozwolono nosić narodowe stroje.  W1978 roku po 10 latach więzienia zwolniono Panczenlamę. Zezwolono cudzoziemcom na przyjazd do Tybetu, a Tybetańczykom na odwiedziny rodzin na emigracji.
Równolegle w Indiach, drugiej ojczyźnie tybetańskich uchodźców doszło do zmian. Po okresie wprowadzonego przez Indirę Gandhi stanu wojennego w 1979 przegrała ona wybory.

  

Po raz pierwszy od chwili uzyskania niepodległości Partia Kongresowa straciła władzę. Premierem został Moraji Desai.

  

Dalajlama , pamiętając jego słowa "kultura indyjska i kultura Tybetu to dwie gałęzie tego samego drzewa Bodhi",

  
   
 widział w nim sojusznika. Wielu hindusów, jak pisze dalajlama, uważa Tybet za refleks niebios na ziemi, krainę bogów i święte miejsce". Ważnym celem pobożnych hinduskich pielgrzymów były tybetańskie góra Kailaś i jezioro Mansarova.

 

Dalajlama zaś w imieniu Tybetańczyków pisze, że Indie są w ich oczach Arjubhumi, Ziemią Świętą.
W lutym 1978 roku panczenlama w swoim pierwszym od 15 lat publicznym wystąpieniu wezwał dalajlamę do powrotu do kraju, ale ten zgodnie z indyjskim przysłowiem Kogo raz wąż ugryzie, boi się nawet sznurka, nie ufa chińskim obietnicom.
W tym czasie zostaje zaproszony do Związku Radzieckiego i Mongolii, gdzie od razu rozpoznaje atmosferę zniewolenia znaną mu z Chin. Wspominając antyreligijny plakat z Mongolii (obraz mnicha, w którego rozdziawione usta wchodzili nomadowie ze swoimi stadami) pisze: Każda religia może wyrządzić krzywdy i wyzyskiwać ludzi. Nie jest to wina religii, ale ludzi, którzy ją praktykują.
Wizyta  w Mongolii wywołuje u niego refleksję na temat związków łączących Tybet z Mongolią. Łączy ich, podobnie jak z Indiami, buddyzm. W przeszłości mongolscy uczeni odwiedzali Tybet.
2.VIII. 1979 delegaci emigracyjnego Rządu Tybetańskiego odwiedzają Tybet. Tysiące spłakanych Tybetańczyków prosi ich na ulicach o   błogosławieństwo. Chińczycy komentują to: jeden dzień zniweczył wysiłki 20 lat. Po  ich powrocie ogłoszono raport o Tybecie, a w nim informacje o latach głodu, publicznych egzekucjach, dzieciach uprowadzonych do obozów pracy i na edukację do Chin. o mnichach przetrzymywanych w obozach koncentracyjnych, o zrównanych z ziemią klasztorach.

 

 Wyrazem panującego zastraszenia jest anegdota - Tybetańczyk pytany przez Chińczyka o stosunek do chińskich rządów w Tybecie, odpowiada: Jak mnie wypuścicie z kraju, to powiem.Dalajlama pisze o chorym Tybecie. Więcej w nim towarów, ale w rękach okupanta, fabryk, ale produkujących dla Chin. Rzęsiście oświetlone chińskie dzielnice. Brak prądu w tybetańskich. Uprawiana przez Chińczyków pszenica (wbrew tradycyjnemu tybetańskiemu jęczmieniowi)wyjałowiła ziemie. Dramatyczna wycinka drzew naruszono równowagę ekologiczną. Zaczęły wymierać gatunki zwierząt.  Pobudowano więcej szkół, ale obowiązuje w nich język chiński. Rozbudowano system komunikacyjny, ale Tybetańczykom nie wolno się poruszać bez zezwolenia.Z ciał kobiet zniknęły ozdoby noszone kiedyś nawet  przez najbiedniejsze. Nałożono wysokie podatki. W szpitalach zdarzają się  wypadki przymuszania Tybetańczyków do dodawania krwi dla Chińczyków.
Dramatycznie też niszczona jest narodowa tożsamość Tybetu.

Zakazano religii, zbezczeszczono klasztory, zabytki przetopiono na złoto wywożąc do Chin. Śpiewać wolno tylko pieśni polityczne i tylko na chińską melodię. W Tybecie, jak i w Chinach, wprowadzono kontrolę urodzin. Pozwolono tylko na dwoje dzieci. Matkę z trzecim dzieckiem w ciąży zmuszano do aborcji i sterylizacji.

 

W przypadku buntu  równano wioski z ziemia, mordowano, zamykano w  obozach pracy lub w więzieniach. Więźniowie , często bliscy śmierci głodowej, zjadali tam własne ubrania.

Tragiczna już sytuacja pogarsza się z powodu przetrzymywania w Tybecie większej części chińskiej broni nuklearnej, co groziło radioaktywnym skażeniem kraju.

   

Kolejnym zagrożeniem dla Tybetu jest wynarodowienie. Liczba Chińczyków przewyższa już liczbę Tybetańczyków.Zgodnie z tybetańskim przysłowiem Gdzie jest jeden Chińczyk, zaraz przyjdzie dziesięciu, Chińczycy ściągają z Chin nęconych dodatkowymi pieniędzmi osadników.  Dalajlama pisze: Tybetańczycy mogą stać się we własnym kraju jedynie turystyczna atrakcją.

XIV INICJATYWY POKOJOWE

W 1980 roku do Tybetu wysłano misje młodych, których celem było zbadać widoki na przyszłość młodych Tybetańczyków. Wydalono ją jednak  szybko z powodu tłumów masowo protestujących przeciwko Chińczykom.

W oczach Chińczyków protesty te zagrażały jedności Ojczyzny.

W 1981roku Dalajlama przeżył trudne doświadczenie osobiste. Wieść o śmierci matki przyjął modlitwą o jej dobre odrodzenie się. Przy tej okazji nachodzi go jednak refleksja, że wokół niego coraz więcej młodych. Bez brzemienia wspomnień.

W kwietniu 1984  roku w Pekinie dochodzi do rozmów na temat przyszłości Tybetu. Niestety wg dalajlamy sprowadzają się one tylko do oskarżeń ze strony Chin i namawiania dalajlamy do powrotu z obczyzny i włączenia się w pracę na rzecz jedności Tybetu z Chinami.


   

Pisze on w związku z tym: Wierzę,że ludzie nie mogą być prawdziwie twórczy, jeśli nie są wolni. Ja jestem wolny na wygnaniu jako uchodźca od 31 lat, zdążyłem dobrze poznać wartość wolności. A zatem, postąpiłbym niewłaściwie, wracając do Tybetu, nim wszyscy Tybetańczycy nie będą się cieszyć taką samą wolnością we własnym kraju. Niemniej zostaje zniesiony zakaz podróży i 10 tysięcy Tybetańczyków przyjeżdża do Indii. Młodzi z zamiarem szukania tu wykształcenia. Chiny stwarzają też turystom szansę na zwiedzenie Tybetu w kontrolowany sposób, w grupach, bez kontaktu z tubylcami.

Jesienią 1984  roku dochodzi w Indiach do zamachu na Indirę Gandhi (dalajlama miał tego dnia w planie spotkanie z nią i Jiddu Krishnamurtim). Na miejscu premiera zastępuje ja jej syn Rajiv Gandhi, o którym Dalajlama pisze jako o pomocnym tybetańskim uchodźcom łagodnym człowieku o dobrym sercu.