Sloneczniki

Wydma Czołpińska i Kluki - ostatni dzień Starego, pierwszy dzień Nowego Roku 2012

 

post z naszego blogu z 2 I 2012


Przełom czasu może być podróżą. Niedaleko,  a jednak. W cudze wspomnienia, między czyjeś zachwyty. W ostatni dzień roku zostajemy zaproszeni nad Wydmę Czołpińską. Kojarzycie - Bałtyk, Łeba, jezioro Łebsko (nawet nie wiedziałam jak wielkie jest!). Zabawnie oddzielone wąskim pasmem ziemi od jeszcze większej wody morza.

 

Większość jeździ z jednej jego strony, tam gdzie Łeba i nie zawsze otwarta brama na Pustynię Łebską. My zachodzimy jezioro z drugiej strony. Wciąż śledzeni przez z różnych miejsc widoczną górę Rowokół.


zdj. Tamanna

Kiedyś palono na niej ogień pomagający wracać ludziom morza, składając ofiary bogu ognia ofiarnego i domowego Swarożycowi, potem górze patronował święty Mikołaj czczony tu przez rybaków, marynarzy i piratów. Dziś z wieży widokowej możemy patrzeć na ciągnące się po bezkres mokradła, a piraci grasują tylko w Internecie:)
Niemniej w czas Wielkanocy na górze odprawiane jest misterium męki Pańskiej.

Przez zamglone, oszronione pola, z rżeniem koni i pianiem kogutów w uchu, przecinamy kanały meliorujące podmokłe obszary.

 

Pozwolono im pozostać dzikimi (co dumnie ogłaszają tablice Słowińskiego Parku Narodowego), więc w bajorach błota odbijają się drzewa te jeszcze rosnące i te powalone przez wiatr, z obnażonymi korzeniami.

  

 Minąwszy je idziemy między sosnami. Najbardziej lubię te kose, pewnie od wiatru nadmorskiego. Przez moment stwarzają we mnie złudzenie, że jestem w górach wśród kosodrzewiny, choć po co mam się cieszyć tym, że mogła bym  być w górach, jeśli  mogę tym, że za chwilę wejdę na wydmy, a potem dojdę do morza.
Ich pustka,



przestrzeń z bliskim bezkresem morza,



 łagodność stoku,



 i poczucie, że poruszane po ziarenku wiatrem


 
nigdy nie są takie same, zachwyca.

    

Wynurzają się z cienia,

 

   oddają słońcu.

      

Kontrastując złocistością piasku z wieczną (Niemcy w pewnej kolędzie nazywają ją "wierną") zielenią sosen.

 

Piękne nawet, gdy podziwiasz je nie zbaczając z drogi,



kuszące do wejścia w miejsca nie deptane prze ludzi. Zostawione samym sobie.

 

Dobrze, że mogę je  dzielić z Tobą. Także śpiewając w tym miejscu, z wdzięczności, że JEST, że my jesteśmy.

 

Za wydmą Czołpińską morze.

 

i to, co wiatr z wodą tworzą z piasku.

 



Niektórych z nas tak rozpiera radość życia, że można ją ochłodzić tylko zimowym morzem.



 

Czy w tej zimie końca i początku roku brakuje mi śniegu?

  

Nie. Cieszę się tym, co jest - słońcem w opadłych liściach, zabawną ofertą baru na pustkowiu, gdzie napisy muszą nam wystarczyć do zaspokojenia apetytu,



polami i drzewami,
 

 które z godziny na godzinę rozjaśnia zmieniające się światło słońca.


  

 Ostatni dzień 2011 roku dobiega końca i już wiemy, że dziś w nocy tu, między tymi drzewami



pożegnamy stary rok i przywitamy nowy. To miejsce pochłonie ciemność rozjaśniana tylko błyskiem lampy aparatu i fajerwerkami, których ilość zaskoczy nas w tej głuszy.
 
Oczywiście północ wybija i w Lesie Smołdzińskim. Jak wybiła każdemu z nas. (Gdzie byliście?) Pod gwiazdami strzela coś szampanopodobnego. W ciemnościach dopiero zdjęcia robione na ślepo wydobywają na światło nasze twarze. Dopóki wino nie zaleje aparatu. Ale zanim to się stanie - niech żyje czerwień, maski i świecidełka Indii!



 Sekundy radości, minuty melancholii. Każdy rok ma swój przydział światła i ciemności, nadziei i zwątpienia.



Zawsze chcemy, by kolejny był lepszy od poprzedniego, a jest, jaki jest, jak powiedziała pewna bliska mi sercu osoba. I takim go przyjmijmy.

Co dalej? Po nocy nieprzetańczonej, choć śliska podłoga sama tańczyła pod naszymi stopami, nowy dzień każe domyślać się, że słońce świeci, nawet gdy go nie widzimy, że wyjście jest nawet, gdy go jeszcze nie wymyśliliśmy.
Jedziemy w nowe, niewidziane dotychczas miejsce. Kluki. I na dzień dobry cmentarz słowiński. Dopiero z nagrobków pierwszy raz dowiaduję się czegoś o ludziach zamieszkujących okolice jezior Łebsko i Gardno.

 

Słowińcy - Kaszubi z Łeby  zgermanizowani w latach XVII -XVIII wieku. Tym łatwiej, że w porównaniu z innymi Kaszubami - katolikami, ich z Niemcami łączyło protestanckie wyznanie. Ich język wymarł w XX wieku. Najpierw narzucono im  niemiecki, potem z powodu tego języka kazano im się wynosić do Niemiec.
Na tym omszałym pomniku


niezwykłe dla nas imiona ludzi, którzy zginęli za Ojczyznę w I wojnie światowej. Co było ich ojczyzną/ Vaterland? Otto, Karl, Franz, Hermann. Pod tymi imionami słowa z Jana 15,13 "Niemand hat größere Liebe als die, dass er sein Leben lässt für seine Freunde!“ (Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.)

 
Przy grobach żelazne,  zżerane rosą deszczu krzyże - z przodu ich imiona, z tyłu modlitwa. W języku niemieckim.

 

Zdumiewa nas nagrobek Olafa, który żył zaledwie dwa miesiące. Tu spoczywa w Bogu....zaledwie zakwitł, już opadł.. z kołyski do grobu. Niemieckie słowa. Ile hartu ducha trzeba mieć, by pozostać w powojennej Polsce mówiąc po niemiecku. Do 1960 roku!
Otrząsamy się z melancholii. Minąwszy czarno-białą szachownicę na domach

 

skansenu w Klukach, zmierzamy do wieży widokowej, skąd  chcemy spojrzeć na jezioro Łebsko.



Po drodze okazuje się, że

  

nie my jedni tej nocy i w Nowy Rok piliśmy za pomyślność  nadchodzących dni. 

Wzdłuż kanałów,



 po lekko uginającej się pod stopami ziemi wędrujemy w okropnym zimnie mijając bagna,

 

by z góry, wieży w przejmującym, mroźnym wręcz wietrze spojrzeć na zamgloną przestrzeń otoczonego bagnami  jeziora Łebsko. Zastanawiamy się, czy uda nam się pokonawszy wodę przedostać na mostek - nie udało się:(. Wszędzie ślady tych, co tu nad jeziorem w nocy odpalali petardy.



Czy niebo rozjaśniło się tu nad wodą od świateł równie bajecznie jak nad nami, w Smołdzińskim Lesie?

Powrót znów wzdłuż kanału. Byle szybko gdzieś skryć się od zimna. 

 

W światło ognia na kominku, w  ciepło czyichś spojrzeń, uśmiechów, we wdzięczność śpiewu.
Dzięki, Beatko, za odkryte przed nami miejsca, o których mówisz, że są równie piękne jak Indie!

NAJ NAJ NAJ...
w NOWYM 2012 ROKU!!!

A jak Tobie, Zahro, w Wiedniu?:)


 
cache.virtualtourist.com - Nowy Rok w Wiedniu