Sloneczniki

Przystanek Raj (Paradise Now) - ofiara napastnikiem, napastnik ofiarą


Reżyseria:
     Hany Abu-Assad ("Al gods feeyom akhar")
Scenariusz:   Hany Abu-Assad,  Beno Beir
Obsada:         Kais Nashif, Ali Suliman, Lubna Azabal ("Pogorzelisko")
Muzyka:         Jina Sumedi
Zdjęcia:         Antoine Herberle
Produkcja:    Palestyna
Nagrody:      13 nagród (np 3 w Berlinie, Złoty Glob za film,
                    w Vancouver za film) 9 nominacji (np za film do Oscara,
                    do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie)
Gatunek:       dramat wojenny
Tytuł:           Raj - teraz
Premiera:     2005
Język:          arabski
Oceny:         IMDb 7.5, Tamanna 7.7



الجنّة الآن‎)

 
  
  Nablus.


Kiedyś biblijne Sychem, zamieszkałe przez Samarytan. Dziś palestyńskie miasteczko na Zachodnim Brzegu,

  
 
63 km od Jerozolimy. Khaled (Ali Suliman) i Said (Kais Nashif) przyjaźnią się ze sobą od dziecka.



 Teraz łączy ich jeszcze wspólna misja. Zostają wybrani na szahidów,

     

 męczenników za sprawę Palestyny.

   
palestinemonitor.org - Nablus na Zachodnim Brzegu (Jordanu)

 Otrzymują zadanie dokonania samobójczego zamachu w Tel Awiwie.

  

Zafascynowany córką zabitego bojownika palestyńskiego, Suhą (Lubna Azabal)

 

 Said początkowo ma wątpliwości.
Jego przyjaciel Khaled jest pewny misji, ale gdy nie udaje im się bezpiecznie przedostać do Izraela i zadanie zostaje odłożone w czasie, wątpliwości ogarniają Khaleda. Said zaś mierzy się z cieniem przeszłości. Był dzieckiem, gdy jego ojciec uznany przez wyzwoleńczą organizację palestyńską za kolaboranta, został  rozstrzelany ....


Do filmu zachęciła mnie informacja, że mimo oporów Izraela, przekonującego, iż skoro nie istnieje państwo Palestyna, to żaden film nie może go przedstawiać podczas nominacji do nieangielskojęzycznego Oscara, "Paradise Now" to pierwszy film reprezentujący  Palestynę na spotkaniu przyznającym nagrody Oscara.

Bardzo go przeżyłam. Dlaczego? Kiedy w 2009 przyleciałam do Izraela, szukałam w nim przede wszystkim Ziemi Świętej, po której chodził kiedyś Jezus. Zobaczyłam jednak również Palestynę. Zaskoczyła mnie już w pierwszy wieczór. Mieliśmy nocować w Betlejem. Wyobrażałam je sobie na obraz śpiewanych w Boże Narodzenie kolęd. Dopiero na miejscu zorientowałam się, że należy do Autonomii Palestyńskiej. Ze zdjęcia naprzeciwko wejścia do naszego hotelu. Była na nim twarz shahida. Męczennika za wolność Palestyny czy terrorystę, którego bomb w autobusach Jerozolimy sama się obawiałam? Rano obudził mnie  śpiew muezina. Przez okno zobaczyłam krzyż chrześcijański i półksiężyc muzułmański. Gdy wyszłam na chwilę sama powłóczyć się wokół hotelu, zdumiewało mnie, jak wiele domów jest opuszczonych, częściowo zburzonych. Jeszcze większe wrażenie robił mur


 i   wyjazd z Betlejem, przez bramę z napisem "Welcome to Jerusalem".  Za tym murem kończyła  się Palestyna,

 
 zaczynał się Izrael, państwo żydowskie. Po stronie palestyńskiej mur krzyczał.


 Obrazami przemocy, ociekającymi czerwienią graffiti. Białego ptaka terroru z arafatkę u szyi rozrywał na strzępy lew chciwości dolara i ropy.

 

Napisy głosiły potrzebę budowania mostów zamiast murów. Do autobusu weszło kilku izraelskich żołnierzy. Sprawdzić, kto wjeżdża do nich z Palestyny. Buźki dzieciaków, także dziewczęce. Chmurne, poważne spojrzenia. Lufy automatów wymierzone w naszym kierunku. Po izraelskiej stronie mur nie krzyczy rysunkami i napisami. Uderza monotonią ładu.

 

Do końca nie mogłam  przyzwyczaić się do tych patroli. Wjeżdżasz do biblijnej Samarii i Judei. Piaski, skały. Pustynna okolica. Na wyrąbanych w kamieniu szosach worki z piaskiem, wieżyczki strzelnicze, żołnierze z gotowymi do strzału automatami. Strach, zniewolenie, upokorzenie. Ale i krzyk wolności podczas mszy z papieżem w Betlejem. Na dachach co prawda też gotowi do strzału snajperzy. Na ulicach straszący czernią mundurów komandosi, ale tłumem wstrząsa krzyk radości. Tak witają przybyszy z Gazy, zablokowanej od 2008 roku strefy autonomii palestyńskiej. W styczniu 2009, na kilka miesięcy przed opisywaną mszą, doszło tam do kolejnej inwazji lądowej. Od 2008 roku w Operacji Płynny Ołów zginęło   14 Izraelczyków i 1350 Palestyńczyków, w tym kobiet i dzieci.

Najważniejsze miasta Zachodniego Brzegu Jordanu, znanego z Biblii jako Samaria i Judea, a dziś części Palestyny administrowanej przez Izrael to m.in. widziane przeze mnie Jerycho i Betlejem oraz Nablus, miasto bohaterów tego filmu.

Na nie właśnie patrzą z góry bohaterowie paląc nargilę. To, co przeżyłam w Palestynie dwa lata temu  pomagało mi poczuć się w skórze bohaterów. Spojrzenia między kontrolującymi żołnierzami i kontrolowanymi. Pamiętam je. Pod takim spojrzeniem czujesz się winna, podejrzana. Rozbite okna w taksówce. Zaśmiecone ulice,  zniszczone ściany, obklejone wpół zerwanymi plakatami. Poczucie, że nie będzie lepiej. Znam to z Betlejem. Ale nie mogę powiedzieć, że wiem, co czują. Co czuje ktoś wyznaczony na śmierć, wybrany na męczennika spędzając w milczeniu ostatnią noc w domu, patrząc na matkę. Jedząc z bliskimi.
Rozmawiając z dziewczyną, która wychowana poza Palestyną nie rozumie, że kino można znać tylko z tego, że się je kiedyś w proteście spaliło. "Dlaczego kino? - A dlaczego nas?"
"Silny zjada słabego. Lepiej umrzeć niż żyć w hańbie" z tymi słowami Khaled decyduje się na poświęcenie. Mocnym głosem czyta przed kamerą o czystkach etnicznych, wyrzucaniu Palestyńczyków z Jerozolimy. "Mamy być gorsi lub umrzeć. Dlatego chcę umrzeć jako męczennik". Ta scena z początku dramatyczna przemienia się w farsę, stając  się tym bardziej tragiczna.
Poruszająca dla mnie jest przemiana jakiej poddawani są bohaterowie. By móc bez podejrzeń wtopić się w izraelski tłum w Tel Awiwie Arab zostaje ostrzyżony i ogolony. By wyglądać jak osadnik żydowski. Zewnętrznie nie odróżniając się od Żydów staje się dla nich zagrożeniem.



Żywą bombą,



która ma wybuchnąć w autobusie pełnym izraelskich żołnierzy.
Jeszcze ostatnie instrukcje, jak się zachować wobec patrolu "patrz w oczy i nie mrugaj, to ty ich kontrolujesz, a nie oni ciebie, to ty masz w ręce ich życie albo śmierć".
Kogoś, kto ma za chwilę umrzeć, otacza się szczególna czcią. Ktoś, kto ma za chwilę umrzeć inaczej patrzy na świat. Opisał to w "Idiocie" Dostojewski wspominając, jak widzi to, co go otacza, wieziony na miejsce kaźni, nie przewidując jeszcze zamiany wyroku śmierci na katorgę.
Powtarza się  to tu w Palestynie. Zasieki, drzewka oliwne, druty, rozrzucone głazy, kamienie. Zupełnie inny świat niż pięknie położony nad morzem Tel Awiw. Nowoczesny, przeszklony, czysty. Ale czy bezpieczny? To wydaje się takie proste:  "Jeśli my nie będziemy bezpieczni, oni też nie będą bezpieczni".

   
synagoga w Tel Awiwie

Czy żywa bomba wybuchnie? 


Poruszył mnie film Hany Abu-Assada. Tematem, realizmem przedstawianych miejsc, przeżyć. Obudził we mnie Palestynę.
 
   

Jeśli Palestyna żyje w kinie, to warto bym poszukała jej innych obrazów.