Sloneczniki

In Custody - cisza zastępuje muzykę

Rezyseria: Ismail Merchand (debiut producenta Okruchów dnia, Pokoju z widokiem, Powrotu do Howard End, Upał i kurz)
Scenariusz: wg powieści Anity Desai
Zdjęcia:Larry Pizer
Muzyka: Zakir Hussain (Mr and Mrs Iyer, Parzania), Ustad Sultan Khan
Tytuł:  Muhafiz (strażnik),
Muhafiz
Muhafiz
Muhafiz
Muhafiz
Język: urdu, hindi
Premeira: 1994
Ocena: IMDb 7.1/10

film






Profesor Devan (Om Puri)

 jest miłośnikiem języka urdu.





Jednak, by utrzymać żonę i synka wykłada w college'u w Mirpur popularniejszy język hindi.  Pewnego dnia w jego życiu pojawia się możliwość zanurzenia się w poezji urdu.



Deven ma przeprowadzić wywiad z wielkim poetą tego języka, Nurem Shahjehanabadi (Shashi Kapoor),



nagrać recytowaną przez niego poezję....

Świat, który się kończy często bywa tematem sztuki. Zatrzymać to, co przemija. Uczynić je wiecznym. Zamknąć w wyrazie sztuki na zawsze jak owada w bursztynie.

Język urdu ma w Indiach swoją tradycję sięgającą XII-XIII wieku. Będąc językiem używanym przez nawróconych na islam stał się ofiarą konfliktu w wyniku którego w 1947 roku z uwalniających się z brytyjskiej niewoli Indii wyodrębnił się muzułmański Pakistan
z urzędowym językiem urdu.


Wrogie relacje miedzy Indiami a Pakistanem, konflikty między hindusami a muzułmanami rzuciły cień na język urdu. W języku potocznym w zakresie podstawowego słownictwa i w strukturach gramatycznych język urdu i hindi niewiele się różnią tworząc nawet wspólny hindustani, który Gandhi chciał uczynić głównym językiem Indii, ale urdu zapisywane pismem arabskim, z zapożyczeniami z tego języka, z perskiego, tureckiego różni się od zapisywanego pismem devanagari hindi bazującego na słownictwie z sanskrytu. Hindi uznano za główny język Indii. Poddając go obróbce. Oczyszczaniu z zapożyczeń kojarzonych z muzułmańskim urdu, zastępowaniu ich sztucznymi tworami z sanskrytu. Urdu w Indiach zaczął odchodzić w cień, tracić na znaczeniu. Wypierany przez hindi.
Ten film to pieśń na cześć urdu, poezji tego języka, wierszy tworzonych w tym języku. Rozbrzmiewa on w upadającym świecie muzułmańskich nababów. Słyszymy go niedaleko meczetu Moti Masjid,



ale i w burdelu. Ismail Merchant,



dla którego urdu jest językiem ojczystym, mimo iż jego życiową rolą było produkowanie filmów, tę historię zdecydował się wyreżyserować sam. Przenosząc na ekran powieść Anity Desai, zmienił on miejsce akcji z Delhi na Bhopal. Stolica Madhya Pradesh, z prawie połową mieszkańców muzułmańskiego wyznania,



dotknięta tragedią wielkiego wybuchu gazu w 1984 roku,



częściowo zniszczona wywołanymi rozebraniem meczetu w Ajodhja rozruchami hindusko-muzułmańskimi, wydawała mu się właściwym miejscem,



by pokazać upadający świat muzułmańskiej chwały z czasu Mogołów i umieranie języka, którego poezji już coraz mniej ludzi poszukuje (czy ktoś jeszcze w ogóle potrzebuje poezji?)
Obrazy architektury Bhopalu, jego chwały, ale i ruin, zamieniania pałaców w pył,



by stworzyć miejsce dla nowych szklanych centrów handlowo-rozrywkowych, odgrywają w tym filmie znaczną rolę. Podobnie jak wznosząca się w górę śpiewnie recytacja poezji w urdu (pierwszy raz uderzyła mnie indyjska recytacja poezji w Fanaa).

Świt podchodzi do więziennych drzwi po raz ostatni,
uciszając serce.
Musimy zaakceptować wszystko:
to co słodkie i to co gorzkie,
każdą oddzielną rzecz.
Czas mojego pisania przeminął,
czas mojej nauki w szkole przeminął.
To koniec,
zamilkły instrumenty,
cisza zastępuje muzykę.
Krew stygnie.

Umiera pewien świat i umiera świat pojedynczego człowieka, kończy się życie.



Poeta Nur Shahjehanabadi (z ogromną siłą - mimo początkowego oporu z powodu niewystarczającej znajomości języka urdu i obcości poezji - zagrany przez Shashi Kapoora)




budzi we mnie współczucie szczerością, z jaką mówi w pewnym momencie: Wino i kobiety też są już poza mną; teraz nawet kieliszek wyślizguje się z mej ręki.
Co pozostaje? Co nie odchodzi?  Moja poezja? - niech i tak będzie; ale mi pozwólcie  już odejść,
chcę odpocząć, chcę spać, zmierzam do tych dwóch jardów ziemi, które czekają na mnie w cieniu meczetu.



W tych słowach widać  już, że świat zaczyna od Nura odpadać, że ogałaca się on z wrażeń, z coraz mniej potrzebnych dźwięków (nawet muzyki), obrazów, coraz lepiej czuje się w pustce i rosnącej w nim sennej nicości. Niewątpliwie jesteśmy świadkami odchodzenia. Tym bardziej więc rozumiem głównego bohatera (granego przez Om Puri Devena),



jego pragnienie, by zatrzymać, ile się da z tego życia, które wkrótce zamknie się w imieniu wyrytym na kamieniu nagrobnym.
Może znacie to z własnego życia. Obok ciebie w rodzinie żyje ktoś stary. Twoja babka, dziadek. Ma swoją pieśń, historię, którą koniecznie chce zdążyć opowiedzieć, a może którą zakopał z bólem głęboko w sobie. Jak ją z niego wydrzeć, jak jej wysłuchać z uwagą w powtarzających się anegdotach, w wielosłowiu. Gdy ten stary człowiek odejdzie, zostawi za sobą żal niewysłuchania. Nie zdążymy się już zapytać nie tylko o przepis na pyszne ciasto. Nie poznamy też lęków, tęsknot, marzeń i radości, kogoś, kto jest częścią tożsamości naszej rodziny, a więc i nas samych.

Wiele z obrazów In Custody zostaje we mnie: obraz pałacu nababa zamienianego w pył, biel postaci mężczyzn na pogrzebie muzułmańskim, trud starego człowieka,



wysiłek wchodzenia po schodach, wędrówka do grobu muzułmańskiego świętego, miejsca, gdzie narodziła się poezja Nura. Modlitwa muzułmanina - łódeczki dłoni,



prosząco wznoszonych ku górze, ku Bogu. Muzyka qawwali, tęsknie wyśpiewywana w czas pełni księżyca. Ale też i sceny, gdy próba zapisu na taśmie odchodzącej wraz z człowiekiem poezji, wydaje się być daremna. Splątane taśmy, odłączony od prądu sznur, pijane głosy fanów poety zagłuszających jego recytację okrzykami zachwytu, którym płacą za codzienne objadanie się i upijanie na jego koszt. Proza rzeczywistości, która gryzie,



 miesza się z poezją, która szuka dystansu wobec świata, płacząc nad nim, nad przemijaniem,  wzlotem i upadkiem.

Kiedyś byłem stały jak góra,
teraz zostawiam życie poza sobą z tyłu
i odchodzę ku Umiłowanemu,
każdym krokiem budując mu świątynię,
uwalniam się od siebie

Jak zatrzymać, spisać, utrwalić życie odchodzącego człowieka? Czy jego historia potrzebna jest tym, co zostają? Czy zajęci własnym życiem mają czas, by wejść choć na chwilę w cudze, które już minęło? Odpowiedzią jest obrócenie historii swego życia, swoich przeżyć w sztukę. To czyni Nur, w ostatnich miesiącach swego życia obdarowany uwagą Devena.



P.S. W filmie - Shabana Azmi jako Imtiaz Begum,



druga żona poety, tancerka rodem z burdelu, która próbuje wyrazić siebie w poezji.



W In Custody (jak w Junoon, Parinda) - motyw gołębi, od dziecka bliskich poecie. Ich odlot jest znakiem końca jego przywiązania (a ich uwięzienia), symbolem wolności, którą Nur może odnaleźć w śmierci.