Sloneczniki

Wśród mangowych drzew. Wspomnienie dzieciństwa w Indiach - Madhur Jaffrey

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec  2013
311 str
tłum. Paweł Lipszyc
ang. oryginał; Climbing the Mango Trees: A Memoir of a Childhood in India 2005



Smakowicie napisana książka. Gdy ją czytałam, wciąż chciało mi się jeść i to tak kolorowo, aromatycznie i ostro, jak bohaterowie książki.



Tematem tej książki jest jedzenie, rodzina i czas. Czas mija, dzieci podrastają, relacje w rodzinie się zmieniają, sama rodzina mimo śmierci poszczególnych członków rozrasta się. Powiększa się o tych włączanych w nią poprzez śluby, o narodzone dzieci. W tym czasie dużo się razem  je, przy stole, na piknikach, w Kanpur,



 w Delhi,



czy w górach w Śimli.



Przeżywa się upały, monsuny, płacze  z powodu śmierci kuzynów lub pryszczy i nieśmiałości. Mała dziewczynka dorasta, staje się dziewczyną, w między czasie świat wokół niej się zmienia. Kończy się II Wojna Światowa, Indie odzyskują niepodległość, a wraz z nią następuje podział. Nie tylko ten krwawy Podział dzięki któremu z Indii wyodrębnił się Pakistan, ale też podział w relacjach szkolnych bohaterki. Muzułmanki przestają już być bliskimi przyjaciółkami hindusek, pojawiają się pendżabscy uchodźcy z tej części Pendżabu, która weszła w skład muzułmańskiego Pakistanu. Delhi wypełnia się sikhami, którzy przemieniają stolicę. Madhur Jaffrey opisując zmiany zachodzące w otaczającym ją świecie przedstawia też jak zmienia się to, co i jak się je. Przepisy indyjskich potraw z ich rodzinnej kuchni  zajmują sporą część książki. Podobnie jak czarno-białe zdjęcia bohaterki i jej rodziny. Może to właściwość wspomnień? Może pamiętamy dom poprzez smaki potraw, a zdarzenia o tyle o ile uwieczniono je na zdjęciach rodzinnych?

 Madhur Jaffrey umie pisać o jedzeniu. Indyjskim jedzeniu. Chociaż  kojarzyłam ją sobie z rolami w indyjskich filmach  Ivorego (Shakespeare Wallah, The Guru, Heat and Dust ),



 w Ameryce - być może tęskniąc za krajem -  zadebiutowała przecież książką "An Invitation to Indian Cooking", którą "The New York Timees" określił jako "jedną z najlepszych... książek o indyjskiej kuchni".
W tej książce też znajdziemy tęsknotę. Osiemdziesięciolatki za opisywanym czasem, od którego minęło co najmniej sześćdziesiąt lat.


I ta tęsknota udziela się czytelnikowi. Budzi refleksję nad własną przeszłością, ale i przynagla, by pobiec szybko do kuchni i spróbować wg przepisów autorki wyczarować te wszystkie cudowne smaki czyjegoś dzieciństwa.

Podobało mi się też jak autorka opisuje  radosne chwile: ekstatyczne święto  Holi,



 z jego jednodniowym wyzwoleniem  i mantrą "Nie obraź się na to, co dziś mówimy i robimy, bo dziś jest Holi", czy upał a potem nadejście monsunu.



Bardzo  poruszył mnie opis osobiście przeżywanego czasu Podziału z 1947 roku:
"Kiedy tylko zaczęły się rozmowy o Podziale większość naszych nastoletnich przyjaźni zwiędła i obumarła. ...W naszej klasie: po jednej stronie muzułmanki...domagające się podziału kraju, z drugiej hinduski...mówiące : Nigdy!
... Nastał nieznośny czas postrzegania wszystkiego w czarno-białych barwach, czas podziału na nas i nich. ...Zgodnie z przewidywaniami Brytyjczycy wkrótce wykreślili granice podziału Indii. Gdzieś w odległym gabinecie wytyczono linie, które przecinały gospodarstwa rolne, wioski, rzeki i domy. Wszędzie zapanowały strach i niepewność. Czy nowo utworzony muzułmański rząd Pakistanu pozwoli hindusom na współistnienie? Jak muzułmańska mniejszość poradzi sobie w nowych świeckich Indiach?
Niepodległość Indii ogłoszono 15 sierpnia 1947 roku, dwa dni po moich czternastych urodzinach. ... Flagę brytyjską oficjalnie opuszczono, trójkolorowa flaga Indii powędrowała w górę. Wiwatowaliśmy co sił w płucach....
Radość nie trwała długo. W nowym Pakistanie Zachodnim muzułmańscy fanatycy zaczęli mordować hindusów i sikhów i zajmować ich domy. W okrojonych Indiach hindusi zaczęli wyrzynać muzułmanów, których obwiniali o rozpad kraju. Ludzie, którzy dotychczas sobie ufali, zaczęli się zdradzać. Inni, którzy nigdy nie zwracali uwagi na sąsiadów, teraz ukrywali ich i ratowali. Tłumy maszerowały przez wioski, miasteczka i miasta, zabijając wyznawców religii odmiennych od ich własnej.


Mężczyzn osaczano i kazano puszczać spodnie, by odróżniać obrzezanych muzułmanów od nieobrzezanych hindusów. Jeśli wynik okazywał się niezadowalający, w ruch szły sztylety, broń palna i noże, które szybko odbierały cenne życie.


Wkrótce rozpoczęła się wielonarodowa migracja na masową skalę. Hindusi ruszyli do Indii na dachach zatłoczonych pociągów i trzymając się drzwi; muzułmanie jechali pociągami do obu Pakistanów.



Niekiedy do celu docierały pociągi pełne martwych ciał, bo wcześniej zostały przechwycone przez żądną krwi tłuszczę. Milion ludzi straciło życie. Kilka milionów utraciło cały dobytek podczas ucieczki. Po obu stronach utworzonych granic rosły rzesze gniewnych, nieszczęśliwych uchodźców."