Sloneczniki

Raam - muzułmanin śpiewa na chwałę hinduskiego Ramy

Reżyseria:  Nimmala Shankar
Premiera:  2006
Obsada:     Genelia D"Souza, Nitin, Hrishitaa Bhatt, Atul Kulkarni,
                 Jeeva, Venu Madhav
Język:       telugu
Muzyka:     Yuvan Shankar Raja
Zdjęcia:     JK
Tytuł:          imię hinduskiego Boga i głównego bohatera
Oceny:      IMDb 6.4/10, Tamanna 4.9/10

  రామ్
 

Marine Drive.

Bombaj 1992.


 


W rozruchach między muzułmanami a hindusami dwójka dzieci ucieka przed tłumem z pałkami. Jej płacz. Jego rozdzielenie. Schronienie w korowodzie weselnym. Rozpacz rozdzielenia.

Mija naście lat. Virendra Kumar (Atul Kulkarni), biznesmen powiązany z mafią daremnie zabiega o otwarcie świątyni Ramy, zamkniętej od czasu rozruchów. Za pomoc w tych zabiegach obiecuje swemu przyjacielowi (Jeeva) córkę na synową. Ale Janaki (Genelia d”Souiza) od lat modli się do Ramy,


 


aby połączył ją z jej ukochanym od dziecka. W tym samym czasie Ram (Nitin),

który opuściwszy z rodzicami Bombaj dorósł w Hydarabadzie,


 


wraca do rodzinnego miasta, by tu budować swoja karierę. Wygrawszy zawody zyskuje prace jako model reklamujący towary w firmie Virendry. Spotkawszy Janaki, Raam nie rozpoznaje w niej swej ukochanej z dzieciństwa...

 

Szukając na youtube filmów marathi przypadkiem natrafiłam na ten film. Miał angielskie napisy! Dodatkowym atutem była obecność Atula Kulkarni ("Hey Ram", "Rang De Basanti"). No i czemu, by nie dorzucić na blogu jakiegoś telugu:) Tylko czy to musi być „Raam”??!!

Czego tu nie ma? Bandyci ubrani w szaty modlitewne pokornie składają ręce w geście prosby. Głosy na chwałę bogini „Jai Mata Devi” brzmią jak okrzyk wojenny. Młoda para wpadłszy nagle na siebie tonie w swoich spojrzeniach.

Patos nadętego ego bohatera,



który nie idzie tylko kroczy, nie patrzy, tylko rzuca spojrzeniem. Szczyt osiąga ten film, gdy odwołując się do rzeczywistych zamieszek w Bombaju w 1992 (sprowokowanych rozebraniem meczetu w Ajodhja)

 

 

pokazano nam  ludzi z obnażonymi szablami mierzących w nagie brzuszki niemowląt. W ramach wołania (na przekór krwi przelanej w 1947, 1992/93) o jedność między muzułmanami i hindusami w pewnej chwili przeżywamy zaskakującą scenę. Tłum pędzących muzułmanów.  Zacietrzewione twarze. Gniew. Nagie miecze w rękach. Skuleni bohaterowie czekający na cios. I nagle z ust muzułmanów wydobywa się pieśń pochwalna na cześć.... hinduskiego boga Ramy. Musielibyście przeczytać, jakimi słowami przyjęli tę scenę na forum Youtube wzburzeni wyznawcy Allaha!!!

Nie chce mi się pisać więcej, dlaczego odradzam ten film. Oczywiście może lubicie uśmiech Genelii,



może niektórzy z was lubią młodość Nitina, nie wierzę, ale kto wie, może śmiejecie się z żartów Venu Madhava

Może ucieszy was widok Hyderabadadu czy Mumbaju. Dynamika tańca? Mnie to wszystko rozczarowało. Także lubiany przeze mnie Atul Kulkarni -  tu rzucający tylko zawzięte spojrzenia i zaciskający gniewnie usta schwazcharakter. A obok niego Jeeva, po którym na ekranie już od "Satyi" wciąż spodziewam się jedynie wcielonego złą.

Nie oglądajcie!!! Nie.

 
tu można film zobaczyć
(by przekonać się, że może podoba wam się to, co mi nie)

Pilla Bale
Khurubhani Khurubhani
Nuvvena Edalo Nuvvena
I Get Shock
Made in Hyderabad