Wenus z Ille - Prosper Merimee
którego znam jako autora "Carmen"." Błękitnego pokoju" jeszcze nie przeczytałam, więc zatrzymam się na dwóch innych: "Wenus z Ille" i "Lokis" (skądinąd kiedyś w Polsce sfilmowane). Co łączy te opowieści oprócz fantazjogrozy?
W obu bohater pojawia się jako gość na prowincji, a to francuskiej a to litewskiej.
Gość pełen zapału, z zacięciem naukowym, szuka zażarcie, czy to wśród dzieł odkopanych przez archeologów, czy to w zagadkach starego piśmiennictwa, zawiłości języków, którym grozi wymarcie (tu: żmudzki). Gość (ma coś z autora bowiem Prosper Merimee to urodzony w Paryżu archeolog i historyk z wykształcenia) podejmowany jest zawsze bardzo życzliwie, gospodarz gęsto się przed nim tłumaczy, że żyjąc na prowincji na pewno nie może sprostać wymaganiom Paryżanina. Oprócz rozkoszy podniebienia gościa spotyka zawsze przygoda, wtajemniczenie w ciemność.
Przydarzy mu się zetknąć z osobą spomiędzy światów (czy to ktoś, kto wedrze się świat ludzki ze świata sztuki, jak rzeźba Wenus z Ille, czy ktoś, kto przekroczy tabu gatunków rodząc się z kobiety i zwierzęcia, jak Lokis).
Wejście tej osoby na scenę będzie dramatycznym wtajemniczeniem jej w akt miłości.
Błękitny pokój" wydaje się inny w kilmacie. Dopiszę, jak doczytam:)