Reżyseria: Stephen Frears ("Niebezpieczne związki", "Królowa")

Tytuł: Philomena

Język: angielski

Produkcja: Wielka Brytania, USA, Francja

Nagrody: 20 nagród, 30 nominacji (w tym 4 do Oscara)

Premiera: 2013

IMDb 7.8/10

Bardzo chciałam zobaczyć Judi Dench w tym filmie.

Prawdziwa historia to, coś, co potrafi mnie poruszyć. Ale nie poruszyło. Na Judi patrzyłam z przyjemnością, przy kilku dialogach się uśmiechnęłam.

I tyle. Daleko od serca? Przynajmniej mojego. Dlaczego? Może dlatego, że historię matki skrzywdzonej przez okrutne zakonnice, wyklętej z powodu grzechu nieślubnego dziecka przez ojca, starej kobiety, która po 50-ciu latach milczenia wyrusza na poszukiwanie swego syna aż za morze przedstawiono zbyt dosłownie. Egzaltowana kropka nad i. Bardzo trendy atak na kościół, oddzielenie wiary w Boga od kościoła - wszystko to raziło mnie.Wydawało się przesadzone i nieprawdziwe. A szkoda. Tajemnica w rodzinie,  odsłanianie życia kogoś bliskiego,  a przecież nieznanego, a także dziennikarskie żerowanie na życiu  to ciekawe tematy. Ale pewnie niełatwo je wiarygodnie przedstawić. A może błędem było obejrzenie filmu zaraz po seansie "Smaku curry", który mnie urzekł i  którego obrazy powracały do mnie  w trakcie oglądania brytyjskiego filmu Stephana Frearsa?