Sloneczniki

Lamhaa - uwolnić Kaszmir!

Reżyseria:       Rahul Dholakia ("Parzania")
Produkcja:      Bunty i Jaspreet Singh Walia ("Ek Ajnabee")
Obsada:          Sanjay Dutt, Kunal Kapoor, Bipasha Basu, Anupam Kher,
                      Yashpal Sharma
Zdjęcia:          Jamie Fowlds
Filmowane w:   Manali (Himachal Pradesh), Srinagar (Kaszmir),
                      Maharasztra, Mumbaj, Delhi
Muzyka:          Mithun Sharma
Tytuł;             Moment
Premiera:       2010
Oceny:           IMDb 5.1/10, Tamanna 6/10

लम्हा,  لمحہ 
 

Vikram (Sanjay Dutt) to człowiek indyjskiego wywiadu, który zanurza się w tłum kaszmirskiego Srinagaru, by zdobyć przed dzień wyborów  informacje o przywódcach zbuntowanego Kaszmiru.


 

Wśród nich panują  dwie opcje. Aatif (Kunal Kapoor)


 

chciałby pozyskać głosy Kaszmirczyków w wyborach licząc na pokój. Jego przeciwnik polityczny Haji (Anupam Kher) nawołuje do ich bojkotu.


Aziza (Bipasha Basu), której zaufanie pozyskał Vikram jest rozdarta między Haji, swoim przybranym ojcem, a Aatifem, z którym wiąże swoją przyszłość...


Film zaczyna się od kilku słów na temat historii Kaszmiru. W sierpniu 1947 roku, gdy Indie po 200 latach panowania brytyjskiego odzyskały niepodległość, księstwu Dżammu i Kaszmir dano do wyboru: dołączyć do Indii bądź do wyodrębnionego z nich nowo powstałego muzułmańskiego państwa Pakistan. W październiku 1947 armia pakistańska zajęła zachodni Kaszmir nazywając zajęty teren Azad Kashmir.


 


26 października 1947 hinduski maharadża  Kaszmiru podpisał dokumenty włączające księstwo do Indii. Tego samego dnia indyjskie wojska zajęły Srinagar.


 


W 1948 ONZ zdecydował,  że Pakistan i Indie muszą wycofać z Kaszmiru swoje wojska pozostawiając muzułmańskiej w 97% ludności decyzję o tym, z kim chce wiązać swój los. Pierwsze wybory Kaszmirczycy uznali za sfałszowane. Od tego czasu trwa konfliktów wyniku którego wielu hinduskich panditów opuściło Dolinę, 

wielu Kaszmirczyków zginęło. Indie konflikt kosztował dwie wojny z Pakistanem.


 


  W miarę upływu lat ilość żołnierzy indyjskich, w których Kaszmirczycy widzą okupantów wzrosła do pół miliona. 

 

Obejrzałam ten film chcąc po przeczytanie „Domu cudów” pozostać jeszcze w świecie Kaszmiru.  Z góry wiedząc, że film dość nisko oceniono. Ale Kaszmir to Kaszmir! Nie żałuję, że go zobaczyła. Rzeczywiście scenariusz jest tak napisany, że trudno chwilami zorientować się, kto z kim i po co.Tyle postaci! Chwilami wręcz mi się myliły! A z uczuciami tych znaczących nie do końca umiałam się zidentyfikować. Sanjaya Dutta (począwszy od „Misji w Kaszmirze” i „Parineety”, poprzez „Lage Raho Munna Bhai” i„Khal Nayak”) zawsze chętnie oglądam. Tu gra zmęczonego macho.




Skacze po dachach, zasłania twarz czarnymi okularami. Arafatką zaznacza sympatię dla bojowników, w których łaski chce się wkupić. Chwilami jednak przekonuje mnie smutek w jego oczach. Bipasha Basu nie pasuje mi do roli bojowniczki o Kaszmir. Zbyt piękna, zbyt sexy.




Odcina się od kaszmirskiego tła starannym makijażem. Może scena pobicia wpisuje ją trochę w tło, ale...



Trudno mi było jej uwierzyć.Także w romantycznych scenach z Kunalem Kumarem. Z drutami kolczastymi zamiast kwiatów.



Hindus Kunal Kumar tak przekonująco zagrał muzułmanina w „Rang De Basanti”, że tak mu już zostało. W każdym razie w tym filmie znowu gra płomiennego w swych mowach i dręczonego na torturach bojownika muzułmańskiego.


 

Zajmującego w Kaszmirze postawę dogodną dla Indii, zwolennika wyborów i uznania status quo. Jego przeciwnika Haji gra znowu powściągliwie Anupam Kher. Można go się przestraszyć.

Przesadnie demoniczny Pasha (Yuri Suri) zdolny do pogłaskania i zaraz potem zabicia muzułmańskiego dziecka, któremu brakuje ducha walki wręcz razi. W ogóle to, jak przedstawia się w tym filmie sposoby wykorzystywania dzieci przez bojowników muzułmańskich


 

może tłumaczyć, dlaczego filmu nie tylko nie pokazano  w Kaszmirze, ale i zbojkotowano w krajach arabskich.

Ku wielkiemu rozczarowaniu reżysera. Trzeba przyznać, że Rahul Dholakia

  

lubi wyzwania. Nie obawia się zaryzykować stworzenie filmu, którego  oficerowie indyjscy nie chcą dopuścić do TV, zarzucając mu szkalowanie Indii. Oburzenie z obu stron na pewno nie jest objawem poprawności politycznej reżysera. Jego poprzedni film („Parzania”) we wstrząsający sposób poruszył temat rzezi na muzułmanach w Gudżaracie 2004. Tu sięgnął po ból Indii – Kaszmir. Odnośnie tego dramatu w filmie padają słowa: „Kaszmir ginąc odrodzi się w każdej części Indii –wybuchami bomb. Wtedy Indie poczują ból Kaszmiru w swoim własnym ciele”. I poczuły. Jesienią 2009 nie mogąc ugasić pożarów bombajskich w hotelu Taj Mahal.


 


W tej historii głosami bohaterów dochodzą do nas różne postawy wobec Kaszmiru. Jeden z nich mówi „To wy w Indiach stworzyliście problem. Chcecie go rozwiązać,to trzymajcie się z dala od Kaszmiru”.

 

Ale opuścić Kaszmir zostawiając go samemu sobie (a raczej wpływom Pakistanu i Chin), to dla Indii – wystawić się na ryzyko dalszych sił odśrodkowych.  Po Kaszmirze o niezależność i własne państwo upomną się sikhowie z Pendżabu, czy Tamilowie.

Atutem filmu są zdjęcia Jamie Fowldsa. Piękno modlitwy muzułmańskiej. Głowa powoli odwracana w lewo, potem w prawo. Dłonie trzymane przed twarzą jak lustro. Dłonie lekko głaszczące twarz. Pocałowane palce dotykają powiek.Wszystkie te gesty mają swoje znaczenie. Podglądanie ich bardzo mnie porusza. Zaciekawiały mnie też zdjęcia, na których odtwarzano Kaszmir protestujący.Tłumy z hasłami „Odejdźcie!”, „Kaszmir nie jest na sprzedaż!” Strach, płonące domu, tupot żołnierskich butów. Strzały, przerażone oczy. Nagłe wpadanie do domu, który przestaje być bezpieczny. Kobiety z krzykiem broniące uprowadzanych  mężczyzn. Dzieci uczone jednocześnie z Koranem nienawiści i pragnienia zemsty za to, co zrobiono ich siostrom i matkom. Chłopcy, którzy marzą o zostaniu męczennikami.


 


Toasty „W następny piątek spotkamy się w pakistańskim Rawalpindi” Przegrana Rosji w Afganistanie budzi nadzieję Kaszmiru na wolność.Oburzenie Kaszmirczyków wciąż sprawdzanych przez patrole żołnierzy indyjskich „we własnym kraju pytają nas , skąd jesteś?”. Tu pogoda i sytuacja zmieniają się jednej chwili. Nie ma nic pewnego. Boją się wszyscy. Żołnierze bomb  Kaszmirczyków, a ci ich tortur czy strzałów. To pokazują sugestywnie obrazy tego filmu pod często przejmujący solowy śpiew kobiecy do muzyki  Mithuna Sharmy. W tych obrazach są nie tylko chaos wojny domowej, ciągła niepewność (kto stoi za ostatnim wybuchem bomby żołnierze indyjscy czy bojownicy?), ale i obrazy rzeźbionych w drewnie domów Srinagaru, łodzie płynące przez jeziora, domy na łodziach.


 


Całe piękno Kaszmiru, który chciało by się zobaczyć,


 


który strach oglądać.

W filmie bolesne słowa. Znam je z książki, której historia rozgrywa się w Kaszmirze („Dom cudów”) - "Każdy z Kaszmirczyków dziedziczy gniew wraz z krwią matki”. Film nie omija niczego – pokazuje dramat matek daremnie latami poszukujących synów zaginionych w więzieniach indyjskich, nie mogących uwierzyć, że mogliby już nie żyć. Demonstracje kobiet przyciskających do piersi zdjęć bliskich, których najprawdopodobniej nigdy już nie przytulą do siebie.


Ściany zdjęć z napisami MISSING – zaginieni. Hasła” Skończcie z zabijaniem! Gdzie jest mój ojciec?”,„Gdzie jest mój syn?” I „No India! No Pakistan! Free Kashmir!” Krew i pieniądz zarabiany na tej wojnie. Smutne. Przejmujące.

Film ogląda się trudno. Zbyt mroczny, zbyt chaotyczny, zagmatwany. Ilość wprowadzanych osób utrudnia zrozumienie historii balansującej między dramatem a  sensacją. Czasem razi naiwność,


 

czasem przesada.  A jednak zobaczyłam w nim dramat walczącego Kaszmiru.