Sloneczniki

Lady - w podwójnym więzieniu

 

Reżyseria:   Luc Besson ("Leon zawodowiec", "Wielki Błękit", "Nikita")
Scenariusz: Rebecca Frayn
Produkcja:  Francja, Wielka Brytania
Muzyka:      Eric Serra - Leon zawodowiec
Zdjęcia:      Thierry Arbogast filmy Bessona - "Nikita", "Leon zawodowiec,
                  "Piąty element"
Obsada:      Michelle Yeoh, David Thevlis, Jonathan Ragget,
                  Jonathan Woodhouse
Język:         angielski, birmański
Tytuł:         The Lady
Nagrody:    nagroda za reżyserię, nominacja za rolę Michelle Yeoh
Gatunek:    dramat biograficzny
Premiera:   2011
Ocena:       IMDb 6.8/10


 


Aung San Suu Kyi - czyt. Ong San Su Czi - birmański Gandhi, Lady,  córka zamordowanego w zamachu polityka Aung Sana. Birma zawdzięcza mu  wolność wynegocjowaną u Brytyjczyków w 1947 r. Aung San Suu Kyi urodziła  się w 1945 Rangunie, studiowała nauki polityczne w Delhi kontynuując -  równolegle z filozofią i ekonomią - w Oxfordzie. W 1988 r., mając  czterdzieści trzy lata - żona profesora uniwersytetu, matka  piętnastolatka i jedenastolatka - w odpowiedzi na protesty studenckie w  Rangunie założyła Ligę na rzecz Demokracji, partię  przeciwstawiającą się reżymowi generałów. W pierwszych wolnych wyborach  uzyskała 82% głosów. Junta nie uznała wyborów, a Aung San Suu Kyi za  pragnienie wolności dla Birmy zapłaciła domowym aresztem.




 Odcięta  od synów, męża, swoich zwolenników w domowym areszcie spędziła wiele  lat. Nawet Pokojowa Nagroda Nobla z 1991 nie dała jej wolności. Od 1989  do 2010 (z roczną przerwą)  piętnaście lat zamknięcia,  mimo tysięcy  e-maili protestu z całego świata zainicjowanych piosenką U2  Walk On.  Cena nastu lat  życia osobistego Aun San Suu Kyi zaprocentowała w  roku  2011 demokratyzacją Birmy. W wyborach w maju 2012  jej partia uzyskała  większość głosów, a sama Aung San Suu Kyi została wybrana posłem do  parlamentu.


Ludzie umierają za to, czego my - mając - nie  doceniamy. Umierają lub dobrowolnie rezygnują ze swojej wolności,  żarliwie pragnąc wolności dla innych, dla całego kraju. Co ja wiem o  Birmie? Kraj, którego nowej nazwy - Mjanma - nie mogę zapamiętać.  Graniczy z Indiami, więc czytając o zbrojnej działalności Bosego,  kojarzę Birmę jako miejsce walki sprzymierzonej z Japończykami armii  indyjskiej. Walki przeciwko Brytyjczykom, naszym sojusznikom w II wojnie  światowej.  Rangun, stolica Birmy czasowo stał się wówczas miejscem  rządu Subhasa Chandry Bosego.  Z Birmą zetknęłam się pierwszy raz w  książce Ghosha "Szklany pałac". Czytając tę książkę przeżywałam  plądrowanie królewskiego pałacu birmańskiego w Mandalaj przez  Brytyjczyków internujących potem królewską rodzinę na Goa. Bohaterowie  tej książki zdobywali  fortuny  na plantacjach kauczuku i tracili je w  wyniku inwazji japońskiej z 1944 roku. Krótko mówiąc - niewiele wiem o  Birmie. Historia opowiedziana w filmie wywołała w mej pamięci zamazane  obrazy mnichów bitych, ale i bijących się na ulicach.



 Jak zdesperowani musieli być buddyści, by wyjść tak tłumnie na ulicę ryzykując przemoc!




Tworzenie tego filmu musiało być niezwykłą  przygodą. Równolegle w Birmie wreszcie zaczęło dochodzić do przemian,  które przyniosły wolność. Więzień stał się posłem. Premiera filmu  zbiegła się z demokratyzacją kraju.
Luc Besson zaskoczył  mnie tym filmem. Lubię jego sensację i kino akcji - szczególnie w  "Leonie zawodowcu" - i tajemniczą atmosferę "Wielkiego błękitu", a po jego "Joannie d'Arc" nie  powinno mnie dziwić, że może chcieć przedstawić  historię kobiety  uwikłanej w dramat historii, może nawet nie uwikłanej, ale  współtworzącej ją. Mimo to zdumiałam się podjętym tematem. I poczułam  wdzięczność za tak skromne, proste przedstawienie czyjejś bohaterskiej  historii. Nawet jeśli, Ty po seansie zamknąłeś wrażenia w jednym słowie -  apoteoza, i tak film jest  odpowiedzią na moją tęsknotę za obrazem życia człowieka prawego,  odważnego, skromnego. I tak jawi się tu Aung San Suu Kyi


 


- zagrana przez Michelle Yeoh, której nie pamiętam z "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka". I dobrze, że nie pamiętam - mogłam w pełni przeżywać zagraną przez nią postać. Identyfikować  się z bohaterką w jej relacjach z rodziną i z ludźmi, o których wolność  podjęła walkę. Rezygnując ze swojego życia.




Co robiłabym naście lat odcięta od świata? Czym byście zajęli głowę i serce?





W  filmie jest scena, w której bohaterka podtrzymuje w sobie ducha  przepisując cytaty wielkich bojowników o wolność. Mignęło mi nazwisko  Gandhiego, odczytałam słowa Malcolam X "Nie można oddzielić pokoju od wolności, bo nikt nie może żyć w pokoju dopóki nie ma wolności". Przypomina mi to trochę pasje nastolatki, chociaż, jeśli zajrzycie do  mego domu, to na drzwiach pokoju przeczytacie m.in. słowa z Borgesa  "Porażka ma w sobie godność, na którą zgiełk triumfu nie zasługuje" i  oczywiście z Gandhiego "Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie",  czy Kabira "Jestem sprzedawcą luster w mieście ślepców". W jej przypadku  to oczywiście zastępowanie sobie samotności obcowaniem z bliskimi jej  duchem ludźmi.
Dobrze się ogląda tę historię, opowiedzianą z ogromną  swobodą, w skupieniu. Zagraną w sposób budzący wzruszenie (u mnie aż do  łez).





Ciekawiła  mnie też relacja małżeństwa, które zachowało swoją miłość mimo nastu  lat rozstania. Nie wiem, czy zrezygnowałabym z dzielenia życia - i  umierania - z najbliższym człowiekiem dla wolności kraju. A synowie  opuszczeni przez matkę? Aun San Suu Kyi wydaje się przebywać w podwójnym  więzieniu - narzuconym jej przez reżym domowym areszcie i w pętach  oczekiwań, życia w cieniu zamordowanego ojca, bohatera Birmy. Nie może  zawieść ludzi, dla których ona jest córką bohatera, którym jej  niezłomność daje nadzieję. Swoją drogą ciekawiłaby mnie ta sama historia  opowiedziana przez jednego z jej synów.

Zobaczcie koniecznie.

P.S.  Kolejny film, w którym cieszy mnie mieszanka ludzi: francuskie trio  zgrane w poprzednich filmach - reżyser, operator, muzyk - angażuje  Anglika (nie pamiętałam Davida Thevlisa z "Siedem lat w Tybecie") i  Malajkę do filmu o Birmance. Birmanka? Malajka? Pierwszy raz w życiu  używam tych słów - w dodatku nie wiem, czy prawidłowo - tym bardziej  wdzięczna więc jestem reżyserowi, że podarował mi w obrazach trochę  Birmy jako tła do budzącej podziw i współczucie ludzkiej historii.